Dziennik przypomina, że w ubiegłym roku Ministerstwo Transportu dwukrotnie odpowiadało posłowi, że nie ma takiej możliwości, ale Woda nie zrezygnował.
"Skoro we Włoszczowej się udało, dlaczego nie miałoby się udać w Miechowie" - mówi Woda. Posłowi kibicują władze powiatowe, które liczą, że dzięki przystankowi wzrośnie ranga liczącego 12 tys. mieszkańców miasta.
Położony 40 km od Krakowa Miechów ma dziennie pięć kolejowych połączeń z Warszawą. Pociągi pospieszne kursują jednak przez Kielce i Radom, co powoduje, że podróż do stolicy trwa ponad cztery godziny. Gdyby udało się zatrzymać na miechowskiej stacyjce "Malinowskiego" czas podróży skróciłby się prawie o połowę. "W Miechowie nie trzeba, jak we Włoszczowej, budować przystanku za trzy mln zł. Perony są dostosowane do obsługi ekspresu" - przekonuje Woda.
Posła popierają miechowscy samorządowcy. Przypominają, że na początku lat 90. pociąg ekspresowy do Warszawy zatrzymywał się w ich mieście. "Wówczas sporo osób z okolicznych miejscowości przyjeżdżało do Miechowa, by dostać się do Warszawy" - mówi starosta miechowski Mieczysław Bertek, partyjny kolega Wody z PSL. W 1995 r. połączenie zlikwidowano. Uznano, że jest nierentowne.
Adrian Furgalski, analityk rynku transportowego z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR komentuje: "O tym, gdzie będzie zatrzymywał się ekspres, powinna decydować spółka InterCity, nie politycy".
Adrianna Chlibowska, rzeczniczka PKP InterCity przyznaje, że spółka rozpatrywała już wniosek samorządowców o zatrzymanie "Malinowskiego" w Miechowie. "Stwierdziliśmy, że ten przystanek nie miałby uzasadnienia ekonomicznego. Jeżeli jednak wpłynie do nas wniosek posła Wody, na pewno wnikliwie go rozpatrzymy" - mówi "Gazecie Krakowskiej".
pap, ss