Pika nożna - najważniejsza z tych mniej ważnych rzeczy

Pika nożna - najważniejsza z tych mniej ważnych rzeczy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Koniec świata - Polacy skandują ,,Maładcy! Maładcy!’’ Twardziel Kubica i dupki piłkarze. Przegrane powstania szkołą wygrywania? Czy wreszcie doczekam się powtórki Mundialu 74?
Piłka nożna - najważniejsza z tych mniej ważnych rzeczy.
Nie pamiętam kto to pierwszy powiedział, ale żałuję, że to nie ja.

Najwspanialszy dzień w moim życiu? Było ich kilka…
Jeden z najwspanialszych to na pewno 17 października 1973.

Wieczór. Ulice mojego miasta opustoszałe. Wszyscy przed telewizorami. Czarno-biały, mało czytelny obraz i ochrypnięty głos Ciszewskiego. Nie jest lekko. Anglicy nieustannie atakują. Tomaszewski dokonuje cudów.
Już wiemy, że prasa angielska kpiła z polskich piłkarzy. Potem dowiemy się, że byli obrażani przez angielskich piłkarzy w tunelu po wyjściu z szatni.

57 minuta meczu. Domarski dostaje piłkę i bez namysłu strzela. Angielski bramkarz wyciąga się jak długi, ale piłka wpada do bramki! W tym momencie w transmisji są jakieś zakłócenia. Drę się jak opętany… ale czy sędzia nie odgwizdał spalonego? Albo zrobił nam jakieś inne świństwo? Wraca transmisja i już nie ma wątpliwości. Drę się jeszcze głośniej. Cały mój blok drży od okrzyków. Całe moje osiedle, cały Rzeszów trzęsie się w posadach. Jasiek Domarski, chłopak ze Staszica, wychowanek Stali Rzeszów, strzelił gola na Wembley!

Do końca meczu zagryzam wargi i wbijam paznokcie w dłonie. To najdłuższe 33 minuty w moim życiu.
Wreszcie sędzia odgwizduje koniec! POLSKA JEDZIE NA MUNDIAL!
Wybiegam na ulicę. Po chwili jestem na Dąbrowskiego. Nie myliłem się, jestem wśród kilkuset kumpli. Idziemy środkiem ulicy. Śpiewamy, tańczymy, machamy biało-czerwonymi flagami. Pochód się rozrasta.
Zdezorientowana milicja nie śmie reagować, Zresztą oni też się cieszą i machają nam. Dziś nawet z psami jest sztama. Na ich oczach bezkarnie pijemy z gwinta jabcoki. W Rzeszowie trwa karnawał. Idziemy pod hotel Rzeszów. Mamy szczęście – na parkingu stoi kilka samochodów na rejestracji brytyjskiej. Jest fantastycznie – w stronę okien, za którymi być może kryją się Angole lecą szyderstwa. I mało nas obchodzi, że nie znają polskiego. Niech się zaczną uczyć, bo teraz my rządzimy. Nawet do głowy nam nie przyszło, że może to byli Szkoci, którzy pewnie z nami cieszyli się z klęski Angoli. Ale kto wtedy miał taką wiedzę na temat zgniłego Zachodu?
Kilku próbuje zatańczyć na dachach aut Anglików, inni ich zganiają, że nie wypada. Poprzestajemy na pobujaniu samochodów.
Ktoś rzuca hasło – idziemy pod dom Domarskiego.
Pochód rusza na Staszica (obok mieszkał Tadek Nalepa). Kilkaset gardeł skanduje: Jasiek Domarski, Jasiek Domarski! W oknie pojawia się jego małżonka i pozdrawia nas. Niech ta cudowna noc nigdy się nie skończy.

Potem mundial w Niemczech, dramat w meczu z gospodarzami, pokonanie Brazylii w miejscu o trzecie miejsce, miano najładniej grającej drużyny, tytuł króla strzelców dla Grzegorza Laty…

Kilka lat przed owym, meczem w legendarnym i już nieistniejącym kinie Przodownik oglądałem film, chyba francuski. Nie pamiętam tytułu, nie pamiętam treści. Pamiętam jedną kwestię: rozmawia dwóch facetów o swoich wakacjach.
- Gdzie byłeś?
- Objechałem samochodem Francję, Włochy, Niemcy, kraje Beneluxu i byłem w Berlinie Zachodnim.
- No nieźle, zwiedziłeś całą Europę.
Z filmu wyszedłem wstrząśnięty. Nie mogłem się pogodzić z tym, że ONI nie uważają nas za Europę.

