Relaks ważny jak praca

Relaks ważny jak praca

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gdy tylko wymyślono pracę, wymyślono też odpoczynek. Do niedawna można było odnieść wrażenie, że niekiedy jest on wyłącznie kłopotliwym dodatkiem dla pracodawcy. Dziś, na szczęście, takie myślenie odchodzi w przeszłość
Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe zajęcia. Dzień zaś siódmy jest szabatem ku czci Pana, Boga twego. Nie możesz przeto w dniu tym wykonywać żadnej pracy ani ty sam, ani syn twój, ani twoja córka, ani twój niewolnik, ani twoja niewolnica, ani twoje bydło, ani cudzoziemiec, który mieszka pośród twych bram - już Pismo Święte zwracało uwagę na konieczność oddzielenia pracy od składania hołdu Bogu. Uznano, że kto znalazł w nim cel swego życia, dla tego najważniejszym elementem wolnego czasu będzie modlitwa. To ona miała być źródłem siły do pracy i impulsem do twórczego działania.
W czasach gdy tak myślano, nikt nie brał pod uwagę istnienia stresu, symptomów wypalenia zawodowego, zmęczenia psychicznego. Nie śniło się nikomu 26 dni urlopu wypoczynkowego, nie przychodziło do głowy tworzenie przyjaznych miejsc pracy.
Na początku XXI wieku wypoczynek jest czymś, bez czego nie może istnieć praca. Stał się swego rodzaju fetyszem, czymś, co zawsze mamy na uwadze, rozpoczynając pracę. Problem w tym, że bardzo często nie zdajemy sobie sprawy z kompletnej nieumiejętności wykorzystywania wolnego czasu.
- Jest taka piosenka "Miłość jest jak niedziela". Ewa Bem śpiewa w niej, że ludzie czekają na uczucie z nadzieją, a gdy wreszcie ono przyjdzie, nie potrafią go właściwie wykorzystać - mówi psycholog terapeuta Paweł Królikowski.

"A gdy przyjdzie, w głowę zachodzisz, co z nią zrobić"
"Odpoczynek? No, odpoczywam... Najczęściej w weekend. Mam wtedy czas na czytanie książek, przeglądanie gazet, obejrzenie ciekawego programu telewizyjnego" - oto częsta odpowiedź polskich menedżerów na pytanie, co zwykli robić z wolnym czasem.
- Często rozmawiam z menedżerami, skarżącymi się na rozmaite dolegliwości natury psychicznej. Pytani o proporcje między czasem myślenia o sprawach zawodowych a czasem poświęcanym na całkowity relaks, udzielają zatrważających odpowiedzi. A przecież mam wrażenie, że i tak odpowiadają nie całkiem zgodnie z prawdą.
Można mówić o pewnym schemacie: dziesięć godzin wytężonej pracy umysłowej, pełnej stresu, tłumionych emocji, często jeszcze na "dopalaczach" - kawie, napojach energetyzujących, alkoholu, bywa, że i narkotykach. Do tego niezdrowe jedzenie, dużo papierosów - mówienie, że to maksymalnie niezdrowy tryb życia jest wołaniem na puszczy - uważa Wojciech Szychnowski, zajmujący się między innymi zagadnieniami psychologii biznesu.
Ostrzegani, proszeni o zmianę tego szkodliwego dla zdrowia trybu życia, odpowiadają: przyjdzie urlop, wtedy naładuję akumulatory, odpocznę. - No, tak, ale problem w tym, że ten odpoczynek nijak się ma do potrzeb organizmu. Najczęściej ma charakter bierny - leżenie lub snucie się bez celu w poczuciu marnotrawienia czasu, który można by wykorzystać w pracy na zarabianie pieniędzy - dodaje Królikowski.

