Szczyt obłudy wyższy niż Mont Everest i Kilimandżaro razem wzięte

Szczyt obłudy wyższy niż Mont Everest i Kilimandżaro razem wzięte

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy na imprezie afrykańskiej protestowano przeciwko pogromom w RPA? Skąd czcigodny Ojciec Święty Dalaj Lama ma dolary? Kiedy zakończy się okupacja Tajwanu przez chińskich kuomitangowców?
Kilka dni temu w Warszawie odbyła się impreza z okazji Dni Jedności Afrykańskiej. Koncerty muzyków z tego kontynentu, kuchnia, wyroby rękodzieła...
(Świetny zespół gospel z Londynu, mniejsza o to, że mało dość związany z Afryką - mieszkają w Londynie, pochodzą z Karaibów, a śpiewają utwory z USA).
Imprezę zaszczycił nawet sam Jego Ekscelencja Ambasador Pełnomocny RPA.

W tym czasie w RPA trwał pogrom emigrantów z kilku krajów afrykańskich.
Ponad 50 osób zabitych, setki rannych, setki zgwałconych kobiet, dziesiątki tysięcy uciekinierów koczujących w koszmarnych warunkach.
Nic więc dziwnego, że na imprezie pojawiły się jak najbardziej słuszne akcenty polityczne. Oto na imprezie afrykańskiej, w czasie gdy trwały pogromy w RPA, stało stoisko walczące o Wolny Tybet! Stoisko co chwilę odwiedzały różne Środki Masowego Prania Mózgu przejawiając słuszną troskę o z powodu represji w Tybecie.
Nikt się nie zająknął w sprawach praw człowieka w Afryce. Wydział Prasy i Ideologii Komitetu Centralnego nie dał wytycznych w sprawie RPA a w sprawie Tybetu tak.


Jeszcze trochę o organie sekty Falun Gong – Gazecie Polskiej.

GazPolka w numerze, który omawiałem tydzień temu, zajęła się nie tylko propagowaniem sekty Falun Gong. Oczywiście gazeta też walczy o Wolny Tybet.
Pisze, jak najbardziej zgodnie zresztą z prawdą, że w myśl umowy między Tybetem a ChRL miał on autonomię religijną, gwarancję poszanowania dla tradycji i obyczajów, a Dalaj Lama zachował swój specjalny status. GazPolka szybko przechodzi dalej "umowę chińscy komuniści całkowicie złamali" po czym Dalaj Lama wyemigrował.

Tymczasem zdarzyła się wówczas rzecz niezwykle istotna, o której GazPolka nie pisze ani słowa. Zaraz się wyjaśni dlaczego.
Lata pięćdziesiąte to okres otwartej wojny między USA a Chinami.
Chiny wsparły zbrojnie komunistów koreańskich w walce z USA.

Czy kogoś może zdziwić, że powstanie, które wybuchło w Tybecie w1959. wywołane zostało przy wydatnej pomocy USA? Zresztą bez szans na jakikolwiek sukces. Ale Chinom USA przysporzyły trochę kłopotów. Tyle, że cenę zapłacił Tybet. Ale o tym GazPolka nie napisała. Psuło by to przekaz dwie nogi dobre, cztery złe.
Dalaj Lama uciekł. Autonomia została zniesiona. Rewolucja kulturalna, podobnie jak w całych Chinach (!) poczęła niszczyć tradycyjną kulturę.

Do dzisiaj Tybet to świetny narzędzie do wywierania nacisku na reżym w Pekinie. Czy dziwi z kolei, że USA finansują emigrację tybetańską i samego Ojca Świetego Dalaj Lamę?
No ale to drobiazgi, gdy się walczy o wolność i prawdę.

Jednym słowem - Chiny złe, Tybet dobry.

Tajwan też dobry
Ta sama GazPolka pisze, że Tajwan jest wolny, demokratyczny i dzięki temu świetnie się rozwija. W przeciwieństwie oczywiście do Chin.
To znaczy – Tajwan dobry.

