Misiewicz twierdzi, że do klubu szedł pieszo. „Było wtedy bardzo ślisko w Białymstoku”

Misiewicz twierdzi, że do klubu szedł pieszo. „Było wtedy bardzo ślisko w Białymstoku”

Bartłomiej Misiewicz
Bartłomiej Misiewicz Źródło:Newspix.pl / PIOTR TWARDYSKO
Bartłomiej Misiewicz w rozmowie z dziennikiem „Fakt” zapewniał m.in., że nie przyjechał do klubu w Białymstoku służbową limuzyną. Wersja rzecznika MON nie zgadza się jednak z relacją jego kolegi, który towarzyszył mu w piątek 20 stycznia.

W poniedziałek 23 stycznia na łamach „Faktu” opisano wizytę rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza w jednym z klubów w Białymstoku. W artykule Radosława Grucy znajdujemy liczne wypowiedzi gości białostockiego klubu „WOW”, którzy w piątek 20 stycznia bawili się razem z Bartłomiejem Misiewiczem. Świadkowie opisują, jak rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej podjechał przed lokal luksusowym BMW. Przez całą zabawę towarzyszył mu ubrany na sportowo ochroniarz, którego sam Misiewicz miał przedstawiać jako funkcjonariusza Żandarmerii Wojskowej.

Misiewicz w rozmowie z „Faktem” zapewniał, że pamięta co robił w nocy z czwartku na piątek w lokalu. Dodał, że nie przyjechał do klubu służbową limuzyną, ale przyszedł z kolegami pieszo. Zapewnił, że pamięta ten fakt, ponieważ „było wtedy bardzo ślisko w Białymstoku”.

Jak podaje „Fakt”, inną wersję wydarzeń przedstawił Sebastian Łukaszewicz, członek gabinetu politycznego ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela, który miał towarzyszyć rzecznikowi MON w Białymstoku. Według jego relacji, o której pisze dziennik, Misiewicz był z ochroniarzem, a do klubu przyjechali limuzyną.

Poseł chce wyjaśnień od Macierewicza

Poseł Nowoczesnej Michał Jaros złożył interpelację w sprawie wyjścia do klubu Bartłomieja Misiewicza. Polityk w swoim piśmie zawarł kilka pytań do szefa MON Antoniego Macierewicza.

1. Czy rzecznik MON posiadał osłonę kontrwywiadowczą w trakcie pełnienia swojej misji w białostockim klubie WOW?

2. Czy był to wyjazd służbowy, a pan Bartłomiej Misiewicz korzystał ze służbowego pojazdu?

3. Ile kosztował dojazd, pobyt oraz powrót rzecznika MON z wspomnianego klubu do hotelu?

4. Jeśli był to pobyt prywatny, proszę uzasadnić skorzystanie z ochroniarza oraz samochodu służbowego.

twitter

„Limuzyna, ochroniarz, wódka dla wszystkich i podryw na pracę w MON”

Z przytaczanych przez „Fakt” relacji świadków wynika, że Misiewiczowi wręcz zależało na rozpoznaniu go przez uczestników imprezy. – Osiem czy dziesięć kolejek wszystkim w barze stawiał. Z kieszeni wyciągał setkę za setką, to była straszna wiocha – opisywał Paweł. Ten sam człowiek twierdził też, że rzecznik MON prosił DJ'a o przekazanie przez mikrofon, że jest na imprezie. Miał też usilnie szukać damskiego towarzystwa, co ostatecznie przyczyniło się do wcześniejszego opuszczenia lokalu. Jedna z dziewczyn twierdziła, że proponował jej podczas tańca pracę w MON. – Mówił mi, że ma narzeczoną, ale kocha wszystkie kobiety – opowiadał też Paweł.

Dziennikarza „Faktu” najbardziej poruszył fakt, iż w ferworze zabawy pracownik MON proponował przygodnie spotkanym osobom etat w ministerstwie. – A ty? Chcesz być ministrem obrony terytorialnej w kraju? – miał zagadywać ludzi w palarni. Następnego dnia rano wspólnie z ministrem Antonim Macierewiczem młody rzecznik prasowy pojawił się na uroczystym otwarciu punktu informacyjnego dla kandydatów do służby w Wojskach Obrony Terytorialnej.

Czytaj też:
Limuzyna, ochroniarz, wódka dla wszystkich i podryw na pracę w MON. Misiewicz „królem życia” w białostockim klubie

Źródło: Fakt