Mikołaj Pawlak został zapytany przez dziennikarkę „Dziennika Gazety Prawnej” o to, czy jest zwolennikiem dawania dzieciom klapsów. – Klaps nie zostawia wielkiego śladu – powiedział Rzecznik Praw Dziecka. Pytany o to, skąd ma taką wiedzę i jaki ślad zostawia, Pawlak odpowiedział, że „trzeba rozróżnić, czym jest klaps, a czym bicie”. – Wiele osób nawet podniesienie głosu może uznać za przemoc – dodał. Zaznaczył przy tym, że „absolutnie nie wolno bić dzieci”. – I to jest bezwzględne. Koniec pieśni – powiedział.
„Dostałem od ojca w tyłek”
Rozmówca „DGP” przyznał, że chociaż jego synowie czasami „dają w kość”, to on nigdy ich nie uderzył. – Jednak sam z estymą wspominam to, że dostałem od ojca w tyłek – dodał. Wyjaśnił, że stało się to po tym, jak oblał nogę swojego brata denaturatem, a następnie ją podpalił. – Ojciec w porę zareagował. Tak, że przez dobrą chwilę nie mogłem siadać – zdradził Pawlak.
Rzecznik Praw Dziecka przyznał, że osoba sprawująca taką funkcję w Polsce ma większe kompetencje niż piastujący podobne stanowiska w innych krajach Europy i Świata. – Przede wszystkim może występować w sprawach indywidualnych, a nie tylko teoretycznie zgłaszać kierunki ochrony praw dziecka. Mogę wsiąść w auto i jechać ratować konkretne dziecko – przyznał Pawlak. Dodał, że sam był na kilku takich sprawach.
Czytaj też:
Pogrzeb 10-letniej Kristiny. Ważny apel matki dziewczynki