Były premier podkreślił, że jeżeli chodzi o „pożądany przez niego scenariusz”, wolałby, aby w ciągu dwóch lat, nawet bez jego udziału, doszło do zmiany politycznej. Wyjaśnił, że chodzi o zmianę, która „na nowo zakorzeni Polskę w Unii i jednocześnie zdoła wymazać ze zbiorowej europejskiej pamięci wszystko to, z czym niestety zaczyna się dziś kojarzyć nasz kraj pod rządami PiS”. – A przy okazji uwolni polską politykę od ciężaru długotrwałego konfliktu, którego sam jestem jednym z biegunów – dodał.
Według Donalda Tuska, polska opozycja „ma dziś zdecydowanie za dużo racji i za mało argumentów”. – To dotyczy również 500 plus. Hamletyzowanie opozycji, czyli co zrobić z tym programem, jest groźną pułapką. Ten dylemat musi być unieważniony, bo nie można się dłużej spierać, czy to dobra, czy zła decyzja – mówił i dodał, że należy ten problem „zdjąć z afisza”. – Nie ma sensu wchodzić w spór w tej sprawie. PiS robi wystarczająco dużo złych i istotnych rzeczy, żeby odnaleźć pole do zwycięskiej konfrontacji – ocenił.
„Polska stanęła okoniem wobec wszystkiego”
Szef Rady Europejskiej poruszył także kwestię uruchomienia wobec Polski artykułu 7.1 traktatu unijnego. – Polska – i to jest szokujące także dla Europy, a nie tylko dla proeuropejsko nastawionych Polaków – stanęła okoniem wobec wszystkiego, co dla Unii ważne. I to z rozmysłem, bo uważam, że rządzący nie są entuzjastami, delikatnie mówiąc, naszej obecności w Unii – skomentował.
Pytany o ewentualny „Polexit” Tusk stwierdził, że „w Brukseli jest ciągle gigantyczna nadwyżka nadziei”. – Co innego nie budzi jednak moich najmniejszych wątpliwości: dla PiS rachunek korzyści z obecności w UE sprowadza się do bilansu płatności, z całkowitym pominięciem innych korzyści, jak wspólny rynek, porządek prawny, gwarancje bezpieczeństwa itd. Dopóki nie jesteśmy płatnikiem netto, gra jest dla nich warta świeczki – ocenił.