Śmierć po zatruciu galaretą. Wiadomo, kiedy będą szczegółowe wyniki

Śmierć po zatruciu galaretą. Wiadomo, kiedy będą szczegółowe wyniki

Karetka pogotowia. Zdjęcie ilustracyjne
Karetka pogotowia. Zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock / DarSzach
Wciąż nie wiadomo, co było bezpośrednią przyczyną zgonu mężczyzny, który zatruł się galaretą wieprzową z targowiska w Nowej Dębie. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu poinformował w rozmowie z TVN24, kiedy znane będą szczegółowe wyniki sekcji zwłok.

W środę, 21 lutego, Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu poinformowała, że śledczy uzyskali pierwsze wyniki sekcji zwłok Jurija N. – 54-letniego obywatela Ukrainy, który zmarł po zjedzeniu kupionej na targowisku w Nowej Dębie galarety wieprzowej. Badanie nie przyniosło jednak odpowiedzi na pytanie o bezpośrednią przyczynę zgonu. Do tego potrzebne będą kolejne ekspertyzy.

Jak przekazał w rozmowie z TVN24 rzecznik tarnobrzeskiej Prokuratury Okręgowej, szczegółowe wyniki sekcji zwłok będą znane dopiero za cztery miesiące.

Zatrute mięso na targowisku w Nowej Dębie. Zarzuty dla małżeństwa

Dramat w Nowej Dębie rozegrał się w sobotę 17 lutego. Po spożyciu galarety wieprzowej trzy osoby z objawami ostrego zatrucia pokarmowego trafiły do szpitala. 54-letni Jurii N. zmarł po niespełna 2,5 godzinach od wezwania pomocy. Lekarze zdołali pomóc dwóm seniorkom – 67-latce i 72-latce. Tego samego dnia RCB rozesłało alert o zatrutym mięsie do odbiorców na terenie części woj. podkarpackiego. „Uwaga! Nie jedz mięsa z targowiska w Nowej Dębie (powiat tarnobrzeski). Wysokie ryzyko zatrucia zagrażającego życiu. Jeżeli masz objawy zatrucia – dzwoń na 112” – ostrzeżono mieszkańców.

Zarzuty w tej sprawie usłyszało małżeństwo, które sprzedawało zatrutą galaretę – 56-letni Wiesław i 55-letnia Regina S. Chodzi o „narażenie człowieka na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia”. Podejrzani przyznali się, ale odmówili składania wyjaśnień. Po zatrzymaniu przez policję małżeństwo mówiło, że sprzedawało produkty domowej produkcji, aby dorobić. – Przyznali się, że hodują trzodę i dla podreperowania budżetu domowego wyrabiają wędliny, które sprzedawali na terenie Nowej Dęby — mówiła podinspektor Beata Jędrzejewska-Wrona, rzeczniczka Komendy Policji w Tarnobrzegu.

Próbki galarety trafiły również do analizy w Państwowym Instytucie Weterynaryjnym w Puławach. Dyrektor instytutu, prof. Stanisław Winiarczyk, przekazał, że stężenie azotynu sodu wahało się od 16 do 19 tysięcy miligramów na kilogram produktu. Dopuszczalna norma to 100-150 miligramów. Według dyrektora substancja mogła zostać dodana do wyrobu przez pomyłkę.

Czytaj też:
Śmiertelne zatrucie mięsem w Nowej Dębie. Policja zatrzymała dwie osoby
Czytaj też:
Śmierć po zatruciu galaretą. Są wyniki próbek z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego

Źródło: TVN24