Groził detonacją na pomniku smoleńskim. Nowe fakty ws. Krzysztofa B.

Groził detonacją na pomniku smoleńskim. Nowe fakty ws. Krzysztofa B.

Pomnik Ofiar Tragedii Smoleńskiej
Pomnik Ofiar Tragedii Smoleńskiej Źródło:Newspix.pl / Pawel Sonnenburg
Onet dotarł do nowych informacji w sprawie mężczyzny, który wszedł na pomnik smoleński i groził detonacją. Krzysztof B. złożył wyjaśnienia i czeka na opinię biegłych lekarzy psychiatrów. Służby zastosowały policyjny dozór.

W sobotę, 14 października na pomnik Ofiar Tragedii Smoleńskiej na pl. Piłsudskiego w Warszawie wszedł zamaskowany mężczyzna. Wywołał duże zamieszanie, ponieważ przekonywał, że miał przy sobie bombę i groził jej detonacją, a w ręku trzymał przedmiot przypominający zapalnik.

Pomnik smoleński. Groźby Krzysztofa B.

Powiadomiona o zagrożeniu policja podjęła decyzję o wyłączeniu z ruchu terenu wokół placu, a na miejsce zdarzenia wezwano specjalistyczny oddział kontrterrorystyczny oraz policyjnych negocjatorów. Po kilku godzinach pertraktacji mężczyzna zszedł z pomnika i oddał się w ręce funkcjonariuszy, którzy go obezwładnili.

Wtedy okazało się, że Krzysztof B. nie miał przy sobie materiałów wybuchowych ani innych niebezpiecznych przedmiotów. Mimo to usłyszał dwa zarzuty związane ze stworzeniem sytuacji sprawiającej pozory niebezpiecznej oraz zmuszaniem służb groźbą do wykonywania jego poleceń. Mężczyźnie grozi kara do ośmiu lat pozbawienia wolności.

Warszawa. 38-latek zdradził swój motyw

Jak podał Onet, B. ma 38 lat i mieszka poza Warszawą. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie potwierdził w rozmowie z Onetem, że mężczyzna złożył już wyjaśnienia. – Swoje zachowanie tłumaczył chęcią osiągnięcia rozgłosu, a także chęcią stworzenia tzw. wirala w mediach społecznościowych – powiedział prokurator Szymon Banna.

Rzecznik podkreślił, że 38-latek twierdzi, że nie chciał zrobić nikomu krzywdy. Onet ustalił nieoficjalnie, że mężczyzna chciał wykorzystać swoją popularność do nagłaśniania międzynarodowych afer szpiegowskich. Śledczy mają podejrzewać go o niepoczytalność, w związku z czym oceną jego stanu zdrowia zajmą się biegli lekarze psychiatrzy.

Służby podjęły decyzję o zastosowaniu wobec 38-latka środka zapobiegawczego w postaci dozoru policji, który – zdaniem prok. Banny – „jest środkiem wystarczającym dla osiągnięcia celów postępowania przygotowawczego”. – Oczywiście nikt nie twierdzi, że to przestępstwo nie jest poważną sprawą, bo grozi za to do ośmiu lat więzienia. Rzeczywistego zagrożenia jednak nie było – podsumował w rozmowie z Onetem.

Czytaj też:
Rozbój w Gdańsku. Para Polaków groziła maczetą obywatelowi Gruzji
Czytaj też:
Ciało kobiety w lesie w Puławach. „To zaginiona 29-latka”

Źródło: WPROST.pl / Onet