Godzenie ognia z wodą
Odpoczynek jest człowiekowi niezbędny. Dekalog mówi, żeby poświęcić mu siódmy dzień tygodnia. Organizm ludzki jest daleko bardziej radykalny w żądaniach - oczekuje od nas, byśmy na co dzień wyważali proporcje między pracą a relaksem, a w razie niezastosowania się do tego zalecenia grozi poważnymi konsekwencjami. Psychologowie dodają, że tylko w pełni wypoczęty, zrelaksowany człowiek jest w stanie dać z siebie maksimum swoich możliwości. Rozwój człowieka warunkowany jest w równym stopniu przez pracę i wypoczynek. A dziś przy nowoczesnej technice mamy coraz więcej możliwości pogodzenia obu tych pozornie się wykluczających elementów.
Odpoczywać można i trzeba, nawet w czasie pracy. Choćby kilka minut. Pracownicy firmy handlowej Bross mają w wielkiej hali na terenie Warszawskiej Giełdy Spożywczej wydzielony kąt, gdzie na ścianie powieszono kosz. Można tam przyjść, pobawić się piłką, wykonując kilka akcji a' la NBA, rozegrać szybki, kilkuminutowy mecz. - Jak dotąd nikt nie nadużył tej możliwości - mówi szef firmy Mirosław Brosiewicz, w przeszłości grający w koszykówkę. - Wszyscy wiedzą, że mogą w każdej chwili przyjść tu, odreagować stres, a jest go sporo, bo klienci zdarzają się różni. Kilka minut relaksu sportowego dobrze robi. Nie zdarzyło się jeszcze, żebym musiał komuś zwracać uwagę, że grając, zapomina o swoich obowiązkach.
Podobnie jest w warszawskiej agencji reklamowej Euro RSCG. Tam na terenie biura urządzono minipole golfowe. Każdy może przyjść i oderwać się, choćby na krótko, od swoich obowiązków i pobawić się kijem i piłeczką. - To znakomity relaks - uważają pracownicy. Minipole golfowe cieszy się dużym zainteresowaniem, a przy tym jest oryginalnym rozwiązaniem architektonicznym pokazującym, że można w biurach łączyć powierzchnie rekreacyjne z biurowymi.

