Bliski Wschód bez "Buldożera?"

Bliski Wschód bez "Buldożera?"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ariel Szaron to najwybitniejszy izraelski polityk od czasów Dawida Ben-Guriona, założyciela państwa. Jego wielkość może okazać się przekleństwem dla Izraela - brakuje bowiem w tym kraju polityka, który umiałby kontynuować jego dzieło.
To nie przypadek, że Szaron otrzymał przydomek "Buldożer". Potrafił być twardy i bezkompromisowy wobec Palestyńczyków, nie wahał się wysyłać przeciw nim wojska, a także ciężkiego sprzętu, aby niszczyć ich osiedla. Ale gdy po śmierci Jasera Arafata Palestyńczycy zawiesili Intifadę, błyskawicznie z jastrzębia zmienił się w gołębia i z charakterystyczną dla siebie konsekwencją zaczął wcielać życie "mapę drogową", plan mający doprowadzić do pokoju między Izraelem i Palestyńczykami.

Realizacja "mapy drogowej" to chyba najtrudniejsze zadanie Szarona w roli premiera (sprawuje ten urząd już pięć lat), bowiem jego decyzje zaciekle krytykują zarówno Palestyńczycy jak izraelscy politycy. Aby móc wcielać ten plan w życie, wystąpił nawet z partii Likud i założył własne ugrupowanie Kadim (Naprzód). Sondaże pokazują, że odniesie ona zdecydowane zwycięstwo w zaplanowanych na marzec wyborach parlamentarnych, co tylko dowodzi, że zdecydowana większość Izraelczyków popiera pokojowe działania Szarona.

Tylko że Kadim to ugrupowanie bez zaplecza, partia jednego człowieka. Jeśli go zabraknie, może mieć problemy z wejściem do parlamentu. A Bliski Wschód znów może pogrążyć się kłótniach polityków bez wizji - tam takie spory zawsze kończą się przelaniem morza krwi. Dlatego trzeba trzymać kciuki, aby drugi w przeciągu miesiąca wylew u Buldożera nie przerwał jego pracy w połowie drogi. Bo teraz jest potrzebny jak nigdy wcześniej.

Agaton Koziński