Tyle, że akurat w ostatnich latach Tajwan rozwija się znacznie wolniej.
A co do tej wolności i demokracji? No cóż, całkiem ci jest ona tam nowa.
Tyle, że w artykule nic o tym. A szkoda. Bo kto w Polsce wie, że Tajwan praktycznie jest ciągle pod okupacją?
Po drugiej wojnie światowej, gdy Kuomintang (partia chińskich lewicowych nacjonalistów) przegrała rywalizację z komunistami Mao Tse Tunga wycofując się z Chin kontynentalnych najechała Tajwan w 1947r.
Rozpoczęła się bezwzględna okupacja kraju. Na Tajwańczyków (owszem, Chińczyków ale o odrębnej tożsamości) spadły represje – np. wprowadzanie mandaryńskiego zamiast tajwańskiego, niszczenie miejscowej kultury, oczywiście nie było mowy o żadnych wolnych wyborach, wolności słowa itp.
W 1949 r. wybuchło powstanie przeciw najeźdźcom, które zostało krwawo stłumione. Zginęło wówczas ok. 10 tys. Tajwańczyków!
To prawda, reżym kuomitangowców postawił na rozwój gospodarki. Demokratyzację natomiast rozpoczęto dopiero w latach 80-tych.
Pierwsze wybory, daleko zresztą odbiegające od tak pożądanych wzorców demokratycznych, odbyły się tam dopiero w latach 90-tych. Co ciekawe: wygrał je Kuomintang!

Kilka lat temu pojawiły się pierwsze nieśmiałe hasła retaiwanizacji - przywrócenia znaczenia miejscowego języka, kultury, tradycji itp.
Paradoks polega na tym, że o ile w czasie rewolucji kulturalnej w Chinach hunwejbini zadali tradycyjnej kulturze chińskiej ogromne straty, to przetrwała ona właśnie na emigracji na Tajwanie, przywieziona tam przez najeźdźców z kontynentu. Tyle, że z kolei oni niszczyli kulturę miejscową. Czyli coś o co są oskarżani Chińczycy w stosunku do Tybetu!

Prawda, że to wszystko ciekawe? Znacznie ciekawsze od prostego przekazu: cztery nogi dobre. Ale pewnie nie dla czytelników GazPolki.

Co gorsza, dla oficerów antychińskiego frontu propagandowego ostatnie wybory parlamentarne na Tajwanie wygrali ponownie kuomitangowcy i prezydenckie kandydat tej partii Ma Ying. Co więcej partia ta chce zbliżenia z Chinami kontynentalnymi! Wielu Tajwańczyków optuje wręcz za modelem hong-kongskim – jedno państwo – dwa ustroje.

Wreszcie – o zgrozo, w sprawie bojkotu Igrzysk Olimpijskich Tajwańczycy zdecydowanie poparli Pekin. A reżym w Pekinie tylko oczywiście zatarł ręce.
To kolejny sukces bojowników o ,,Wolny Tybet’’.

Można by sądzić, że Tajwan jest obiektem adoracji GazPolki, podobnie jak sekta Falun Gong z pobudek ideologicznych. Ale gdy spojrzy się na inną stronę gazety, widać na całej kolumnie reklamę zamówioną przez firmy z – no niech ktoś zgadnie skąd – tak, z Tajwanu!
No to nie jest najgorzej. Lepsze pisanie na zamówienie niż z powodu uwiedzenia przez sektę. Przynajmniej jak przystało na gazetę prawicową.

