W czwartek Ministerstwo Zdrowia podało, że badania laboratoryjne potwierdziły zakażenie koronawirusem u kolejnych 4280 osób. Z powodu COVID-19 zmarło 76 chorych. Łącznie od początku epidemii chorobę wykryto u 111 599 osób, zmarło 2867 z nich, wyzdrowiało 76 490 chorych.
Restrykcyjna polityka maskowa
Immunolog dr Paweł Grzesiowski podkreślił w rozmowie z PAP, że w tej chwili epidemia szerzy się w wyniku kontaktów międzyludzkich na wielu poziomach, w pracy, w szkole, podczas imprez towarzyskich i w placówkach medycznych. -Wskaźniki w tej chwili zakaźności, czyli reprodukcyjności wirusa są takie, że to jest 1,5 do nawet 1,7 czyli 10 osób zaraża 15 i dalej w postępie wykładniczym - powiedział.
Jak dodał, te wzrosty wynikają z tego, że nie wdrożono na czas procedur opóźniających multiplikację wirusa. - Niestety oznacza to, że trzeba bardzo pilnie wprowadzać bardzo poważne ograniczenia, przede wszystkim w komunikowaniu się ludzi ze sobą. Czyli powinniśmy zawieszać wszystkie niepotrzebne bezpośrednie spotkania z udziałem wielu osób, a jednocześnie walczyć o to, żeby nie dochodziło do zakażeń w instytucjach, które muszą pracować w trybie ciągłym, czyli w urzędach, szpitalach, POZ-ach, DPS-ach itd. Tam po prostu musi być restrykcyjna polityka maskowa - podkreślił Grzesiowski.
Rozproszone małe, kilkuosobowe ogniska
W jego ocenie, w tej chwili mamy do czynienia z innym zjawiskiem niż w marcu i kwietniu. - Mamy w tej chwili znacznie rozproszone małe, kilkuosobowe ogniska zakażeń i mamy co najmniej 6 województw, w których szybko narasta liczba zakażenia - zaznaczył immunolog. Podkreślił, że wirus przeniknął już do głębszej warstwy społeczeństwa, czyli nie jest już takim prostym zakażeniem, lecz występującym w dużym rozproszeniu. - I moim zdaniem niestety pierwotną przyczyną były wybory, podróże wakacyjne, wesela i otwarcie szkół. Nie mamy na to jednoznacznych dowodów, ale jednak wydaje się, że szkoły są bardzo istotnym ogniwem transmisji wirusa, bo dzieci chorują bezobjawowo, czyli nie wiemy, które dzieci przynoszą zakażenia do domu. Więc myślę, że edukacja szkolna jest w tej chwili jednym z ważniejszych źródeł przenoszenia choroby - ocenił Grzesiowski.
Autor: Edyta Roś