Przez lata w sieci pojawiły się tysiące nagrań z domu przy ulicy Szkolnej w Białymstoku, w którym mieszkał Krzysztof Kononowicz. Widzowie oglądali bójki i kłótnie lokatorów, ku ich uciesze Kononowicz otwierał paczki z fekaliami i moczem. Oglądali też, jak jego stan pogarszał się z miesiąca na miesiąc. Nagrane wcześniej filmy publikowano nawet w momencie, gdy Kononowicz trafił w krytycznym stanie do szpitala, a lekarze walczyli o jego życie. Na jednym z nich słuchał listu od widza, który wyzywał go od „knurów i szczurów”, na innym o tym, że „nie zasługuje nawet na g***o”.
Ze szpitala Kononowicz trafił do hospicjum, gdzie zmarł na początku marca.
Pomoc czy „gehenna” Kononowicza?
Przeciwnicy kanału „Mleczny Człowiek”, na którym regularnie pojawiały się nagrania z Kononowiczem, od lat alarmowali, że grupa osób wykorzystuje nieporadnych życiowo mężczyzn, śledzi każdy ich krok, upokarza i zmusza do zachowań, które zagrażają ich zdrowiu, a nawet życiu.
Nagrywali nie tylko Kononowicza, ale też Wojciecha Suchodolskiego, znanego jako „Major”, który zmarł w niejasnych okolicznościach w czerwcu 2023 roku. W domu przy Szkolnej nie raz pojawiali się policjanci, pracownicy MOPR-u, w 2022 roku w sprawie Kononowicza interweniował też Rzecznik Praw Obywatelskich.
Nic jednak nie powstrzymywało zarządzających kanałem, którzy bronili się, że bohaterów nagrań nie wykorzystywali, tylko im pomagali, a materiały realizowano za ich zgodą. Twierdzili, że pieniądze zarobione na filmach przeznaczali na leki i jedzenie dla lokatorów, opłacali Kononowiczowi rachunki, przez kilka lat także pielęgniarkę. Mieli też wyremontować w jego domu łazienkę, odmalować ściany, wstawić nowe okna, regularnie dbać o porządek. Wyjaśniali też, że wszystko jest legalne, bo jako jedyni posiadali „potwierdzoną przez UODO zgodę” na wykorzystanie wizerunku Kononowicza.
Liczące ponad trzy tysiące nagrań archiwum dostępne jest do dzisiaj. Po śmierci Krzysztofa Kononowicza nagrania wciąż miały włączoną opcję monetyzacji, co oznacza, że właściciele kanału niezmiennie mogli na nim zarabiać.
100 stron zawiadomienia i dowodów
Tym razem sprawa Krzysztofa Kononowicza może mieć swój finał w sądzie, bo liczące ponad sto stron zawiadomienie trafiło już do białostockiej prokuratury. Jak czytamy, stanowi ono „opis gehenny, jakiej w pogoni za wyświetleniami i wynikających z nich pieniędzmi” miał w ostatnich latach życia doznać Kononowicz.
W zawiadomieniu powołano się na artykuł 207 Kodeksu karnego, w którym mowa jest o znęcaniu się nad osobą nieporadną ze względu na jej wiek, stan psychiczny lub fizyczny.