Śmierć po zatruciu galaretą. Są wyniki próbek z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego

Śmierć po zatruciu galaretą. Są wyniki próbek z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego

Kadr z programu Uwaga!
Kadr z programu Uwaga! Źródło: X-news/Uwaga
Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach przeanalizował próbki galarety, którą zatruły się trzy osoby na Podkarpaciu.

O wynikach analizy poinformował „Fakt”. W galarecie wieprzowej domowej produkcji nawet o 200 razy została przekroczona zawartość konserwantu, azotynu sodu.

Zatrute mięso na targowisku w Nowej Dębie. 54-latek zmarł

Próbki trafiły do analizy w Państwowym Instytucie Weterynaryjnym w Puławach. Dyrektor instytutu, prof. Stanisław Winiarczyk powiedział, że stężenie azotynu sodu wahało się od 16 do 19 tysięcy miligramów na kilogram produktu. Dopuszczalna norma to 100-150 miligramów. Według dyrektora substancja mogła zostać dodana do wyrobu przez pomyłkę.

Azotyn sodu jest solą kwasu azotawego i sodu. W przetwórstwie mięsnym jest stosowany jako substancja konserwująca żywność (E250). Celem jest hamowanie rozwoju bakterii Clostridium botulinum wytwarzającej jad kiełbasiany.

Dramat w Nowej Dębie rozegrał się w sobotę 17 lutego. Po spożyciu galarety trzy osoby z ostrym zatruciem pokarmowym trafiły do szpitala. 54-letni Jurii N. zmarł niespełna po 2,5 godzinach od wezwania pomocy. Lekarze zdołali pomóc dwóm seniorkom– 67-latce i 72-latce.

Tego samego dnia RCB rozesłało alert o zatrutym mięsie do odbiorców na terenie części woj. podkarpackiego. „Uwaga! Nie jedz mięsa z targowiska w Nowej Dębie (powiat tarnobrzeski). Wysokie ryzyko zatrucia zagrażającego życiu. Jeżeli masz objawy zatrucia – dzwoń na 112” – ostrzegało.

Zarzut dla małżeństwa

Zarzut w tej sprawie usłyszało małżeństwo – 56-letni Wiesław i 55-letnia Regina S. Chodzi o „narażenie człowieka na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia”. Podejrzani przyznali się, ale odmówili składania zeznań. Po zatrzymaniu przez policję małżeństwo mówiło, że sprzedawało produkty domowej produkcji, żeby dorobić.

– Przyznali się, że hodują trzodę i dla podreperowania budżetu domowego wyrabiają wędliny, które sprzedawali na terenie Nowej Dęby — mówiła podinspektor Beata Jędrzejewska-Wrona, rzeczniczka Komendy Policji w Tarnobrzegu.

Czytaj też:
Zatrucie mięsną galaretą. Są wyniki sekcji zwłok obywatela Ukrainy


Źródło: Fakt, WPROST.pl