Kiedy pogrzeb Aleksandra Doby? Mimo sprawnych działań, sprowadzenie ciała trochę potrwa

Kiedy pogrzeb Aleksandra Doby? Mimo sprawnych działań, sprowadzenie ciała trochę potrwa

Aleksander Doba
Aleksander Doba Źródło:Newspix.pl / TEDI
Wciąż nie wiadomo kiedy ciało Aleksandra Doby trafi do Polski i w związku z tym, kiedy odbędzie się pogrzeb podróżnika. Jak jednak zdradza organizator wyprawy, w trakcie której Doba zmarł, formalności i transport ciała mogą potrwać 2-3 tygodnie.

Aleksander Doba zmarł 22 lutego tuż po zdobyciu Kilimandżaro. Jego ciało zostało sprowadzone z góry najpierw „na plecach” przewodników, następnie dwukołowym wózkiem i dopiero po pewnym czasie karetką. Jednak to nie koniec trudności, bo teraz ciało musi zostać sprowadzone z Tanzanii do Polski.

Sprowadzenie ciała potrwa nawet 2-3 tygodnie

Procedury sprowadzenia ciała do kraju zajmą trochę czasu. Utrudnieniem jest panująca pandemia koronawirusa.

Wszyscy uczestnicy naszej wyprawy mieli wykupione najwyższe ubezpieczenie, w ramach którego zostały pokryte koszty akcji ratunkowej, helikoptera i transport ciała. Z punktu widzenia organizatora wyjazdów wiem, że w trudnych sytuacjach z ubezpieczycielami bywa różnie. Tym razem jednak ubezpieczyciel - Warta stanął na wysokości zadania i o wszystko zadbał. Procedury załatwiane są ekspresowo – zapewnia w rozmowie z „Faktem” Łukasz Nowak z Klubu Podróżników Soliści, który organizował wyprawę, w której wziął udział Doba.

Nowak podkreśla także udział polskich dyplomatów. – Także konsulat bardzo poważnie potraktował sprawę. Ze względu jednak na pewne ograniczenia m.in. te w szpitalu związane m.in. z koronawirusem, trzeba jeszcze poczekać – informuje. – Takie procedury trwają zwykle od dwóch do trzech tygodni. Nie mamy jeszcze terminu uroczystości, ani nawet daty sprowadzenia ciała. Jak tylko będziemy znali datę, niezwłocznie poinformujemy o tym rodzinę zmarłego – podkreśla.

Nowak informuje, że obecnie w szpitalu w Moshi rozstrzyga się, czy niezbędna będzie sekcja zwłok podróżnika, który zmarł z przyczyn naturalnych. – Policja nie wszczęła postępowania – mówi Nowak, w rozmowie z „Super Expressem”. Podkreśla jednak, że konkretne przyczyny śmierci podróżnika wciąż nie są znane.

„Doba czuł się dobrze, nie było objawów choroby wysokościowej”

O ostatnich chwilach życia Doby, Nowak opowiedział w rozmowie z Polsat News. – C zuł się dobrze, nie było objawów choroby wysokościowej. Był z nim kontakt. Część zdobywców spotkała go w okolicach pierwszego z trzech wierzchołków Kilimandżaro. Rozmawiali z Aleksandrem, jak się czuje. Mówił, że jest w świetnej formie, krzyczał, że „Afryka dzika” i że jest szczęśliwy, chciał zdobyć szczyt – podkreślił.

Z relacji Nowaka wynika, że Aleksander Doba zmarł tuż po zdobyciu szczytu Kilimandżaro. – Olek zdobył szczyt o godz. 11 w poniedziałek. Przed wykonaniem zdjęcia poprosił o chwilę dwie minuty odpoczynku. Chwilę później stracił przytomność, a zaraz później funkcje życiowe – opowiadał. Mimo od razu podjętej reanimacji życia podróżnika nie udało się uratować. – J ego ciało zabezpieczono i sprowadzono do niższych obozów. Pomogli w tym m.in. pracownicy parku narodowego, na terenie którego wznosi się Kilimandżaro – dodał. Pytany o możliwą przyczynę śmierci Łukasz Nowak powiedział, że w takich sytuacjach bywa to zawał serca, ale nie chce spekulować.

Kim był Aleksander Doba?

Urodzony we wrześniu 1946 roku Aleksander Doba już w latach 80. zaczął uprawiać turystykę kajakową. Samotnie przemierzał coraz dłuższe dystanse, bijąc kolejne rekordy. Głośno było chociażby o jego wyczynie z 1989 roku, kiedy to przepłynął 5125 km w ciągu roku, mając do dyspozycji jedynie 26 dni urlopu na tego typu aktywności.

Doba opłynął kajakiem Bajkał i Morze Bałtyckie, a także jako pierwszy polskie wybrzeże. Jako pierwszy człowiek na świecie samotnie przepłynął Atlantyk z kontynentu na kontynent, korzystając wyłącznie z siły własnych mięśni. O jego wyprawie zakończonej w lutym 2011 roku rozpisywały się media na całym świecie.

Czytaj też:
Nie żyje Aleksander Doba. „Duma Pomorza Zachodniego”

Źródło: Fakt / SE.pl / Wprost.pl