A we wstępniaku naczelny Tomasz Sakiewicz ujawnia, to co naprawdę leży mu na sercu. Leżu mu dobro polskiego społeczeństwa.
"Polska niemal wyłącznie traci na wymianie handlowej z Chinami. Tandeta półlegalnie wwożona na nasz rynek odbiera pracę dziesiątkom tysięcy rodaków. Powoduje to miliardowe straty Skarbu Państwa".
Sugeruje niedwuznacznie, że ci, którzy handlują z Chinami to przemytnicy, tyle, że jeszcze im tego nikt nie udowodnił. Nic tylko pora powołać czerezwyczajkę.
"Zamiast powtarzać kompletne bzdury o korzyściach płynących z takiego handlu, brońmy chociaż własnych interesów" – pisze dalej.
Jak na prawicowca to poglądy zdecydowanie populistyczno-lewicowe. To kolejny przykład, że w wielu kwestiach, a na pewno gospodarczych, chińscy komuniści są bardziej prawicowi niż nasi łżeprawicowcy.
Niemniej doceńmy patriotyczną postawę autora, gdy postuluje, żeby Polacy nie kupowali chińskiej tandety. Znacznie lepiej będzie, jak Polacy będą ubierali się u Prady a niechby nawet w Zarze, nabywali sprzęt firmy Gang & Olufsen, a z samochodów wyłącznie Jaguary lub Porche. No, ostatecznie BMW.
No, a ile Skarb Państwa się obłowi na tych drogich towarach! Jednym słowem, i społeczeństwo zyska i państwo. Jestem za. Tylko jeszcze dajmy popalić tym Żółtkom.


Żakowskiemu śnią się po nocach straszne Kaczory po pekińsku

Wbrew sugestiom GazPolu, która oskarża kręgi lewicowo-liberalne o słabość do Chin, tygodnik Politruka temu zdecydowanie zaprzecza. Podobnie jak Organ Michnika.
Przykładem obszerny artykuł w tygodniku (5 IV) "Co robić z Chinami" Jacka Żakowskiego, wybitnego specjalisty od nawozów i od świata.
Artykuł ozdobiony jest, zdjęciem z tłumienia manifestacji Tybetańczyków, tyle, że redakcja w trosce o to by nie mącić prostego przekazu nie podała, że to zdjęcie z Nepalu. To już, można powiedzieć, pewna tradycja. O podobnych manipulacjach pisałem tydzień temu.

Na początku Żakowski rytualnie walczy o Wolny Tybet. Szybko jednak przechodzi do tego, co go naprawdę boli. Żakowski boi się Żółtków!:
"Chiny były krajem odciętym od świata, biednym, zacofanym – nie stanowiły problemu" - pisze szczerze. Niestety, ku jego przerażeniu to się zmienia.
Żakowski straszy, że Chińczycy gwałtownie się mnożą (choć władze zmuszają do aborcji, co musi się mu podobać), że zużywają coraz więcej paliw, że mają coraz więcej samochodów, że mają nawet satelity, że stają się potęgą…

Straszy nawet demokratyzacją Chin! Jak przystało na szczerego demokratę, już dziś się boi, że Chińczycy mogą wybrać w wolnych wyborach kogoś spoza miejscowych ludzi rozumnych (że nie np. jakiegoś Mi Chni Ka?)
"Co będzie jak wybiorą "chińskiego Łukaszenkę? Albo Miloszevicia? Albo skośnookich Kaczyńskich?" (Serio tak napisał, to dosłowny cytat. Trzeba mieć silną obsesję, żeby nawet w artykule o Chinach wspomnieć Kaczyńskich).
Jak to co? Uruchomi się kolejną akcję medialną i obali się tych chińskich Kaczorów. Żakowski wie jak to się robi, będzie robił za eksperta.


Jest też zarzut jak z Sakiewicza

,,Każdy konsument jest co dzień korumpowany przez chińskie towary, które kupujemy za jedną dziesiątą ceny’’
Żakowski ujawnia tu znajomość ekonomii (podobnie jak Sakiewicz), na poziomie wieczorowych uniwersytetów marskizmu-leninizmu. Nie ma czegoś takiego jak kupowanie za 1/10 ceny! No cóż, i tym razem okazuje się, że chińscy komuniści lepiej rozumieją mechanizmy rynkowe.


Wyjąc i szczekając przeciwko krwawemu reżymowi

Wydawało się, że w dziedzinie pierwszeństwa w kabotynizmie, powinna prowadzić akcja bojkotu Coca Coli oraz odsyłanie do Pekinu chińskich wyrobów (odesłano trzy sprane podkoszulki i jedną mysz, komputerową, używaną).
Tymczasem pojawiła się godna konkurencja. Na początku maja pod ambasadą Chin miała miejsce demonstracja psów i ich właścicieli. Wyli oni i szczekali razem (serio, tak wynika z relacji) w obronie dzikich, wałęsających się po Pekinie psów, które władze likwidują przed igrzyskami.