Dla nas wtedy sukcesy w piłce nożnej było to jak wołanie: hej, hej, tu jesteśmy! Nie jesteśmy specjalnie gorsi od was. A w piłce nawet lepsi. To nasz chłopak z Rzeszowa wyeliminował Angoli! Mamy prawo czuć się dumnymi, że jesteśmy Polakami i wiemy, że jednak jesteśmy Europejczykami. Nie zapominajcie o nas!


",Maładcy, maładcy!’" zamiast ,"Polska biało-czerwoni!"

Po meczu Rosja – Holandia byłem w jednym z barów w centrum Warszawy.
W pewnym momencie liczna grupa młodych ludzi zaczęła skandować Maładcy, maładcy. Byłem przekonany, że to Rosjanie. Podszedłem ale tu niespodzianka – to byli Polacy, zachwyceni grą Rosjan i deklarujący, że od tego momentu będą za nimi.
To niezwykłe. Jeszcze kilka lat temu (już nie mówię, że za czasów komuny) było to zupełnie niewyobrażalne. Gdy grała Rosja z kimkolwiek (już nie mówię, że z Polską) w cokolwiek, to Polacy kibicowali oczywiście tym drugim.
To w sumie fajnie, że młodzi Polacy nie mają już kompleksu Rosji.

Jednak żal mi było młodych ludzi (mecze oglądałem w jednym z klubów), którzy odziani w biało-czerwone koszulki , czapki, szaliki śpiewali ,,Polska biało-czerwoni’’, czy ,,Kocham Polskę’’. Nadaremno.

Tymczasem widać ogromną potrzebę odwołania się do pozytywnego przesłania – Polska jest fajna, jest w stanie odnieść sukces. Stąd brała się Małyszomania.
I nie należy się dziwić, że po przegranym meczu z Niemcami, piłkarscy kibice skandowali: Robert Kubica! Robert Kubica!


Twardziel Kubica i dupki piłkarze

Robert Kubica wygrywa, bo ma, coś, czego nie ma zdecydowana większość naszych sportowców: ducha walki i nigdy się nie poddaje.

Tymczasem na słabą motywację, skłonność do szybkiego załamywania się, brak wiary w zwycięstwo naszych zawodników narzekają wszyscy trenerzy. Najbardziej widzą to cudzoziemcy: Beenhakker i Lozano.

Symboliczna jest historia Macieja Żurawskiego.
Koniec Żurawia, najzdolniejszego od lat naszego piłkarza, któremu wróżono międzynarodową karierę, zaczął się przed ostatnim Mundialem. Wtedy to z przygotowań na jakiś czas zwolnił go trener Janas. Powód? Żuraw zapragnął pojechać z nową narzeczoną gdzieś na jakąś ciepłą wyspę. Efekt potem widzieliśmy na mundialu. Żuraw wówczas skończył się mentalnie i do dziś się z tego nie podniósł.

I o ile mogę zrozumieć strach naszych kopaczy przed Szkopami - ostatecznie ćwiczy się nas od lat, że Szkop zawsze z nami wygrywa (no może za wyjątkiem Grunwaldu). Ale bać się Austriaków?! To oni nie czytali ,,Dzielnego wojaka Szwejka’’?

A nieustanne kłopoty z psychiką naszych siatkarzy?

A Andrzej Gołota? Bokser, który jak sam się przyznaje, nie lubi się bić!
I jak zaczyna przegrywać, to traci zupełnie głowę.

Pewnie wiele czynników wpływa na taką postawę naszych sportowców.
Na pewno brak męskich wzorców w domu (tata albo nieobecny dosłownie – bo po rozwodzie z mamusią, albo tyra za granicą, w najlepszym wypadku haruje na miejscu, ale na nic nie ma czasu ani siły). Co gorsza, mężczyźni są w ogóle w defensywie. Zostali wypchnięci ze swej tradycyjnej roli w rodzinie (często na własne życzenie), a nie znaleźli dla siebie nowej.
Szkoła to w ogóle dominacja kobiet. Bywa, że nawet wf-u chłopaków uczy pani!

