Internauci maja dość piratów drogowych. Youtuber Buczooo musiał się tłumaczyć

Internauci maja dość piratów drogowych. Youtuber Buczooo musiał się tłumaczyć

Dodge Challenger, zdjęcie ilustracyjne
Dodge Challenger, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Wikimedia Commons / Elise240SX
Ostatnie miesiące przyniosły na polskich drogach serię poważnych wypadków samochodowych i wznowiły debatę na temat bezpieczeństwa. Doszło nawet do tego, że youtuber i policja musieli tłumaczyć się ze zdarzenia, do którego doszło wiosną tego roku.

Youtuber Buczooo to Robert Buczyński, którego kanał na YouTube posiada pół miliona subksrypcji. Dominuje tam tematyka samochodowa, a na nagraniach widać, że gospodarz lubi szybkie samochody. Nietrudno znaleźć momenty, w których stara się zaimponować swoim pasażerom przyspieszeniem prowadzonych przez siebie aut.

Youtuber Buczooo i pogawędka z policjantem

9 października w sieci przypomniano fragment z jednego z filmów Buczooo. Zarejestrowano na nim, jak prowadzący dodge'a challengera influencer pędzi ulicami warszawskich Bielan. Na zmianę przyspiesza i zwalnia w oczekiwaniu na reakcję siedzącego obok mężczyzny. Widać zresztą, że pasażer nie ma zapiętych pasów, o czym on sam mówi zresztą w momencie napotkania patrolu policji.

Oburzenie internautów wywołała jednak inna kwestia. Chodziło o wymianę zdań, do której doszło pomiędzy youtuberem i funkcjonariuszem. Policjant nie zatrzymał się, by poprosić o dokumenty, a jedynie uciął sobie krótką pogawędkę z influencerem. W żartach pytał go, czy ma zabrać mu prawo jazdy, czy już to zrobiono. Na końcu pada propozycja wyścigu.

– Ale będę jechał tyłem – żartuje Buczooo, ustawiony w odwrotnym kierunku do policyjnego auta. Następnie oba samochody rozjeżdżają się w swoje strony. Zdarzenie to opisywane jest przesadnie jako „udział policjanta w wyścigu po ulicach Warszawy”, ale już samo nietypowe podejście funkcjonariusza wzbudziło wątpliwości wśród internautów.

Buczooo tłumaczy się z kontrowersyjnych nagrań

Dziennikarze „Wyborczej” tak postanowili zapytać o to stołeczną policję oraz youtubera. KSP nagrania nie chciała komentować.
– Na podstawie zamieszczonego w sieci nagrania nie można jednoznacznie i bezsprzecznie stwierdzić, że autor/bohater filmu został zatrzymany przez patrol policji. Przy założeniu, że tak było, to także po obejrzeniu materiału trudno określić, gdzie i kiedy miało to miejsce. W związku z powyższym nie komentujemy tego nagrani – odpowiadał podkomisarz Jacek Wiśniewski.

Jak sytuację opisał Buczyński? – Policjant chciał się po prostu żartobliwie przywitać. Zakładam, że już się z nim widziałem wcześniej. Mieszkam tam od urodzenia, nie mam żadnych znajomych w policji, nie znam nikogo z policji, ale policjanci często robią sobie nawet zdjęcia ze mną. Po prostu lubią materiały, które wrzucam – tłumaczył.

– Jestem przeciwko piractwu drogowemu, nigdy nie dopuściłbym nawet do sytuacji, w której jestem blisko ryzyka narażenia kogoś na utratę życia. Jedno jest pewne, jeżdżę z głową – podkreślał. Na pytanie o szybką jazdę, którą potwierdzałyby reakcje jego pasażerów, też miał odpowiedź. – Głośne auta dają takie wrażenie – stwierdził.

Przejazd na czerwonym, „bączki” na ulicy

Na obronę służb przytoczył jeszcze zdarzenie, które jego samego stawia w nie najlepszym świetle. – Zachowanie policji z reguły jest adekwatne do sytuacji, ostatnio dostałem punkty karne, bo zagapiłem się na światłach i przejechałem po żółtym świetle. Dostałem 15 pkt i 500 złotych – mówił, opisując tymi słowami przejazd przez skrzyżowanie na świetle czerwonym.

„GW” wypomniała youtuberowi, jak wprowadzał swój samochód w kontrolowany poślizg na publicznej drodze. Kiedy policjanci udzielili mu pouczenia, miał przyznać, że nie jest to jego pierwszy raz. – Myślałem, że tam jest droga zamknięta. Więcej tam nie wróciłem – odniósł się do tamtego zdarzenia.

Czytaj też:
Trzaskowski zapowiada zmiany po tragedii w Warszawie. „Ulice to nie tory wyścigowe”
Czytaj też:
Ostrzejsze kary dla „drogowych zabójców”? Polacy nie mają wątpliwości. Sondaż dla „Wprost”

Opracował:
Źródło: Gazeta Wyborcza