Spacer i wodna bitwa
Kilkuminutowe relaksujące przerwy w pracy to codzienność w wielu firmach na całym świecie. Tworzy się na przykład specjalne pokoje cichego wypoczynku. Pracownik może tam wejść, położyć się na leżance, posłuchać relaksującej muzyki. To daje znakomite efekty regenerujące psychikę. Często pracodawcy urządzają specjalne ogrody, w których pracownicy mogą spędzić przerwy. Niekiedy też tworzą im możliwości aktywnego wypoczynku. W Stanach Zjednoczonych bardzo popularne są przybiurowe sale gimnastyczne, gdzie można pograć w koszykówkę czy poćwiczyć ze sztangą. Przy nowojorskiej siedzibie firmy McGraw-Hill urządzono kilkusetmetrowy pasaż spacerowy obsadzony zielenią. Wydzielono też specjalne miejsce, gdzie pracownicy mogą zająć się ulubioną w ostatnim czasie rozrywką - bitwami na pistolety wodne!
Dba się też o wypoczynek po godzinach urzędowania. W budżetach wielu firm znajdują się pieniądze na zajęcia rekreacyjne. Jedni chodzą na basen lub do fitness clubów, inni wolą sporty związane z rywalizacją. Dyrektor zarządzający Toyota Motor Poland Jacek Pawlak jest zapalonym piłkarzem. W firmie zebrał grupę współpracowników i stworzył drużynę, która regularnie uczestniczy w rozgrywkach.
Menedżerowie Toyoty grają przez cały rok, latem na otwartym boisku, zimą w hali. Często jest tak, że na mecz przyjeżdżają niemal prosto z sali konferencyjnej. Garnitury zamieniają w szatni na stroje sportowe. Na boisku otrzymują godzinny zastrzyk adrenaliny i wysiłku fizycznego, a wspólne dążenie do zwycięstwa ma duże znaczenie integracyjne. Jacek Pawlak, czołowy napastnik drużyny, bardzo często zdobywa tytuł najlepszego piłkarza meczu.
W podobny sposób dbają o swoich pracowników inne firmy. W turniejach piłki nożnej, siatkówki czy koszykówki startują zespoły Kolportera, Securitasu, wydawnictwa Copernicus, Nokii czy Warty. W Toyocie w rozgrywkach często dochodzi do bratobójczych pojedynków centrali z zespołem reprezentującym firmowy salon w Radości czy Bank Toyota. Trybuny zapełniają się wtedy pracownikami-kibicami. Rozegrane niedawno futsalowe derby Toyoty były wielkim wydarzeniem, oglądanym przez sporą grupę fanów obu zespołów.
Fanem futbolu i zapalonym graczem jest też prezes Pfleiderer Polska Paweł Wyrzykowski. On jednak inaczej patrzy na kwestię wypoczynku, zarówno swojego, jak i pracowników. - Uważam, że każdy powinien relaksować się tak, jak mu wygodniej. Nie sądzę, by w naszej firmie niezbędne było tworzenie jakichś zinstytucjonalizowanych zasad wypoczywania. Ludzie sami organizują sobie wolny czas. My nie wpływamy na to w żaden sposób. Jeżeli już organizujemy im coś, to pikniki czy festyny, podczas których załoga integruje się, poznaje od prywatnej strony - mówi prezes Wyrzykowski. Jego zdaniem, pracownicy właśnie tego oczekują.
- Jest w tym wiele racji. Nie wszędzie i nie każdy ma potrzebę uczestniczenia w zorganizowanych formach wypoczynku. Narzucanie pracownikom czegokolwiek w tym zakresie mija się z celem. Inna sprawa, gdyby oni sami na to nalegali - uważa Wojciech Szychnowski. Jego zdaniem, jednak trzeba pamiętać, że w wielu wypadkach organizacja lub choćby umożliwianie wypoczynku jest bardzo korzystne z punktu widzenia pracodawcy. Pomaga zintegrować zespół, przyjrzeć się jego członkom w innym niż biurowe otoczeniu, znaleźć cechy, które da się wykorzystać w pracy. Jest też znakomitym elementem systemu nagradzania.
Wszystko to można osiągnąć, korzystając ze stosunkowo nowego narzędzia, jakim są tak zwane incentives (piszemy o nich na stronie 50.). U nas zwykło się określać je mianem wyjazdów motywacyjnych i to dokładnie oddaje ich rolę. Mają z jednej strony charakter nagród (na przykład wysyłanie najlepszych pracowników na wycieczkę zagraniczną), a z drugiej - można podczas ich trwania przeprowadzić szkolenia, uświadamiając uczestnikom, jak bardzo zależy pracodawcy na podniesieniu poziomu ich wiedzy i umiejętności, a co za tym idzie - że są cenieni i warto w nich dalej inwestować.
Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że incentives to drogie i nie zawsze skuteczne metody jednania sobie współpracowników. Tymczasem okazuje się, że zyski (niekoniecznie materialne) z ich przeprowadzenia często przewyższają nakłady. Koszty zresztą wcale nie muszą być wysokie: nie wszystkich pracowników trzeba zaraz wysyłać do południowej Afryki lub zapraszać na kilkudniowy pobyt w luksusowej willi z basenem i obsługą lokajów (a i takie możliwości mają w swoich ofertach biura zajmujące się organizowaniem wyjazdów motywacyjnych).
Czasem niezapomnianych wrażeń może dostarczyć chociażby kilkudniowy spływ kajakowy Czarną Hańczą czy zorganizowana przez wyspecjalizowane firmy impreza, na której uczestnicy stykają się ze sportami ekstremalnymi. Tu możliwości jest wiele: od zabawy w komandosów na wojskowym poligonie, poprzez rafting, aż po wspinaczkę skałkową, nurkowanie czy eksplorację jaskiń.
Nie we wszystkich firmach docenia się wagę wypoczynku. Zdaniem Antoniego Bielewicza z Computerworldu, który badał nastawienie prezesów do zapewnienia relaksu swoim podwładnym, w Polsce jest jeszcze wiele do zrobienia w tej sprawie. Nasze firmy nie zawsze zapewniają pracownikom miejsca, w których mogliby odpocząć w trakcie pracy, nie mówiąc już o finansowaniu wypoczynku po godzinach urzędowania. Uważają to za zbędne wydatki, niepotrzebnie obciążające budżety.
Tymczasem szybki rozwój technologii i niedobór specjalistów wysokiej klasy często zmusza najlepszych pracowników do dłuższej pracy. Ale nie zawsze oznacza to zwiększenie wydajności, zwłaszcza jeśli nie zapewni się im choćby minimum możliwości wypoczynku. - Pamiętam, jak prawie dwa lata temu proponowałem stworzenie odrębnego pomieszczenia z leżankami dla administratorów, którzy przy sporządzaniu kopii awaryjnych spędzali w pracy noce. Leżało w moim interesie, by następnego dnia mogli stawić się w biurze wypoczęci. Jednak zarząd szybko zlikwidował to pomieszczenie, twierdząc, że nie pasuje ono do poważnej, solidnej firmy - skarżył się Bielewiczowi szef działu IT jednego z towarzystw emerytalnych.
- Zarządy często obawiają się rozprężenia, które mogłoby powstać po wprowadzeniu takich możliwości wypoczynku. To dowód konserwatyzmu kultury organizacyjnej przyjętej w wielu polskich firmach - uważa Bielewicz.
Nie zawsze inwestujące w Polsce koncerny zagraniczne decydują się na poprawę sytuacji. Bywa, że pracownicy nie mają prawa do postawienia na biurku kwiatka, zrobienia przerwy, gdy poczują nagłe zmęczenie, nie mówiąc już o urządzeniu biur lub zgodzie na korzystanie z wygodnych foteli. Open space'y z tłoczącymi się wieloma osobami to miejsca, w których znużenie i zmęczenie przychodzi szybciej niż gdzie indziej. A nie zawsze najlepszym miejscem wypoczynku jest stołówka czy barek kawowy.


