Strajk włoski w hipermarketach

Strajk włoski w hipermarketach

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. M. Stelmach/WPROST
Strajk włoski w sieciach handlowych w całej Polsce przebiega spokojnie. Klienci hipermarketów są obsługiwani trochę wolniej, niż zwykle - powiedział wiceszef Sekcji Krajowej Pracowników Handlu NSZZ "S" Dariusz Okrasa.

 

Dodał, że tylko nieliczni klienci zdecydowali się na robienie zakupów w święto Bożego Ciała. "Sprzyja nam również pogoda. Polacy chcą spędzać swój czas w gronie rodzinnym " - podkreślił.

"Chcemy zwrócić uwagę naszym parlamentarzystom, by zaczęli przestrzegać naszych praw i tym samym przestali lekceważyć najważniejsze święta państwowe i religijne" - powiedział Okrasa.

Przewodniczący Sekcji Krajowej, Alfred Bujara poinformował, że do strajku włoskiego przystąpiły m.in. sieci Carrefour, Real oraz Tesco. "W licznych placówkach sieci Real klienci są obsługiwani w 100 proc. przez pracowników agencji pracy tymczasowej. Cieszymy się, że pracownicy tej sieci dostali dzień wolny" - dodał.

Przewodniczący zwrócił uwagę, że właściciele hipermarketów zachowują się nieuczciwie wobec swoich pracowników. Wyjaśnił, że niektórzy z nich proponowali swoim pracownikom 100 proc. dodatkowe wynagrodzenie za przyjście do pracy i wykonywanie obowiązków. "Kasjerzy mają dosyć dodatkowych 30 zł, chcą mieć wolne święto" - podkreślił. "Z kolei inni szefowie sieci handlowych zastraszają swoich pracowników, zapowiadając, że ich praca będzie monitorowana przez kamery" - powiedział Bujara.

Jak poinformował przewodniczący w czwartek swoje sieci zamknęły m.in. Auchan, Biedronka, Galerie Centrum, Rossmann oraz większość małych sklepów spożywczych.

W Warszawie strak, m.in. w sieciach Carrefour oraz Real przebiegał spokojnie. Kasjerzy obsługiwali swoich klientów nieco wolniej, niż zwykle. Do kas ustawiały się kolejki liczące maksymalnie kilka osób. Osoby robiące zakupy, rozumiały postulaty pracowników handlu, z drugiej jednak strony zwracały uwagę, iż otwarte hipermarkety w niedziele i święta są dla nich dużym ułatwieniem i wygodą.

W czynnych w czwartek poznańskich, konińskich i kaliskich marketach nie było widać przed południem, by pracownicy uczestniczyli w strajku włoskim. Jedynie Tesco w Kaliszu podjął pewną formę protestu, polegającą na nieco wolniejszym niż zwykle obsługiwaniu klientów. Nie powodowało to jednak kolejek przy kasach i zniecierpliwienia klientów.

Jedna z tamtejszych kasjerek - pragnąca zachować anonimowość - powiedziała PAP, że "ręczne nabijanie kodów byłoby dla niej zbyt uciążliwe i pozbawione sensu". Przyznała, że szczególnie w tak piękny dzień chciałaby pojechać z dziećmi "nad wodę", ale "nawet za marne grosze opłaci jej się znosić te uciążliwości".

Normalnie - jak w dni świąteczne i niedziele - obsługują w czwartek klientów markety Kaufland w Kaliszu i Koninie. Podobnie jest w sklepach Lidl w tych miastach. "Nam się nie opłaca strajkować. A dobra praca to szansa na premie i podwyżki" - powiedziała jedna z kasjerek w kaliskim sklepie tej sieci. Jej koleżanka w konińskim Lidlu na pytanie o strajk tylko się uśmiechnęła.

W czwartek - tak jak w niedziele - pracują w Koninie markety Hypernowa, Nomi i wszystkie butiki, stoiska i punkty usługowe zlokalizowane pod wspólnym dachem największego obiektu handlowego w tym mieście - "Galerii nad Jeziorem". W Kaliszu otwarte są Media Markt, Nomi i Carrefour, zamknięte zaś największe sklepy wielkopowierzchniowe jak Makro i Leroy Merline. W Poznaniu i okolicach nie pracują supermarkety sieci Biedronka i Auchan, w Koninie zamknięte są m.in. placówki Intermarche.

Na Dolnym Śląsku do strajku włoskiego supermarketów przyłączyły się m.in. Tesco, Carrefour, Kaufland oraz Real - poinformował Andrzej Kletwik, przewodniczący Związków Zawodowych przy Real Wrocław.

Kletwik wyjaśnił, że strajk w formie strajku włoskiego potrwa cały dzień i dla klientów jest praktycznie nieodczuwalny. "Dzisiaj staramy się pracować wolniej tylko za jedną osobę. Często z braku ludzi do pracy wykonujemy prace za kilka osób. Dzisiaj pracujemy tylko za siebie" - mówił Kletwik.

Oznak protestu nie było widać w górnośląskich sklepach sieci hipermarketów, których pracownicy deklarowali podjęcie w czwartek strajku włoskiego. Jednocześnie większość parkingów przy supermarketach zapełniona była w niewielkim stopniu - na zakupy w centrach handlowych zdecydowali się tylko nieliczni klienci.

W obu zabrzańskich hipermarketach sieci Real kolejki do kas nie tworzyły się, a pracownicy obsługiwali je normalnie. Pytani przez PAP nie chcieli jednak powiedzieć, dlaczego nie uczestniczą czynnie w proteście. Podobna sytuacja miała miejsce również w sklepach należących do sieci Carrefour. Obsługiwanych tam kas było więcej niż zwykle, a pracownicy sczytywali kody paskowe czytnikami.

Pracownicy hipermarketu Carrefour w Chorzowie wyjaśniali PAP, że o formie i skali protestu nie zostali ostatecznie poinformowani, więc w nim nie uczestniczą. Większość z nich wskazywała też, że nie zależy im specjalnie na dniu wolnym w święto. "Skoro mogę tego dnia normalnie zarobić, a jest trochę luźniej niż zwykle - bo niewielu klientów, to dlaczego mam nie przyjść do pracy?" - wskazała pani Katarzyna.

ab, pap