Kołodko i Kalicki przed komisją śledczą

Kołodko i Kalicki przed komisją śledczą

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prywatyzację Banku Śląskiego (BSK) należało przesunąć w czasie - powiedział w piątek przed sejmową komisją śledczą ds. banków b. wicepremier i minister finansów Grzegorz Kołodko. Zdaniem b. wiceministra finansów Krzysztofa Kalickiego, wycena akcji BSK została przeprowadzona rozsądnie, a błąd wynikał ze sposobu rejestracji świadectw depozytowych.

Komisja kontynuowała w piątek badanie sprawy prywatyzacji (BSK). Budziła ona kontrowersje m.in. z tego powodu, że w ofercie publicznej inwestorom sprzedawano akcje za równowartość 50 zł za walor, a na pierwszej sesji za akcje płacono ponad 13 razy więcej.

Kołodko ocenił, że prywatyzację BSK należało przesunąć w czasie i nie sprzedawać akcji podczas okresu "bańki" giełdowej, poprzedzającej krach z wiosny 1994 r.

Jednak - jak podkreślił - późniejszy termin byłby komentowany jako odebranie ludziom zysków przez rząd. Rząd był "pod presją manipulowanej przez media i grupy interesu, związanej także z neoliberalną grupą, machiny i bał się, by nie wpaść w pułapkę. Mówiono by wtedy, że oto rząd SLD-PSL hamuje prywatyzację" - powiedział Kołodko, pytany o możliwość wstrzymania sprzedaży akcji BSK jesienią 1993 r.

Przypomniał, że w momencie objęcia przez niego teki ministra finansów, prywatyzacja BSK już została przeprowadzona.

"Na pewno można było powiedzieć +nie+ i poczekać" - dodał. Jego zdaniem, wiele osób uwierzyło, że skoro debiut giełdowy BSK był po cenie ponad 13-krotnie wyższej od ceny sprzedaży, to akcje te mogły dalej drożeć. "To jest nieprawda, bo te akcje będą musiały się załamać" - podkreślił.

"Ja nie rozumiałem tej prywatyzacji. Nie rozumiałem wtedy, dlaczego BSK został sprzedany w ofercie publicznej po ewidentnie zaniżonej cenie - spekulacyjnie zaniżonej w efekcie +balona+, który był wtedy na giełdzie" - mówił Kołodko.

Z drugiej strony - wyjaśniał - rząd "był pod presją" przeprowadzania programu restrukturyzacji banków. Przypomniał, że na początku lat 90. w wielu krajach europejskich doszło do kryzysu w sektorze bankowym, podczas gdy w Polsce - taki kryzys nie miał miejsca.

Kalickiego posłowie pytali o wycenę akcji BSK. Zdaniem byłego wiceministra finansów, była ona przeprowadzona rozsądnie. Błąd wynikał ze sposobu rejestracji świadectw depozytowych.

Potwierdzenie świadectw depozytowych było niezbędne do zapisania akcji na rachunkach inwestycyjnych przed złożeniem zleceń giełdowych. W sumie akcje BSK kupiło w ofercie publicznej w 1993 r. ponad 820 tys. inwestorów, płacąc równowartość obecnych 50 zł za akcję. W dniu debiutu za akcje BSK płacono 675 zł. Po wejściu banku na giełdę w styczniu 1994 r. okazało się, że w obrocie znalazła się niewielka pula akcji, głównie pracowniczych, w związku z opóźnieniami w potwierdzaniu świadectw depozytowych.

Kalicki podkreślił, że wzrosty kursów akcji na przełomie 1993 i 1994 r. były "kompletnie nieracjonalne", ponieważ nie uzasadniała ich żadna analiza fundamentalna - czyli odwołująca się do sytuacji i rezultatów finansowych spółek.

Zdaniem Kalickiego, w sytuacji potwierdzenia nieznacznej części świadectw depozytowych, należało zawiesić giełdowe notowania BSK.

Ówczesną sytuację na giełdzie porównał do sprzedaży wody. "To tak, jak z ceną wody na pustyni - gdy jest jedna szklanka wody i 100 ludzi" - podkreślił, wyjaśniając, że w sytuacji wysokiego popytu, ceny mogą osiągać bardzo wysokie poziomy.

Dodał, że jego poprzednicy w resorcie finansów, którzy przygotowywali BSK do prywatyzacji i wyceniali akcje przed ofertą publiczną, "mieli dwie metody wyceny, działali zgodnie z prawem".

"Uważam, że wyceny w sensie technicznym były prowadzone, jak na wiedzę w tamtym okresie, w sposób rozsądny" - dodał Kalicki.

Podkreślił, że jeżeli były prezes BSK Marian Rajczyk wiedział, że cena akcji jest "z kapelusza" (takiego sformułowania użył w czwartek Rajczyk podczas przesłuchania - PAP), powinien był natychmiast reagować.

Kalicki dodał, że "w dużym stopniu" dystansuje się od krytycznych opinii zawartych w raporcie NIK o prywatyzacji BSK. Dodał, że gdy resort finansów ustosunkowywał się do raportu, on sam zwracał uwagę na konieczność pokazania faktów, ponieważ wiele z ocen NIK szło "za daleko".

