Jest faktem, że szefowa włoskiego rządu ma bardzo dobre relacje osobiste z amerykańskim prezydentem. Znacznie lepsze niż Emmanuel Macron, nie mówiąc już o Friedrichu Merzu. Choć akurat ten ostatni ciężko pracuje, aby polepszyć relacje na linii Berlin-Waszyngton. Między innymi Niemcy co roku przeznaczają miliony dolarów na lobbing w amerykańskim Kongresie i tamtejszych think-tankach. I już dziś trzeba powiedzieć, że na pewno kanclerz Merz jest dla Donalda Trumpa ważniejszym punktem odniesienia niż Angela Merkel i Olaf Scholtz razem wzięci.
Giorgia Meloni, pierwsza kobieta-premier w dziejach Italii, wpisuje się w politykę Białego Domu, gdy chodzi o rosyjskie aktywa. Jednocześnie jej stanowisko to bardzo ważne wsparcie dla Królestwa Belgii, które jednoznacznie sprzeciwia się przekazaniu przez UE rosyjskich aktywów Kijowowi. Z prostego powodu: jeżeli na arenie międzynarodowej Rosja wytoczy za „kradzież aktywów” proces Unii Europejskiej i go wygra, to zapłacić będzie musiało państwo, na którego terytorium jest siedziba główna Komisji Europejskiej. Jak wiadomo, podobnie jak Rada Europejska i Parlament Europejski oraz szereg agencji unijnych, Komisja znajduje się formalnie na terytorium Belgii. Bruksela (w sensie stolicy Belgii, a nie siedzib instytucji UE) broni więc swoich interesów narodowych. Natomiast Rzym walczy o to, aby to nie Berlin czy w przyszłości, po roku 2027, Warszawa były głównymi partnerami w UE dla Waszyngtonu.
Można się z takimi decyzjami obu stolic nie zgadzać, ale mają one swoją logikę. I doprawdy byłoby nadużyciem szukanie w tym jakiegoś politycznego „drugiego dna”. Oczywiście zarówno Fratelli d'Italia Giorgii Meloni, jak i flamandzka partia N-VA Barta De Wevera, która jest głównym zapleczem rządu Królestwa Belgii, są w grupie politycznej Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w europarlamencie oraz partii EKR na poziomie europejskim (kieruje ją były premier PiS Mateusz Morawiecki). Jednak to nie konserwatywne pryncypia, ale interesy narodowe Italii i Belgi spowodowały, że oba te kraje (i chyba nie tylko one) wyłamują się z sankcyjnego muru wobec Rosji, promowanego przez niemiecką przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.