Maciej Wąsik dla „Wprost”: Tuska nie stać na podziękowanie mundurowym za pracę na granicy

Maciej Wąsik dla „Wprost”: Tuska nie stać na podziękowanie mundurowym za pracę na granicy

Maciej Wąsik
Maciej Wąsik Źródło:Newspix.pl / Damian Burzykowski
– Gdyby nie armatki wodne, nie dwunastu ale stu dwudziestu funkcjonariuszy zostałoby rannych na granicy. Jeżeli ktoś ma takie miłosierne podejście, niech idzie pracować do Caritasu albo innego ośrodka miłosierdzia. Przy granicy trzeba dbać o własnych ludzi – mówi Maciej Wąsik, wiceminister spraw wewnętrznych w rozmowie z „Wprost”.

Wprost: Od miesięcy Polska mierzy się z kryzysem migracyjnym na granicy. Jego apogeum było w ubiegłym tygodniu, teraz napięcie nieco opadło. Jak będzie się rozwijała sytuacja?

Maciej Wąsik: Jest szansa, że kryzys już bardziej nie będzie eskalował. Robimy wszystko, żeby doprowadzić do uspokojenia sytuacji. Rzetelnie umocniliśmy granicę. Mamy 180 kilometrów umocnionej granicy za pomocą koncertiny wojskowej (drut kolczasty żyletkowy – przyp. red.) w dwóch sznurach: naziemnym i na płocie. Mamy na granicy prawie 15 tys. wojska, 4 tys. strażników granicznych i 2 tys. policjantów. W miejscach, gdzie przewidujemy ataki, stacjonują oddziały prewencji. Ostatnimi czasy nigdzie nie udaje się w sposób trwały przerwać naszych zabezpieczeń przez służby Aleksandra Łukaszenki. Ponadto teren objęty stanem wyjątkowym kontrolują policjanci, wyłapując przemytników.

Opozycja twierdzi, że nawet 10 tys. migrantów przeszło przez granicę.

Opozycja mówi, że nawet 10 tys. migrantów dotarło do Niemiec. To jest zupełnie inna sprawa. Mamy różne szlaki migracyjne, a granica polsko-białoruska jest tylko jednym z nich. Nie wiemy, jaka część migrantów przedarła się u nas, a jaka przez szlak słowacki albo czeski. Litwini, którzy na początku najbardziej byli dotknięci tym kryzysem, mieli taktykę, że wszystkich, którzy przeszli granicę, zatrzymywali i lokowali w półotwartych ośrodkach. Często z tych ośrodków migranci uciekają i kierują się do Niemiec.

Źródło: Wprost