Ustawowa poprawka ma być uchwalona z powodu byle jakiego, bo ujawnienia dochodów dwóch pracownic NBP. To spowodowało uruchomienie całej machiny legislacyjnej, która tworzą sejmowi prawnicy, komisje i podkomisje, Sejm w całości, komisje senackie, Senat w całości, Kancelaria Prezydenta i sam prezydent, a na końcu drukarnia produkująca parlamentarno - prezydenckie dzieła. Uruchomienie machiny pochłonie dużo pieniążków i tylko po to, żeby zaspokoić oczekiwania elektoratu uznającego, że żołądki są równe.Ale mniejsza z tym. Ciekawsza jest jakość owej poprawki, ponieważ ma ona ujawnić zarobki pracowników banku centralnego od 1995 roku. Można przewidywać, że jeśli wejdzie w życie, to uruchomi procesy odszkodowawcze. Bo inną jest sytuacja w której podejmuję pracę wiedząc, że moje zarobki będą lub mogą być jawne a inną, jeśli podejmuję pracę będąc zapewnionym, że zarobki nie zostaną upublicznione.
– O rzesz… Ten Kowalski to niby taki skromny emeryt, a to istny Krezus, przez dwa lata zgarniał co miesiąc całe dziesięć tysięcy – skręci się z zawiści sąsiad byłego dyrektora NBP, degustując pasztetową i kaszankę. Po czym, patrząc na wcale nieporysowane autko Kowalskiego, odczuje swędzenie w rękach. Toteż emerytowany dyrektor Kowalski pobiegnie do sądu. Raz, aby dać upust swej wściekłości a dwa, że może skapnąć parę złotych z państwowego odszkodowania.
Ujawnianie wysokości pensji konkretnych osób z imienia i nazwiska na średnim szczeblu zarządzania jest dziwactwem. Podobne przepisy zniechęcające do podjęcia pracy w banku centralnym obowiązują chyba tylko w Rumunii, w innych krajach ujawnia się co najwyżej siatkę dyrektorskich płac. Sprawa jest jednak poważniejsza i dużo szersza niż samopoczucie dyrektorów, bo dotyczy nieumiejętności stosowania przez polityków zdrowotnej zasady „lepiej zapobiegać, niż leczyć”, czyli na przykład lepiej jeść pyszną kiszoną kapustę i czosnek, niż łykać tabletki. Mówiąc inaczej, większości – sądząc po rezultatach - polityków obce jest myślenie systemowe, za to bliskie myślenie reaktywne i wycinkowe.
Reaktywność polega na tym, że za kwestię ujawnienia zarobków w NBP politycy się wzięli dopiero po nagłośnieniu sprawy dochodów dwóch urzędniczek. A wycinkowość, że ich radosna legislacyjna twórczość ma dotyczyć tylko zarobków w NBP. A dlaczego, dajmy na to, nie w Komisji Nadzoru Finansowego? Albo w Polskim Funduszu Rozwoju? Albo w wszystkich instytucjach publicznych? Jeżeli za miesiąc pojawi się informacja, że w którejś z nich dyrektor pionu ds. nadzoru suwnic poziomych zarabia tyle, że tak zwanemu prostemu człowiekowi w głowie się nie mieści, to co, znów będziemy uruchamiać legislacyjną machinę?
Przykładów na myślenie wycinkowe i reaktywne jest zresztą mnóstwo, obrazują one przy tym wagę myślenia systemowego. I tu już nie ma miejsca na żarty. Premier Donald Tusk zaczął mówić o farmakologicznej kastracji pedofilów po tym, jak wyszła na jaw sprawa mężczyzny podejrzanego o wielokrotne gwałcenie i więzienie córki. Pomijając, że z premierowego chciejstwa nic nie wyszło, to dlaczego nie mówił o tym wcześniej? O postępowaniu z więźniami mogącymi być chorymi psychicznie zaczęto dyskutować dopiero po mordzie na prezydencie Pawle Adamowiczu. Dlaczego nie wcześniej? Po tragicznej śmierci pięciu dziewczynek w escape roomie w Koszalinie zarządzono kontrole wszystkich takich pomieszczeń w Polsce. Okazało się, że na 500 skontrolowanych, tylko co dziesiąty escape room spełniał wszystkie warunki bezpieczeństwa a 69 zamknięto natychmiast. No i zajęto się zmianą przepisów dotyczących ich działalności. Dlaczego dopiero po koszalińskiej tragedii?
Są też przykłady myślenia systemowego. Minister Mariusz Kamiński ze swoim zastępcą Maciejem Wąsikiem zaprezentowali całościowy projekt ustawy o jawności życia publicznego. Można było dyskutować nad jego poszczególnymi zapisami, ale zamiast tego, jak informowały media, „rząd wstrzymał procedowanie”. Czyli projektem de facto zagrano w koszykówkę. Co dziwi podwójnie, bo raz, że premier pochodzi z świata finansów, więc powinien doceniać wagę systemowego podchodzenia do kwestii styku biznesu i polityki (nie wspominając o potrzebie rozumienia specyfiki Narodowego Banku Polskiego) a dwa, że prezes rządzącej partii przez lata całe mówił o potrzebie „rozbijania układów”. Oczywiście nie jesteśmy naiwni, wiemy jak się robi politykę, ale zdziwienie wypada wyrazić.
Patrząc na skutki niedomogów w myśleniu systemowym, należy w trybie pilnym uchwalić specustawę zobowiązującą każdego posła do zgłoszenia przynajmniej jednego projektu przepisów zapobiegających zdarzeniom, o których się dyskutuje namiętnie, choć nie zawsze mądrze, gdy już nastąpią. Zresztą do wszystkiego trzeba podchodzić z głową, o czym przekonał się pewien amerykański wielbiciel cudzych pieniędzy, który postanowił napaść na bank. Podjechał samochodem, założył kominiarkę i dopadł drzwi, które jednak z powodu przerwy obiadowej były zamknięte. Szarpał je miotając się kilka minut, aż przyjechała policja i potem oglądał już świat w kratkę.