Posłowie pytali Kalickiego, czy w czasie gdy pełnił funkcję wiceministra, sprawą prywatyzacji Banku Śląskiego interesowali się politycy i instytucje zagraniczne.

Kalicki wyjaśnił, że zainteresowanie polityków prywatyzacją było naturalne. "Opozycja atakowała, koalicja broniła i tylko w tym zakresie miałem do czynienia z politykami. Nie miałem sytuacji, że polityk zgłosiłby się do mnie i w jakiś sposób naciskał" - powiedział.

Odnosząc się do zainteresowania prywatyzacją polskiego sektora bankowego ze strony podmiotów zagranicznych, Kalicki powiedział, że tylko raz zdarzyła się sytuacja, gdy przedstawiciel jednej z ambasad zasugerował, co powinien robić minister finansów. Kalicki miał odpowiedzieć: "suwerenny minister, suwerennego kraju nie będzie tak się zachowywał". Były wiceminister nie ujawnił o jaką ambasadę chodzi, nie podał także szczegółów tej rozmowy.

Wyjaśnił, że prywatyzacją interesowały się zagraniczne instytucje finansowe, takie jak Bank Światowy czy Międzynarodowy Fundusz Walutowy, w związku m.in. z kredytami udzielanymi Polsce. Kalicki dodał, że minister finansów był zobowiązany do składania raportów związanych z postępami w restrukturyzacji banków i całej gospodarki.

Podczas przesłuchania powróciła też sprawa tzw. "listy Pęka", zawierającej jakoby nazwiska akcjonariuszy BSK, w tym - znane osoby. Kalicki powiedział, że nigdy się z nią nie spotkał.

Posłów interesowało, czy Kołodko, po objęciu funkcji wicepremiera, interesował się prywatyzacją BSK. Były wicepremier wyjaśnił, że decyzje o prywatyzacji banków wiązały się z dwoma celami - prywatyzacja miała służyć poprawie jakości zarządzania w banku oraz maksymalizacji przychodów dla budżetu.

Kołodko wielokrotnie krytykował "liberalne" koncepcje gospodarcze, politykę monetarną Narodowego Banku Polskiego i przedstawiał swoje poglądy na rolę państwa. Na pytanie o potencjalne trudności z obroną krajowych interesów gospodarczych w globalnej gospodarce, odpowiedział: "o własne państwo trzeba dbać jak o własną źrenicę w oku. Jedną z form złego państwa jest państwo zbyt rozdęte i zbiurokratyzowane, ale także i państwo za słabe". Dodał, że niektórym środowiskom, np. związkom zawodowym, trudno odnaleźć się we współczesnym świecie.

Obecną sytuację banków w Polsce Kołodko uznał za bardzo dobrą. Podkreślił, że sektor jest zróżnicowany, bez niczyjej dominacji, silnie dokapitalizowany i z bogatą ofertą. Zwrócił też uwagę na dobre regulacje dla sektora bankowego, przynoszące korzyść gospodarce.

Odnosząc się do historii prywatyzacji polskich banków, b. wicepremier wyraził pogląd, że gdyby można było sprzedać inwestorom zagranicznym połowę sektora, a połowę - rodzimemu sektorowi prywatnemu, zapewniłoby to lepszy rozwój gospodarczy. Przyznał, że na ten temat poglądy są różne.

Kołodko wspomniał też o swojej rozmowie z wiceministrem finansów Stefanem Kawalcem w stołówce resortu finansów. Według Kawalca - relacjonował Kołodko - termin prywatyzacji BSK był najkorzystniejszy z punktu widzenia zachęcenia ludzi do inwestowania na giełdzie, która wówczas jeszcze była nowością w Polsce.

Poseł Andrzej Dera (PiS) dociekał, dlaczego na temat prywatyzacji BSK Kołodko rozmawiał z Kawalcem akurat w stołówce. "To żadna tajemnica, opisałem to w książce" - mówił Kołodko. "Nie czytałem jej" - odparł Dera. "A to niedobrze. Trzeba czytać dobre książki, bo wtedy ma się mniej pytań, a więcej wiedzy. Poszedłem do stołówki po to, po co także pewnie pan chodzi. Akurat spotkałem pana ministra Kawalca i przysiadłem się do niego" - powiedział Kołodko.

B. wicepremier przekazał komisji dwie swoje książki, jednocześnie prezentując je fotoreporterom. Poprosił też o "kliknięcie na maila" konkluzji z prac komisji. "Mój adres to:..." - mówił. "Dziękuję, na pewno sobie poradzimy" - przerwał mu przewodniczący komisji Adam Hofman (PiS).

Hofman dodał, że dla niego wartością przesłuchania Kołodki jest to, że do opinii publicznej przebiły się "wartości inne niż neoliberalne" w poglądach gospodarczych.

Kołodko był wicepremierem i ministrem finansów w rządzie Waldemara Pawlaka (w latach 1994-1995, po Marku Borowskim i pełniącym obowiązki szefa resortu finansów Henryku Chmielaku), następnie w rządach Józefa Oleksego (1995-1996) oraz Włodzimierza Cimoszewicza (1996-1997), pełnił te funkcje również w rządzie Leszka Millera (2002-2003).

Kalicki był wiceministrem finansów od czerwca 1994 r. do grudnia 1996 r.

ab, ss, pap