Samolot zniszczył światła na lotnisku w Pyrzowicach

Samolot zniszczył światła na lotnisku w Pyrzowicach

Dodano:   /  Zmieniono: 
W niedzielę po południu na lotnisku w Pyrzowicach k. Katowic udało się przywrócić pierwszą kategorię naprowadzania samolotów na pas startowy. Port utracił ją minionej nocy, kiedy hiszpański samolot z powracającymi z Bejrutu polskimi żołnierzami na pokładzie, podchodząc do lądowania, zniszczył kilkadziesiąt świateł naprowadzających na odcinku prawie 900 m.

Nikomu nic się nie stało, ale samolot jest poważnie uszkodzony. Krótko po wypadku służby lotniskowe szacowały, że brak tzw. świateł podejścia może powodować perturbacje w pracy lotniska. Przy gorszej pogodzie niektóre samoloty, pilotowane przez mniej doświadczonych pilotów, nie mogłyby wylądować. Udało się jednak w części odtworzyć uszkodzoną ścieżkę naprowadzania.

"Kluczowe było ponowne uruchomienie świateł w osi pasa startowego. Prace trwały do późnego popołudnia. W efekcie udało się odtworzyć system świateł naprowadzania w uproszczonej formie. Jest to wystarczające do odzyskania pierwszej kategorii w tym zakresie, a to oznacza, że z tego powodu nie dojdzie do żadnych zakłóceń w pracy portu" - zapewnił rzecznik lotniska, Cezary Orzech.

Do incydentu doszło w nocy z soboty na niedzielę, krótko po zmianie czasu z letniego na zimowy. Zdefektowany boeing 737-800 należy do hiszpańskich linii lotniczych Air Europa. Wynajęła go Organizacja Narodów Zjednoczonych do transportu żołnierzy wracających z misji pokojowej w Libanie. Na pokładzie było 114 polskich żołnierzy i 11 członków załogi.

"Lampy świateł podejścia, naprowadzające maszyny na pas, są różnej wysokości, od kilkudziesięciu centymetrów do ponad 10 metrów. Podchodząc do lądowania maszyna zeszła zbyt nisko, kadłubem, silnikami i skrzydłami ścinając lampy na odcinku ok. 870 metrów" - relacjonował rzecznik.

Mimo to samolot bezpiecznie wylądował. Pasażerowie słyszeli towarzyszący urywaniu lamp łomot, ale nie odczuli tego. Po lądowaniu maszyna została skierowana na płytę postojową. Prawdopodobnie minie kilka tygodni, zanim będzie mogła odlecieć. Blacha samolotu jest pognieciona, maszyna ma m.in. potłuczone światła i być może uszkodzone silniki. Straty mogą sięgać kilkuset tysięcy, a nawet kilku milionów dolarów.

Na lotnisku samolot zniszczył w sumie kilkadziesiąt świateł w pasie podejścia, zarówno typu flash (migających), jak i kierunkowych. W niedzielę po południu nadal trwało precyzyjne szacowanie szkód; wiadomo, że sięgną kilkunastu tysięcy dolarów. Lotnisko jest ubezpieczone m.in. od podobnych wypadków.

Po incydencie trzeba było także sprawdzić, czy na pasie nie leżą elementy uszkodzonych lamp lub hiszpańskiego samolotu, mogące zagrażać innym maszynom. Lądujący jako następny samolot linii Wizz Air musiał krótko czekać w powietrzu.

Według przedstawicieli portu, ze strony służb lotniskowych cały proces lądowania prowadzony był prawidłowo. Okoliczności i przyczyny incydentu wyjaśnia komisja ds. badania wypadków lotniczych, której przedstawiciele rozpoczęli już pracę w Pyrzowicach, m.in. zabezpieczając ślady. W nocy nad lotniskiem była mgła, ale widoczność pozwalała na lądowanie.

Przedstawiciele lotniska nie chcą dywagować, czy przyczyną wypadku był przede wszystkim błąd pilota. Sprawę bada także prokuratura. Decyzją prokuratora pilotowi pobrano krew, która będzie zbadana na zawartość alkoholu.

Gdyby nie udało się przywrócić sprawności świateł naprowadzania, lotnisko straciłoby na jakiś czas ważny element systemu nawigacyjnego, pogarszając tym samym swoją kategorię lotniczą. Przy złych warunkach pogodowych, np. w jesiennej mgle, nie wszystkie samoloty mogłyby tam lądować.

Zamówienie u fińskiego producenta i instalacja nowych lamp potrwają maksymalnie trzy tygodnie. Wówczas lotnisko ponownie będzie dysponować rozbudowanym, a nie jedynie uproszczonym, systemem świateł naprowadzania. Incydent nie spowodował opóźnień samolotów ani innych perturbacji w pracy portu.

ab, pap