Ruch na wagę złota
Nawet krótkie i niezbyt intensywne ćwiczenia fizyczne wpływają korzystnie na serce i krążenie, minimalizując ryzyko zachorowania na chorobę wieńcową. Zagrożenie maleje już o 15 proc., gdy tygodniowo poświęcimy na wysiłek fizyczny co najmniej godzinę. Im więcej czasu, tym większa szansa uniknięcia poważnego schorzenia. Zdaniem profesora Wolfganga Koeniga z Uniwersyteckiego Centrum Medycznego w Ulm, liczy się każdy, nawet najprostszy wysiłek, choćby spacer. Ważne jest jednak, by nie był to wysiłek fizyczny związany z wykonywaną pracą. Wtedy bowiem działamy często pod wpływem stresu. Osoby pracujące umysłowo i unikające wysiłku fizycznego są, zdaniem profesora Koeniga, jeszcze bardziej narażone na choroby układu krążenia.
Całkowity brak ruchu powoduje niekorzystne zmiany we krwi. Między innymi wzrasta stężenie pewnych substancji białkowych odgrywających istotną rolę w działaniu systemu immunologicznego. Przyczynia się to do powstawania na ściankach naczyń krwionośnych szkodliwych płytek zwężających arterie i powodujących ich kruchość.


Sprawdź, w jakiej jesteś formie
Czasami warto przekonać się, czy nasz organizm funkcjonuje, jak należy. Oczywiście najprostszym sposobem są badania lekarskie, ale można też sprawdzić to inaczej.
Świetnie nadaje się do tego test Coopera, zwany też testem 12 minut. To badanie sprawności polecane przez ZG TKKF, Federację Sportu dla Wszystkich i Federacje Klubów Biegacza. Jest to jeden z elementów zestawu ćwiczeń opracowanych w 1970 r. przez amerykańskiego fizjologa Kennetha Coopera, obejmujących chód, bieg, pływanie i kolarstwo. Test polega na przemierzeniu w dowolny sposób (biegnąc lub maszerując) jak największego dystansu w ciągu 12 minut. Uzyskany wynik należy porównać z tabelą klasyfikującą i wartościującą osiągnięcia osób w różnym wieku. Aby test był miarodajny, należy przeprowadzić go najlepiej na bieżni lekkoatletycznej.

Tabela wyników:
 wiek w latach      
płeć15-1920-2930-3940-4950-5960 i więcejocena
M220021002100200018501600słaba
K190018001700160015001350słaba
M250024002300220021001900zadowalająca
K210019001900180017001550zadowalająca
M275026002500245023002100dobra
K230021002000200019001700dobra
M300028002700260025002400b. dobra
K240023002200210020001900b. dobra
wyniki podane w metrach; wynik poniżej oceny słabej - bardzo słaby; wynik powyżej oceny bardzo dobrej - doskonały