Młodszy brat ofiary, 50-letni Mirosław pracował na roli w niewielkiej miejscowości Dąbrówka. Jak relacjonuje „Super Express”, pewnego dnia poprosił on 73-letniego Wacława, by ten pomógł mu naprawić kombajn, który według rolnika miał nie działać tak, jak powinien. Jako że brat słynął z dobrej ręki do podobnych napraw, zgodził się.
Tragedia na polu. 73-latek zmiażdżony przez kombajn
– Podłączyliśmy traktor i Wacław zaczął wszystko przeglądać. Ja poszedłem na chwile do domu, by przynieść bratu wody. W tym czasie usłyszałem potworny krzyk. Wybiegłem na zewnątrz i zobaczyłem, że kombajn wciąga brata – cytuje 50-latka dziennik.
Według jego dalszej relacji, w ratowanie brata zaangażował się też sąsiad, który próbował trzymać go za koszulę. Zaraz potem udało się szybko wyjąć kluczyki i wyłączyć silnik w kombajnie. – Wacek do połowy tkwił w maszynie i nie dawał znaku życia – dodaje rolnik.
Nie żyje brat rolnika. „Maszyna go zmiażdżyła”
– Nie dało się go wyciągnąć, niebieska koszulka w której pracował była porwana i zwisała na wale. Po prostu maszyna rozebrała i zmiażdżyła go – opisuje załamany brat ofiary. 73-latek po zdarzeniu został przetransportowany śmigłowcem LPR do szpitala w Warszawie. Po kilku dniach nawet odzyskał przytomność, ale na krótko. Wskutek wewnętrznych wylewów zmarł po trzech tygodniach od wypadku.
Mirosław nie może się pogodzić ze stratą brata. O wypadek obwinia siebie. – Nigdy w życiu nie daruję sobie tego, że zostawiłem Wacka samego przy pracującym kombajnie – wyznaje w rozmowie z „Super Expressem”.
Czytaj też:
Groźny wypadek na Lubelszczyźnie. Jeleń wpadł do samochodu, potrzebny był dźwig