Ale jest jeszcze jeden czynnik.

Powstania bohaterskie choć jak zwykle przegrane

Nie ja go pierwszy zauważyłem (tak piszę tytułem asekuracji J).
To odwoływanie się do bohaterskich, choć bezsensownych i w efekcie wiecznie przegrywanych powstań musi powodować fatalne skutki.
Ciekaw jestem, jak naprawdę odbierane jest Muzeum Powstania Warszawskiego przez młodych ludzi. Że jest dla nich ono atrakcyjne, to rozumiem. Ale co zostaje w głowie?
Na mnie Muzeum robi przygnębiające wrażenie. Fakt, podzielam opinie krytyków Powstania. Tak jak oni uważam, że bilans strat i zysków per saldo jest b. niekorzystny. Niska jakość naszej pożal się boże ,,klasy politycznej’’ to m.in. efekt strasznych strat wśród najlepszych z tamtego pokolenia. Owszem, potem komuna zrobiła też swoje, ale tamte straty odczuwa się do dziś.
W każdym razie – z muzeum wychodzi się z taką wiedzą: powstańcy byli bohaterami, Niemcy byli okrutni, ale niestety, powstanie zakończyło się ogromnymi stratami wśród powstańców i ludności cywilnej oraz zagładą stolicy.
Czyli znowu przegraliśmy. I to ze Szkopami ale i Ruskimi.

Badania socjologów pokazują, że Polacy są zaskakująca mało dumni ze swojego państwa. Z czegoś to się bierze. A jednocześnie, jak pisałem wyżej, bardzo potrzebują pozytywnej identyfikacji z Polską.

I niech mi nikt nie mówi, że reprezentuję tu linię Organu Michnika itp. - przypomnę, że zdecydowanym krytykiem Powstania był m.in. Stefan Kisielewski.
A jemu wierzę jak mało komu, bo jego rodzina ze strony ojca wywodziła się z Rzeszowa J (miał w Rzeszowie dziadka, u którego spędzał wakacje itd. – polecam jego Dzienniki). I pewnie stąd jego zdroworozsądkowe, galicyjskie podejście do różnych warszawskich nieszczęsnych pomysłów, którymi stolica nas obdarzała.
I jeśli by ktoś ponownie zechciał przypisać mi poglądy ,,prosalonowe’’, to tym razem przypomnę, że wielkim przeciwnikiem kultu nieudanych powstań był Roman Dmowski.


SAVED TO WIN Robert Kubica, czyli nowa nadzieja Polaków

Robert Kubica w tydzień po nieprawdopodobnym wypadku w Montrealu, rwał się do kolejnego wyścigu! Wystartował niedługo po tym. A w rok później tam wygrał!
Niestety stało się to w momencie, gdy zaczynał się nieszczęsny mecz z Niemcami na EURO. Nie zobaczyłem wciągania na maszt biało-czerwonej flagi i nie usłyszałem Mazurka Dąbrowskiego. Aż chciałbym powiedzieć, że czekałem na to 30 lat…, choć to przecież niemożliwe. W latach siedemdziesiątych pasjonowaliśmy się z kumplami Formułą 1, ale był to za komuny sport dla nas tak zupełni egzotyczny, więc tym bardziej pociągający.
Coś tam pisał o wyścigach tygodnik Motor, gdzieś ktoś dostawał gazety motoryzacyjne z Zachodu. Naszym idolem był Nicki Lauda…
Dzisiaj, gdy oglądam transmisję z Formuły 1, wiem, że moi kumple, rozsiani po całym świecie, też oglądają Formułę 1 i Roberta Kubicę. A tośmy się doczekali, chłopaki?

Ja transmisje oglądam w koszulce z napisem SAVED TO WIN Robert Kubica. Tak, oczywiście nawiązuję do owego wypadku w Kanadzie…
Ale to, że Kubica jest takim twardzielem, nie wynika przypadkiem z tego, że dorastał poza Polską?


