A jeśli Chińczycy wylądują na jakiejś asteroidzie... Dr Rożek dla „Wprost”: To rozpala wyobraźnię

A jeśli Chińczycy wylądują na jakiejś asteroidzie... Dr Rożek dla „Wprost”: To rozpala wyobraźnię

Indyjski łazik Pragyan zjeżdża na powierzchnię księżyca
Indyjski łazik Pragyan zjeżdża na powierzchnię księżyca Źródło:Wikimedia Commons / Indian Space Research Organisation
Stany Zjednoczone, Chiny, Rosja, ale też Japonia czy Indie – po ponad pół wieku przerwy znów są chętni do lądowania na Księżycu. A także podboju innych części kosmosu. Tym razem kolejka jest dłuższa i z apetytem nie tylko na prestiż, ale i surowce. – Jest wiele asteroid i planetoid, rozpalających wyobraźnię. Bogatych w rzadkie surowce, których na Ziemi brakuje albo będzie brakować – mówi dr Tomasz Rożek, popularyzator nauki, autor serwisu Nauka. To Lubię

Michał Banasiak, „Wprost”: Powrót człowieka na Księżyc to dzisiaj potrzeba naukowa czy polityczna?

Dr Tomasz Rożek: To nie są dwie różne potrzeby. Tak jak nie ma dwóch osobnych budżetów na organizowanie misji z pobudek naukowych i dla celów wizerunkowych.

Przylądek Canaveral wystrojony jest w amerykańskie symbole, bo osiągnięcia w kosmosie to dla Amerykanów powód do dumy. To działa podobnie w Chinach czy w Indiach.

Ostatnio na Księżycu lądował indyjski łazik. W tamtejszej telewizji pokazywano to lądowanie na zmianę z premierem Modim, który machał flagą Indii i tuż po lądowaniu przemawiał do narodu.

Gdy Związek Radziecki wypuszczał w kosmos Sputnika czy Łajkę, wysyłał jednocześnie sygnał do obywateli: patrzcie, potrafimy zrobić coś takiego, jesteśmy najlepsi. Komunikacja wewnętrzna jest ważna politycznie, ale też pozwala uzasadnić duże wydatki, jakie ponosi się w związku z misjami kosmicznymi. Te misje są traktowane jako wyznacznik naukowej, ale i gospodarczej pozycji danego kraju.

Jeśli jakieś państwo chce dziś opierać swój rozwój na wiedzy i nie pozostawać w tyle względem innych, musi patrzeć w kosmos.

Indie aspirują do bycia w geopolitycznej elicie, więc muszą umieć wylądować na Księżycu.

Po czasach misji Apollo nie zapomnieliśmy jak latać na Księżyc, ale przez pięć dekad tego nie robiliśmy. Dlaczego?

Kiedy Amerykanie lądowali na Księżycu, budżet NASA był bardzo znaczącą częścią budżetu federalnego. Dziś to jego niewielki ułamek, a latanie na Księżyc to nadal bardzo droga sprawa. Mamy więc przyczyny finansowe zarzucenia organizowania załogowych misji. Druga kwestia to geostrategiczny wyścig USA ze Związkiem Radzieckim. Amerykanie go wygrali, więc napędzająca księżycowe misje rywalizacja się zakończyła. Dziś ten aspekt nieco się odradza, choć zmienili się gracze.

Chętnych i zdolnych do podboju kosmosu jest nieco więcej, a w najważniejszej dwójce Rosjan zastąpili Chińczycy. I trzecia rzecz: niesamowity rozwój robotyki. Bo to nie tak, że całkowicie przestaliśmy latać na Księżyc. Nie wysyłamy tam ludzi, bo roboty są w stanie zrobić to samo o wiele taniej.

Jest jeszcze coś, czego o Księżycu nie wiemy? Jest w stanie czymkolwiek nas zaskoczyć?

Cały wywiad dostępny jest w 37/2023 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.