Ech, żeby u nas tak przed EURO 2012 ktoś wziął się za problem dzikich psów. Obiecuję, że zorganizuję manifestację na cześć tego, kto to załatwi, będę wydawał dźwięki, jakie wydają te zwierzęta, na które polują dzikie psy. Np. w Lesie Kabackim. Nie mówiąc o pogryzionych dzieciach.


Słuszny rasizm

Czy to obsesyjne straszenie Żółtkami to rasizm? Ależ oczywiście! Ale to jest słuszny rasizm.
Czy podtrzymywanie oskarżeń, nie mając na to żadnych dowodów, że członków Falun Gong przerabiano na części, przypomina oskarżenia o porywanie chrześcijańskich dzieci przez Żydów, by utoczyć im krew na macę? Ależ tak. Ale to są słuszne oskarżenia.


Zamieszanie z tymi nogami

Tymczasem Dalajlama wbił nóż w plecy namawiającym do bojkotu igrzysk olimpijskich i oświadczył, że chętnie by się wybrał na Igrzyska i że to dobrze, że one się tam odbędą.
Wykazał się znacznie większą przytomnością umysłu niż jego bezmózgowi poplecznicy.
A z kolei Youcan Wang, przywódca studentów w 1989, mówi: "Nie umiem sobie wyobrazić, że Tybet nie będzie chiński’".

No i się porobiło. Już nie wiadomo, czy cztery nogi to dobrze, czy może źle. A w takim razie co z tymi dwoma?
Strasznie ten świat skomplikowany, jak na w sumie proste umysły oficerów politycznych i innych specjalistów od prania mózgu.


Czy Pekin porze Wolny Śląsk?

Tymczasem pojawiły się obawy, że Pekin może poprzeć walkę o Wolny Śląsk.
To ci będzie klops!
Ale o tym już za tydzień. Oraz:
- Czy polskie świnie znajdą się w Pekinie?
- Przyłączyć Polskę do Chin zamiast do UE!


Ostatnie wpisy

  • "Niezwykle atrakcyjny" 11 listopada8 lis 2011W Warszawie zapowiadają się "atrakcje", jakich chyba nigdy dotąd nie odnotowano przy okazji Narodowego Święta Niepodległości. Szkoda tylko, że w tym zdaniu niezbędny jest cudzysłów.
  • Rozkaz: nie chwalić się11 sie 2011Inauguracja kampanii wyborczej Partii Przewodniej przeszła niezauważona -  afera wyborcza w Wałbrzychu i raport posła Andrzeja Czumy okazały się znacznie bardziej interesujące dla mediów. Na dodatek okazało się, że w czasie kampanii będzie jednak...
  • Kaczyński i pięćset kobiet20 lip 2011Sensacyjna wiadomość całkiem niedawno obiegła kraj - Jarosław Kaczyński, znany z zatwardziałego starokawalerstwa i ogólnej wstrzemięźliwości jeśli chodzi o kobiety, miał się spotkać nie z jedną, ba nawet nie z dwiema, ale od razu z pięciuset...
  • Kolczyk zamiast sierpa9 lip 2011Grzegorz Napieralski w swoim gabinecie zajęty był ważnymi dla partii sprawami - konkretnie ćwiczył przed lusterkiem swoje słynne uśmiechy. Był w tym mistrzem, ale wiedział, że nie wolno absolutnie zaniedbać niczego. Wybory zbliżały się szybkimi...
  • Uratuje nas koniec świata?25 cze 2011Nie tylko nadchodząca wielkimi kroki prezydencja, ale również kilka innych spraw spowodowało, że premier zaprosił do swojego gabinetu ministra Radka (dla przyjaciół Radosława) Sikorskiego. Donald Tusk zaczął od kwestii, która go niezmiernie...