Kulisy powstawania Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Czyj „pomnik” tak właściwie odsłonięto?

Kulisy powstawania Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Czyj „pomnik” tak właściwie odsłonięto?

Nowa siedziba Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie
Nowa siedziba Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie Źródło: PAP / Paweł Supernak
Muzeum Sztuki Nowoczesnej na placu Defilad w Warszawie w końcu zostało otwarte. W meczu, kto zbuduje w stolicy więcej spektakularnych gmachów kultury, liberałowie zdobywają honorowy punkt na 3:1 z konserwatystami. Czyj pomnik w postaci kontrowersyjnego białego gmachu właśnie odsłonięto? Sztuki współczesnej, Warszawy czy duetu Gronkiewicz-Waltz – Trzaskowski?

W 1992 roku Ewa P. Porębska, późniejsza redaktorka naczelna „Architektury-Murator”, a dziś zapewne jedna z najbardziej wpływowych postaci polskiej architektury, nakręciła film „Czerwony Pałac”. W podsumowaniu konkursu architektonicznego na przebudowę warszawskiego placu Defilad wypowiadali się wszyscy święci – architekci, samorządowcy, historycy. Jeśli posłuchać tonu tych wypowiedzi, łatwo uwierzyć w obiegową mądrość: Pałacu Kultury i Nauki nie wyburzono na fali dekomunizacji tylko dlatego, że transformacyjnej Polski nie było na to stać.

Propozycja, którą wybrano w międzynarodowym konkursie, nie była jednak tak daleko od całkowitej destrukcji.

Projekt Andrzeja Skopińskiego i Bartłomieja Biełyszewa miał podkreślać sylwetkę gmachu. Zakładał okolenie placu Defilad koroną wysokich budynków, zniżających się ku Pałacowi, a do tego odtwarzać sieć przedwojennych ulic kwartału. „Pekin” miał jednak przestać być niepodzielnym królem warszawskiego horyzontu.

To, co stało się po niezrealizowaniu projektu, mówi chyba najlepiej o Polsce lat 90. Nie da się zrobić bardziej nie-miejsca niż spontaniczny, zalegalizowany szlabanami i stróżówkami, parking. Dosłownie każdy inny pomysł, włącznie ze zdarciem nawierzchni i pozwoleniem, by teren wokół Pałacu Kultury i Nauki porosły chaszcze, miałby w sobie więcej intencjonalności niż półdziki parking i centrum przesiadkowe, wykorzystywane przez prywatne busiki (substytut usług publicznych), wycieczki zagraniczne i migrantów.

Z czasem, prawem inercji, przy skrzyżowaniu Marszałkowskiej ze Świętokrzyską wyrosły Kupieckie Domy Towarowe, od strony Alej Jerozolimskich kawałek placu ucywilizowało wejście do metra, stosunkowo szybko poradziliśmy sobie z targowiskiem, które obrosło naziemne budynki przystanku kolejowego Śródmieście. Temat planowego i świadomego uporządkowania tego, co przed wojną było najbardziej ludną częścią Warszawy, pozostawało polem bitwy.

Dziś z całkiem dużym przekonaniem można wskazać zwycięzców jej zwycięzców.

Artykuł został opublikowany w 46/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.