Tuż po godzinie 22 w poniedziałek 18 marca Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych przekazało, że nieuzbrojony bezzałogowy statek powietrzny MQ9 Reaper sił powietrznych USA w Europie stracił łączność z bazą. Do zdarzenia doszło podczas zaplanowanego wcześniej kwartalnego treningu na lotnisku w miejscowości Mirosławiec w województwie zachodniopomorskim. Dowództwo nie przekazało szczegółowych informacji na temat incydentu. Wiadomo było jedynie, że służby zostały postawione w stan gotowości. Zabezpieczano obszar poza lotniskiem, gdyby maszyny nie udało się posadzić w obrębie wojskowej bazy
Jak informowało RMF FM, podejmowano próby sprowadzenia maszyny na ziemię. Dron MQ9 Reaper ma wbudowane specjalne systemy, które pozwalają na automatyczne lądowanie w miejscu wcześniej wyznaczonym. W kolejnym komunikacie opublikowanym tuż przed godziną 23 podano, że maszyna lądowała awaryjnie. „Przyziemienie nastąpiło zgodnie z procedurami w zabezpieczonym terenie niezamieszkanym. Miejsce zostało zabezpieczone” – napisano w oświadczeniu Dowództwa Generalnego.
Wyjaśnieniem okoliczności zdarzenia zajmuje się Żandarmeria Wojskowa.
Drony MQ-9 Reaper – co o nich wiadomo?
Za produkcję dronów MQ-9 Reaper odpowiedzialna jest firma General Atomics Aeronautical Systems. Z maszyn korzystają przede wszystkim Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych oraz Wielkiej Brytanii. Rozpiętość tych dronów to 20 m, długość – 11 m, a wysokość blisko 4 m. Masa to ponad 2 tony.
W Mirosławcu w województwie zachodniopomorskim znajduje się 12. Baza Bezzałogowych Statków Powietrznych. Jej główne zadania to realizacja przedsięwzięć szkolenia taktycznego, bojowego, specjalistycznego, ogólnowojskowego i uzupełniającego a także organizowanie przedsięwzięć szkoleniowych i udział w przedsięwzięciach szkoleniowych wojsk i sztabów organizowanych na wyższych szczeblach dowodzenia w ramach procesu zgrywania operacyjnego i taktycznego
Czytaj też:
Wiceszef rosyjskiego MSZ trafił do szpitala. Zwrócono uwagę na symboliczny momentCzytaj też:
Przemówienie Władimira Putina przerwane. Ludzie nie dali mu dojść do głosu