W sobotę 12 września w Dankowicach w powiecie bielskim miało dojść do incydentu, który mógł zakończyć się tragicznie. Szczegółowo całe wydarzenie opisał w rozmowie z portalem bielsko.info Kamil Kobierski. Mężczyzna podczas prac w ogrodzie słyszał strzały myśliwych. Po pewnym czasie zdał sobie sprawę, że odgłosy dochodzą z coraz bliższych odległości, a w pewnym momencie śrut miał zacząć uderzać w ogrodzenie posesji. – Dzieci wpadły w panikę, zaczęły krzyczeć, płakać – opisał pan Kamil. – Żona od razu zabrała je do domu, a ja zacząłem krzyczeć na myśliwych, którzy strzelali w naszym kierunku. Zaczęli uciekać. Udałem się więc za nimi w miejsce, gdzie się grupowali nad stawem. Na szczęście strzały umilkły – dodał mężczyzna.
Dochodzenie policji
Na miejsce zdarzenia została wezwana policja. Jak poinformował pan Kamil, funkcjonariusze mieli sporządzić notatkę. W poniedziałek mężczyzna złożył doniesienie na komisariacie. – Prowadzone jest dochodzenie pod kątem artykułu 160 Kodeksu karnego: narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężko uszczerbku na zdrowiu – poinformowała asp. Ilona Michalczyk z Komendy Miejskiej Policji w Bielsku-Białej, której słowa przytoczył portal bielsko.info.
„Nie ma mowy, by strzały komukolwiek zagrażały”
Wspomniane źródło podaje, że polowanie na kaczki i gęsi organizowane było przez Koło Łowieckie „Żbik” z Dankowic. Jego prezes stanowczo podkreślił, że „nie ma mowy, by strzały komukolwiek zagrażały”. – Bardzo restrykcyjnie podchodzimy do przepisów. Rozstawiamy myśliwych według wytycznych z geoportalu, w tym przypadku znajdowaliśmy się około 200 metrów od zabudowań. Poza tym strzały były oddawane pod ostrym kątem w górę. Doprawdy nie wiem, co tak rozsierdziło mieszkającego tam pana – powiedział prezes koła Tadeusz Lubański, cytowany przez bielsko.info.
Czytaj też:
Konie na drodze do Morskiego Oka? Joński: Jestem wkurzony i rozczarowany