Brutalna interwencja policji w Ustrzykach Dolnych? „Kazali mi się rozebrać do naga i robić przysiady”

Brutalna interwencja policji w Ustrzykach Dolnych? „Kazali mi się rozebrać do naga i robić przysiady”

Policja, zdjęcie ilustracyjne
Policja, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock / Trybex
„Gazeta Wyborcza” opisuje relację kilku młodych ludzi, którzy twierdzą, że są ofiarami brutalnej interwencji policjantów. Powodem miał być fakt, że nie chcieli podać funkcjonariuszom swoich danych. – Policjant włożył rękawiczki i dostałem „z liścia” w twarz i pięścią w brzuch. Potem kazali mi się rozebrać do naga i robić przysiady – mówi gazecie młody mężczyzna.

Całe zajście miało miejsce 3 marca w Ustrzykach Dolnych. Grupa czterech osób – dwóch mężczyzn i dwie kobiety w przedziale wiekowym od 19 do 23 lat – urządziła sobie ognisko w miejscu popularnym wśród młodych ludzi. Teren patrolowała jednak policja, która poprosiła imprezowiczów o wylegitymowanie się.

„Bałem się, czy przeżyję”

Kiedy grupa nie chciała okazać dokumentów, zaczęła się policyjna interwencja. I tu pojawiają się dwie wersje wydarzeń. Młodzi ludzie przekonują, że policjanci okazali się bardzo brutalni – skuli uczestników ogniska, spryskali ich twarze gazem łzawiącym i wrzucili do radiowozu, a po drodze do komendy celowo gwałtownie hamowali, by siedzący w radiowozie zatrzymani obijali się o ściany pojazdu.

Jeszcze gorzej miało być na samej komendzie – przekonuje cytowany przez gazetę Sebastian. – Policjant włożył rękawiczki i dostałem „z liścia” w twarz i pięścią w brzuch. Potem kazali mi się rozebrać do naga i robić przysiady – opowiada. Znieważana wulgarnymi słowami miała być także jedna z zatrzymanych młodych kobiet. – Bałem się, czy przeżyję – relacjonuje chłopak. Młodzi ludzie mieli być także zastraszani, by nie ujawniać tego, co miało miejsce na komendzie.

Policja ma swoją wersję wydarzeń

Od zarzutów odcina się jednak . – Czasem trzeba zastosować środki przymusu bezpośredniego. Ale gdy u młodych ludzi jest alkohol, to potem mówią, że policjanci przekroczyli uprawnienia. Jestem przekonany, że ci policjanci działali zgodnie z procedurami. Ale o niczym nie przesądzam. Wyjaśniamy tę sprawę, jedno postępowanie prowadzimy pod nadzorem prokuratora. Sprawą zajęło się także Biuro Spraw Wewnętrznych. Nie zawiesiłem tych funkcjonariuszy, bo nie ma do tego podstaw prawnych – mówi gazecie młodszy inspektor Aleksander Szymaszek, komendant powiatowy policji w Ustrzykach Dolnych.

Efektem policyjnej interwencji są zarzuty dla trzech osób. Dwóm osobom przedstawiono zarzuty znieważenia funkcjonariusza oraz naruszenia jego nietykalności cielesnej, a trzeciej znieważenia i wywierania wpływu na funkcjonariuszy w celu odstąpienia od czynności służbowych.

Czwarta osoba została wypuszczona do domu bez żadnych konsekwencji prawnych. Policja dodaje także, że jedna z młodych kobiet była trzeźwa, pozostałe osoby miały od jednego do blisko półtora promila alkoholu w organizmie.

Czytaj też:
Nieskuteczna interwencja w Rymaniu, wielka obstawa dla „Babci Kasi”. Policjanci: To kpina

Źródło: Gazeta Wyborcza