Krystyna Romanowska: Zanim mąż lub żona złoży pozew, wyrażenie „wina” już krąży między małżonkami jak groźba. Zdanie: „Zobaczysz, dostaniesz rozwód z orzeczeniem o winie” – bywa używane jak narzędzie nacisku.
Marcjanna Dębska: To prawda, instytucja winy działa nie tylko w sądzie – ona daje się zauważyć już wcześniej, w relacjach między małżonkami. W praktyce często słyszę: „Złożę pozew o rozwód z twojej winy”, albo: „Nie dam ci rozwodu, będziemy się sądzić i pokażę, co zrobiłeś/aś”. Wina staje się wtedy narzędziem szantażu emocjonalnego, argumentem w kłótni, próbą zastraszenia.
To jest forma przemocy symbolicznej – nie fizycznej, ale bardzo skutecznej.
Samo istnienie tej kategorii prawnej pozwala ją wykorzystywać w relacjach nierównych albo przemocowych. I nawet, jeśli potem sąd tej winy nie orzeknie, mechanizm już zadziałał.
Komisja Kodyfikacyjna Prawa Rodzinnego działająca przy Ministrze Sprawiedliwości proponuje usunięcie obowiązku orzekania o winie przy rozwodzie. To krok w stronę europejskiego postępu, czy raczej niebezpieczne uproszczenie?
Zniesienie orzekania o winie ma znaczenie prewencyjne – osłabia język przemocy, zanim jeszcze rozkręci się cała machina procesowa. Proszę zwrócić uwagę, że od lat sześćdziesiątych funkcjonujemy w modelu rozwodowym, opierającym się na założeniu, że to sąd musi ustalić winę. To rozwiązanie mocno osadzone w mentalności społecznej i – przede wszystkim – antagonizujące obie strony.
Polacy rozwodzą się w tak agresywny sposób, ponieważ nasza legislacja niejako to na nich wymusza.
Logika procesu karnego jest stosowana podczas rozwodu, czyli jest oskarżony i oskarżyciel, wygrany i przegrany. Czy tak powinno być? Mam poważne wątpliwości.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
