Podczas konferencji prasowej Mariusz Błaszczak poinformował o wynikach kontroli, którą zlecił w Dowództwie Operacyjnym. Dotyczyła ona tajemniczego obiektu, który znaleziono w lesie pod Bydgoszczą. Wiele wskazuje na to, że rakieta odnaleziona pod Bydgoszczą to rosyjski pocisk manewrujący Ch-55.
Rosyjska rakieta pod Bydgoszczą. Błaszczak o uchybieniach
Jak się okazuje, 16 grudnia Centrum Operacji Powietrznych otrzymało od Ukrainy informację o obiekcie zbliżającym się do polskiej granicy, który może być rakietą. – Procedury i mechanizmy reagowania zadziałały prawidłowo do poziomu dowódcy operacyjnego, który nie wywiązał się właściwie ze swoich obowiązków – oświadczył szef MON.
Dodał, że wojsko nie poinformowało rządu o zaistniałej sytuacji. – Dowódca operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków, nie informując mnie o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej, ani nie informując Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i innych przewidzianych w procedurach służb – tłumaczył.
Co więcej, jak wynika ze słów ministra obrony narodowej, w raporcie, który otrzymał, miały się znaleźć nieprawdziwe informacje. – W sprawozdaniu operacyjnym Dowództwa Operacyjnego z dnia 16 grudnia, które otrzymałem, znalazła się informacja, że w dniu 16 grudnia nie odnotowano naruszenia ani przekroczenia przestrzeni powietrznej Rzeczypospolitej Polskiej, co – jak później się okazało – było nieprawdą – wyjaśnił polityk.
Szef MON odpowiada na zarzuty ws. rosyjskiej rakiety
Mariusz Błaszczak zdementował medialne doniesienia, jakoby odmówił poszukiwania obiektu oraz skierowania na miejsce dodatkowych żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej. – Ta prośba nigdy nie została do mnie skierowana. Gdyby tak było oczywiście wyraziłbym zgodę, co zawsze robię w takiej sytuacji. Po drugie Dowódca Operacyjny zgodnie z obowiązującymi w Wojsku Polskim procedurami jest zobowiązany do samodzielnego uruchomienia takiego poszukiwania, co niejednokrotnie było przez niego realizowane – zaznaczył.
Szef MON zapowiedział, że ewentualne decyzje personalne lub dyscyplinarne zostaną podjęte po konsultacji z Andrzejem Dudą.
Wcześniej szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generał Rajmund Andrzejczak zapewnił w rozmowie z RMF FM, że poinformował swoich przełożonych o incydencie, ale unikał wskazania dokładnej daty przekazania informacji. – Wtedy, kiedy miało to miejsce – stwierdził jedynie.
Rakieta pod Bydgoszczą jednak pochodziła z Rosji?
Według nieoficjalnych ustaleń RMF MF, Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych miał stwierdzić, że pocisk manewrujący Ch-55 przyleciał do Polski zza wschodniej granicy naszego kraju. Jasne jest, że w naszej armii nie ma podobnego uzbrojenia ani w magazynach, ani tym bardziej na wyposażeniu.
Tym samym kładzie to kres spekulacjom, mówiącym o rzekomym wystrzeleniu podobnej rakiety na polskim poligonie podczas testów obrony powietrznej. Nasz kraj nie dysponuje takimi pociskami czy systemami rakietowymi, zdolnymi je wystrzelić.
Czytaj też:
Co pod Bydgoszczą robił pocisk rakietowy? „Nie całą wiedzą możemy się dzielić”Czytaj też:
Duda skomentował sprawę rakiety spod Bydgoszczy. „To jest dla mnie jako prezydenta RP najważniejsze”