Dziennikarz Piotr Kraśko nieraz z poważną miną z ekranu upominał się o praworządność w Polsce w mądrych telewizyjnych dysputach. Tymczasem – jak się okazało – jeśli chodziło o jego prywatne sprawy, to prawo miał w głębokim poważaniu.
Po pierwsze, jeździł jak pirat i dwukrotnie odbierano mu prawo jazdy za przekroczenie punktów karnych. Po drugie, po utracie uprawnień do kierowania w 2015 r. po prostu dalej jeździł, choć to nad Wisłą przestępstwo. Gdy się mleko wylało i media wszystko opisały – przeprosił na Instagramie. Wkrótce wszyscy i tak o tym zapomną.
Sprawa Kraśki jest jednak czymś więcej. Pewnym symbolem patologii systemu, w którym nie umiemy czuwać nad ludźmi uznawanymi przez prawo za niebezpiecznych i eliminowanymi z dróg.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.