Koronawirus. Szumowski apeluje o rozsądek. „Jeśli ktoś ma objawy, ale nie był za granicą, to na 99 proc. grypa”

Koronawirus. Szumowski apeluje o rozsądek. „Jeśli ktoś ma objawy, ale nie był za granicą, to na 99 proc. grypa”

Łukasz Szumowski
Łukasz Szumowski Źródło: Newspix.pl / TEDI
– To nie jest film katastroficzny. (...) Jeśli nie będziemy panikowali, będziemy mieli większe szanse, aby pomóc osobom zakażonym – apelował Łukasz Szumowski w programie „Onet Opinie”. Minister zdrowia opowiedział też szczegółowo o wykryciu pierwszego przypadku koronawirusa w Polsce i procedurach, które zostały zastosowane.

Minister Szumowski w wywiadzie udzielonym Onetowi opowiedział o szczegółach wykrycia pierwszego przypadku w Polsce.

– O wynikach dowiedziałem się dziś w nocy. Ten człowiek dojechał autobusem do granicy niemiecko-polskiej i dalej wracał samochodem. Zadzwonił do lekarza pierwszego kontaktu, a ten powiedział mu, by zadzwonił do Inspekcji Sanitarnej, że ma wysoce prawdopodobne objawy. My dokładnie wiemy, kto to jest. Słyszałem, że ten człowiek czuję się już dobrze – potwierdził w rozmowie z Onetem o pierwszym pacjencie z koronawirusem w Polsce. – Dokładnie wiemy, kto był w autobusie z zarażonym na koronawirusa pacjentem – dodał Szumowski.

Minister tłumaczył też, że kwarantanna dotyczy ludzi zdrowych, a izolacja dotyczy ludzi chorych.– W tym przypadku wszystkie osoby, które miały kontakt z chorym są poddane kwarantannie. Natomiast hospitalizowane osoby to osoby, które mają już pewne objawy, mają wykonywane testy na obecność koronawirusa – wyjaśnił przypominając, że na czas kwarantanny osoby pracujące mają prawo do zasiłku chorobowego.

Szumowski powiedział, że na razie na świecie nie ma leku na koronawirusa. – Nie ma leku celowanego na koronawirusa. Pozostaje leczenie objawowe. Nawodnienie, leki przeciwzapalne, wspomaganie oddechu – tłumaczył minister. – Ale ja bym nie powiedział, że ten wirus jest tak bardzo niebezpieczny. On jest podobny do wirusa grypy. Jednak jego świadomość jest u nas od kilku miesięcy, natomiast świadomość grypy od 100 lat. Koronawirus rozprzestrzenia się stosunkowo łatwo, ale nie tak, jak np. wirus ospy. Śmiertelność wynosi na ten moment od 1 do 3 proc. – to zależy od wyliczeń – dodał.

Jednocześnie minister zdrowia apelował tez do Polaków o spokój. – Jeżeli mieszkaliśmy w Polsce i nie wyjeżdżaliśmy za granicę, a mamy obawy grypowe, to na 99 proc. będzie to grypa. Jeszcze jeden apel: nie stygmatyzujmy innych. Jeśli ktoś został wypuszczony ze szpitala to na pewno nie jest groźny. Musimy też zachować podstawowe zasady higieny – stwierdził.

Szumowski zapewnił też, że w sprawie rynku leków na ten moment nie ma zaburzonego łańcucha dostaw np. z Chin. – To nie jest film katastroficzny. (...) Jeśli nie będziemy panikowali, będziemy mieli większe szanse, aby pomóc osobom zakażonym – zaapelował.

Kim jest pacjent, który ma koronawirusa?

Prezes szpitala w Zielonej Górze Marek Działoszyński poinformował, że pacjent przybył do szpitala 2 marca, zostały pobrane on niego próbki i wykluczono, że był chory na grypę. Pacjent przyjechał z Niemiec i czuje się dobrze. Praktycznie od razu po powrocie do Polski zgłosił się do lekarza. Wcześniej miał być na karnawale w Nadrenii Północnej Westfalii.

Do Polski przyjechał autobusem. – W pierwszym wywiadzie epidemiologicznym pacjent podał, że podróżował samochodem osobowym – tak było po przekroczeniu polskiej granicy. Natomiast w Niemczech – do granicy w Świecku – podróżował autobusem – powiedziała lubuska inspektor sanitarna Dorota Konaszczuk. – Jest ustalona liczba osób podróżujących autobusem, w którym znajdował się pacjent zarażony koronawirusem, posiada ją Główny Inspektor Sanitarny – zapewnił wojewoda lubuski.

Stan pacjenta nie jest ciężki

Prezes szpitala w Zielonej Górze Marek Działoszyński przekazał, że pacjent przybył do szpitala 2 marca, zostały pobrane on niego próbki i wykluczono, że był chory na grypę. Jego stan nie jest ciężki. – Przebieg zachorowania tego pacjenta jest łagodny. Dzisiaj nie gorączkuje, pokasłuje, ale czuje się bardzo dobrze. Wykonamy kontrolne badania, kiedy wyniki badań będą negatywne, puścimy pacjenta do domu – powiedział na konferencji dr Jacek Smykał ze szpitala Zielonej Górze. – Jest cała kwestia kwarantanna rodziny, która jest teraz w domu i oczywiście wszystkie kontakty związane z jazdą autobusem, którym ten pacjent przyjechał z Niemiec – dodał.

Prezes szpitala dodał, że przebadano również dwóch innych pacjentów, jednak próbki okazały się ujemne i zostali oni wypuszczeni do domu. – Procedury, które wdrożyliśmy, przerobiliśmy w ubiegłym roku, szpital więc jest bardzo dobrze przygotowany. W sierpniu ubiegłego roku zmierzyliśmy się z bakterią New Delhi, wtedy przećwiczyliśmy stany epidemiologiczne. Samorząd województwa przekazał wtedy pół miliona złotych na sprzęt do szybkich badań laboratoryjnych, który teraz bardzo nam się przydaje – przekazała Elżbieta Anna Polak, marszałek woj. lubuskiego.

Czytaj też:
Minister Emilewicz podała szacowane straty dla polskiej gospodarki. Powodem koronawirus