Zebrał 150 tys. zł na seicento dla Sebastiana K. Pieniądze oddał żonie

Zebrał 150 tys. zł na seicento dla Sebastiana K. Pieniądze oddał żonie

Seicento, które brało udział w wypadku z kolumną rządową
Seicento, które brało udział w wypadku z kolumną rządową Źródło:Newspix.pl / Michał Legierski
Po wypadku z udziałem kolumny rządowej ruszyła zbiórka pieniędzy na nowe auto dla Sebastiana K. 21-latek pieniędzy jednak nie zobaczy, ponieważ organizator akcji przekazał je żonie. Sprawa została umorzona przez prokuraturę.

Samochód Sebastiana K. został zniszczony podczas wypadku z udziałem kolumny rządowej przewożącej Beatę Szydło. Krótko po wydarzeniu z lutego 2017 roku ruszyła zbiórka na nowe auto dla kierowcy seicento. Za pośrednictwem serwisu Pomagam.pl zorganizował ją Rafał B., Polak mieszkający w Wielkiej Brytanii. Pomysłodawca akcji zakładał, że uda się zebrać 5 tys. zł, jednak zaangażowanie internautów przerosło jego oczekiwania. W zbiórce wzięło udział około 8 tys. osób, które wpłaciły w sumie ponad 150 tys. zł.

Jak przypomina RMF FM, Sebastian K. nie otrzymał zebranych dla niego pieniędzy, ponieważ Rafał B. przekazał całą kwotę żonie. Sprawa trafiła do krakowskiej prokuratury, która umorzyła śledztwo. Regulamin zbiórki zakładał bowiem, że pieniądze przekazywane za pośrednictwem serwisu są własnością osoby, która organizuje akcję. Według śledczych zachowanie Rafała B. było naganne z moralnego punktu widzenia, jednak nie można mu zarzucić przywłaszczenia mienia. Tym samym kierowca seicento nie otrzyma nawet złotówki.

Wypadek Beaty Szydło

Do wypadku rządowego audi wiozącego doszło 10 lutego 2017 roku w Oświęcimiu. Auto podczas manewru wyprzedzania zderzyło się z samochodem prowadzonym przez 21-letniego Sebastiana K.. Szefowa rządu po wypadku trafiła do Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, gdzie przebywała przez tydzień.

Przypomnijmy, we wrześniu 2019 roku stacja TVN24 przekazała informację o wynikach badań przeprowadzonych przez Biuro Ekspertyz Sądowych w Lublinie w związku z materiałym zabezpieczonym po wypadku kolumny rządowej. Specjaliści orzekli, że płyta, na której zarejestrowano nagranie z monitoringu, została uszkodzona mechanicznie, a danych nie da się odzyskać. Prokurator okręgowy z Krakowa Rafał Babiński stwierdził z kolei, że „od początku było wiadomo, że ten dowód nie ma żadnego znaczenia dla dalszego sprawy, bo to nagranie nie obejmuje miejsca zdarzenia przejazdu kolumny”. – To jest nagranie z budynku, który znajduje się kilkaset metrów od miejsca zdarzenia, ale obok, na równoległej ulicy – dodał.

Innego zdania jest Władysław Pociej, obrońca Sebastiana K., czyli kierowcy seicento biorącego udział w wypadku z limuzyną z kolumny rządowej. Jego zdaniem „jest wysoce prawdopodobne, jeśli nie graniczące z pewnością, że na tym nagraniu musiał być zarejestrowany samochód, który zatrzymał się bezpośrednio za Sebastianem tuż przed wypadkiem, a później na polecenie funkcjonariuszy ówczesnego BOR został przekierowany do natychmiastowego odjazdu w ulicę Orzeszkowej”. Pociej dodał, że wspomniane auto musiało dojechać do skrzyżowania położonego 300 metrów dalej, które było objęte monitoringiem. – Być może jest inaczej i nie mam racji, ale w moim przekonaniu bardzo prawdopodobne jest, że utraciliśmy możliwość ustalenia kierowcy tego samochodu, bezpośredniego świadka zdarzenia – podsumował.

Czytaj też:
Skarbówka stworzyła specjalną jednostkę. Będzie ścigać cyberprzestępców, patostreamerów i wyłudzaczy

Źródło: RMF FM