Muzeum Nieudanego Powstania czy Muzeum Polskiej Cywilizacji

Dlaczego nikt nie pomyślał o stworzeniu Muzeum Polskiej Cywilizacji?
Pokazującej chociażby nasz wkład w cywilizowanie wschodniej Europy?
A osiągnięcia naszego przemysłu? Kto wie na czym polega wyjątkowość kopalni w Wieliczce? Kto dziś pamięta o Ignacym Łukaszewiczu, pionierze w skali światowej przemysłu naftowego, do którego po naukę przybywali specjaliści z USA?
Czy pamięta się, że Lwów był piątym miastem w Europie, które założyło sobie tramwaj elektryczny?
Czy to nie pasjonujące, że budowa ogromnego przecież gmachu Teatru Wielkiego na początku XIX w. trwała tylko siedem lat? Jakie to musiało być wyzwanie organizacyjne, inżynierskie…
Czy w takim muzeum nie mogłaby się znaleźć makieta kanału Augustowskiego, przedsięwzięcia bez precedensu w tym czasie w Europie?
Albo makieta kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, powstałej w dwadzieścia lat po pierwszej linii kolejowej na świecie (w Anglii). Tylko dwadzieścia lat, w tamtych czasach (a popatrzmy na nasz dystans w budowie autostrad!). Linię od Warszawy do granic Królestwa oddano w cztery lata!

Czy nie na tym należało by budować tożsamość historyczną młodych Polaków?
Tu mamy ewidentne sukcesy.
I czy nie takie wzorce były bardziej dziś przydatne, gdy o znaczeniu narodów decyduje nie czyn zbrojny, ale wysiłek cywilizacyjny i potęga gospodarcza?
Może łatwiej byśmy wówczas zauważyli, jak fatalne dla naszego kraju jest to, że w dziedzinie absolutnie decydującej o przyszłości cywilizacyjnej każdego kraju, czyli dostępu do Internetu stoimy bardzo nisko w hierarchii europejskiej. Gorzej nie tylko niż Niemcy czy Włosi, ale nawet gorzej niż Słowacja, Litwa, a bodajże też Rumunia. Nie mówiąc o postsowieckiej przecież Estonii, która jest w tej dziedzinie światowym liderem.

I już na koniec.
Czy ja się doczekam powtórki Wembley 1973 czy Mundiali 1974 i 1982? Czy największe sukcesy naszej piłki będą kojarzyć mi się wyłącznie z komuną? I czy jedynym pocieszeniem dla mnie ma być to, że na tym EURO nie doszło jednak do finału Rosja-Niemcy?


A za tydzień:

- Jak Eurosojuz chce kontrolować Internet.
- Czy nie pora na akcję Wolna Szwecja w związku z wprowadzaniem tam ustaw zwanych orwellowskimi?
- I ani słowa o Bolku!

Ostatnie wpisy

  • "Niezwykle atrakcyjny" 11 listopada8 lis 2011W Warszawie zapowiadają się "atrakcje", jakich chyba nigdy dotąd nie odnotowano przy okazji Narodowego Święta Niepodległości. Szkoda tylko, że w tym zdaniu niezbędny jest cudzysłów.
  • Rozkaz: nie chwalić się11 sie 2011Inauguracja kampanii wyborczej Partii Przewodniej przeszła niezauważona -  afera wyborcza w Wałbrzychu i raport posła Andrzeja Czumy okazały się znacznie bardziej interesujące dla mediów. Na dodatek okazało się, że w czasie kampanii będzie jednak...
  • Kaczyński i pięćset kobiet20 lip 2011Sensacyjna wiadomość całkiem niedawno obiegła kraj - Jarosław Kaczyński, znany z zatwardziałego starokawalerstwa i ogólnej wstrzemięźliwości jeśli chodzi o kobiety, miał się spotkać nie z jedną, ba nawet nie z dwiema, ale od razu z pięciuset...
  • Kolczyk zamiast sierpa9 lip 2011Grzegorz Napieralski w swoim gabinecie zajęty był ważnymi dla partii sprawami - konkretnie ćwiczył przed lusterkiem swoje słynne uśmiechy. Był w tym mistrzem, ale wiedział, że nie wolno absolutnie zaniedbać niczego. Wybory zbliżały się szybkimi...
  • Uratuje nas koniec świata?25 cze 2011Nie tylko nadchodząca wielkimi kroki prezydencja, ale również kilka innych spraw spowodowało, że premier zaprosił do swojego gabinetu ministra Radka (dla przyjaciół Radosława) Sikorskiego. Donald Tusk zaczął od kwestii, która go niezmiernie...