Podczas rozprawy w TK reprezentanci RPO, Sejmu oraz prokuratora generalnego wnosili o uznanie niekonstytucyjności przepisu o karaniu 3 latami więzienia "publicznego pomówienia narodu polskiego" o udział w zbrodniach komunistycznych lub nazistowskich.
Przepis krytykowało wielu prawników i historyków, których zdaniem może on uniemożliwić np. rzetelne opisywanie zjawiska szmalcownictwa. Zwolennicy zapisu wskazywali z kolei liczne publikacje zagranicznych mediów o "polskich obozach zagłady".
Według Janusza Kochanowskiego - który zaskarżył ten przepis -jest on nieuzasadnionym ograniczeniem konstytucyjnych wolności wyrażania poglądów i badań naukowych. Zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich, może on doprowadzić do ograniczenia debaty publicznej o najnowszej historii Polski, a rozstrzyganie o niej nie jest rolą prokuratury.
Stanisław Trociuk z biura RPO mówił przed TK, że godność narodu i tak jest chroniona innymi przepisami, bo np. karalne jest znieważanie narodu polskiego. Ponadto przypomniał, że do 3 lat więzienia grozi za zaprzeczanie zbrodniom nazistowskim i komunistycznym. "W jakim zakresie można zatem wypowiadać się o tych zbrodniach?" - pytał Trociuk.
Przedstawiciel Sejmu Witold Pahl (PO) podzielił wnioski RPO. Podkreślił, że jest wolność wyrażania także kontrowersyjnych poglądów, a ten przepis może ograniczać wyjaśnianie "niejasnych kart historii narodu".
Także przedstawiciel prokuratora generalnego Igor Dzialuk wnosił o uznanie niekonstytucyjności przepisu, bo "prawdę historyczną trzeba odkrywać, niezależnie od zdania większościowych nawet grup społecznych". "Przepis będzie prowadzić do zahamowania debaty publicznej" - dodał. Przyznał, że liczba śledztw wszczynanych na podstawie tego przepisu jest znikoma i nie było jeszcze żadnego wyroku sądu.
nd, pap