Dariusz Grzędziński, „Wprost”: Nie chciałbym zaczynać od straszenia czytelników, ale zapoznając się z pani niedawnymi wypowiedziami, można tam znaleźć niepokojące diagnozy – inflacja medyczna wyższa niż ta właściwa, potencjalne problemy z dostępnością usług medycznych czy pogorszenie jakości tych usług. Gdyby spróbować dziś stworzyć hierarchię tych zagrożeń, co byłoby na jej szczycie?
Anna Rulkiewicz: Inflacja dodatkowo wzmacnia wszystkie problemy, które mamy już teraz w ochronie zdrowia. Ma wpływ na wzrost wynagrodzeń i jak pan słusznie zauważył, inflacja medyczna jest już wyższa od tej ogólnej. Wyzwaniem są spore braki kadrowe jeśli chodzi o personel medyczny. Dziś jest to rynek lekarzy, pielęgniarek i to te grupy dyktują warunki. Dodatkowo w lipcu rząd ustanowił minimalne wynagrodzenie dla personelu medycznego i to wymusiło podwyżki również w sektorze prywatnym. Duży skok wysokości wynagrodzeń jest wyzwaniem dla pracodawców w branży medycznej, chociaż dla samego personelu jest dobry.
Powiedziałabym więc, że najważniejszymi problemami są dziś inflacja i kwestie zapewnienia kadry. To dwie główne bolączki.
A kolejne?
Na pewno nieefektywność systemu, bo nawet rekordowe środki na ochronę zdrowia w 2023 r., ponad 6 proc. PKB i ponad 160 mld zł, będą w dużym stopniu pochłonięte przez inflację. Większość kosztów to w tej chwili wynagrodzenia, a nie procedury medyczne i nie widzimy znaczącej poprawy dostępności czy jakości. System działa wybiórczo i koncentruje się tylko na niektórych obszarach – w tej chwili są to: diagnostyka obrazowa, laboratoryjna, zaćma czy endoprotezy. Reszta pozostaje bez zmian i wszelkie wzrosty finansowania pochłania inflacja medyczna.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.