Jest śledztwo ws. finansów LPR, ale też PO

Jest śledztwo ws. finansów LPR, ale też PO

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. M. Stelmach/Wprost 
Prokuratura Okręgowa w Warszawie potwierdziła, że prowadzi śledztwo dotyczące podejrzenia wyprowadzenia pieniędzy z LPR na podstawie fikcyjnych umów, o czym pisze "Gazeta Wyborcza".

Według "GW", zarzut "poświadczenia nieprawdy w celu wyłudzenia pieniędzy" warszawska prokuratura chce postawić wiceprezesowi LPR Wojciechowi Wierzejskiemu. Podobny zarzut ma dotyczyć także kilku innych czołowych działaczy LPR i Młodzieży Wszechpolskiej.

"Działania prokuratury nie doprowadziły jeszcze do tego, by zasadne było stawianie komukolwiek zarzutów" - oświadczyła rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Katarzyna Szeska.

Dodaje ona, że czynności w śledztwie "są prowadzone dynamicznie, na bieżąco przesłuchiwani są świadkowie i weryfikowane są dokumenty. W zależności od ustaleń poczynionych w śledztwach, wynikających między innymi z ustaleń biegłych oraz innych dowodów w sprawie, prokuratura podejmie decyzje co do toku dalszych czynności" - czytamy w specjalnym komunikacie Szeskiej.

W poniedziałek Szeska oświadczyła, że stołeczna prokuratura okręgowa przejęła z Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu śledztwo w sprawie poświadczenia nieprawdy w deklaracji podatkowej Jana S., za co grozi za to do 8 lat więzienia. Szeska powiedziała PAP, że w tym śledztwie "odgrywa inną rolę niż podejrzanego" - nie chciała ujawnić jaką.

"Zakres tego postępowania obejmuje okoliczności, wynikające z podejrzenia wyprowadzania pieniędzy z Ligi Polskich Rodzin na podstawie fikcyjnych umów cywilno - prawnych" - potwierdza Szeska.

Według informacji "GW", dowodami w sprawie są zeznania byłych członków Ligi i podpisane przez Wierzejskiego fikcyjne umowy o dzieło z młodymi wszechpolakami i członkami partii, którzy rzekomo robili dla Ligi "ekspertyzy".

Gazeta pisze, że w trakcie miesięcznego śledztwa zebrała dowody, iż te rzekomo zlecone, wykonywane i opłacone prace miały służyć rozliczeniu się partii z państwowych dotacji. "W rzeczywistości pieniądze wypływały do prywatnych kieszeni. Gazeta dotarła do dwóch mało znanych osób - księgowy LPR Waldemar Styś i zatrudniony przy partii jako pracownik fizyczny Jan Staciwa wypłacili z kont Ligi 1,4 mln zł" - czytamy w poniedziałkowym tekście "GW".

Autorzy artykułu powołują się m.in. na opinię Macieja Eckardta, b. rzecznika prasowego LPR, dziś wicemarszałka województwa kujawsko-pomorskiego, na temat Ligi. Uważa on, że "Liga to sprywatyzowany za coroczną państwową dotację folwark. Jest sprywatyzowaną partią polityczną i niczym więcej".

Wierzejski już w weekend zapowiedział pozwanie do sądu "Gazety Wyborczej" za ten tekst; powtórzył to w poniedziałek. Rzecznik LPR Krzysztof Bosak wspomniał też, że procesy będą wytaczane wszystkim powtarzającym "oszczerstwa wobec Ligi".

Szeska podała, że ten sam prokurator, który prowadzi śledztwo dotyczące finansów LPR, prowadzi też śledztwo w sprawie wyprowadzania gotówki z komitetów wyborczych Platformy Obywatelskiej, za co też grozi kara do 8 lat więzienia.

Szczegółów tego śledztwa, podobnie jak tego dotyczącego LPR, prokuratura nie podaje, poza stwierdzeniem, że oba te postępowania toczą się w sprawie, a nie przeciwko komukolwiek i że nie zebrano na razie podstaw do stawiania zarzutów.

pap, ss