Hanna Gronkiewicz-Waltz zaznaczyła, że została „wprowadzona w błąd i oszukana”, gdyż poinformowano ją, że zarówno dyrektor BGN jak i pracownik Krzysztof Śledziewski przygotowujący decyzję, nie ma wiedzy o spłacie nieruchomości. Podkreśliła, że ma na to świadków. Taką informację przedstawił też na podstawie dokumentów przygotowanych przez biuro zastępca prezydent Warszawy w Radzie Miasta, o czym poinformowała na konferencji.
– W aktach sprawy znajdowała się korespondencja miasta stołecznego Warszawy prowadzona z Ministerstwem Finansów w roku 2010 roku jeszcze na dwa lata przed wydaniem decyzji, wówczas minister finansów napisał, że nie dysponuje dokumentacją związaną z wypłatą odszkodowania za nieruchomość położoną przy Chmielnej 70 na mocy układu zawartego pomiędzy rządem PRL a Królestwem Danii – mówiła. – Takich informacji nie było w ubiegłym roku już za czasów tzw. dobrej zmiany, nie byłoby zwrotu tej nieruchomości gdyby Ministerstwo Finansów wcześniej wydało decyzję administracyjną, a kiedy to zrobiło? Dopiero pod koniec ubiegłego roku - cztery lata po decyzji zwrotowej, kiedy temat zwrotu Chmielnej od pół roku był gorącym tematem medialnym – zaznaczyła.
Gronkiewicz-Waltz podkreśliła, że "zrobiła co do niej należało". - Zwolniłam pracowników dyscyplinarnie, ponieważ zaczęli tuszować dokumenty, na to są oczywiście dowody (...) wprowadzili mnie w błąd bądź nie wykazali się niektórzy odpowiednim nadzorem nad pracownikami jak choćby dyrektor BGN-u - dodała.