"Był dokument zakładający odwołanie mnie z urzędu"

"Był dokument zakładający odwołanie mnie z urzędu"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezydent Lech Kaczyński oświadczył, że wiosną 2006 roku powstał dokument, autorstwa obecnego ministra finansów Jacka Rostowskiego, który zakładał odwołanie go z urzędu prezydenta. Poinformował też, że nie będzie raportu o stanie jego zdrowia.

We wtorkowych "Sygnałach Dnia" L. Kaczyński przyznał jednocześnie, iż nie sądzi, aby obecna ekipa rządząca chciała odwołać go ze stanowiska.

O analizie zakładającej impeachment prezydenta mówił w wywiadzie dla piątkowego "Dziennika" prezes TVP Andrzej Urbański. "Główna jej teza brzmi: impeachment prezydenta jest koniecznością. Spodziewam się, że PO będzie chciała teraz to zrobić" - oświadczył Urbański w wywiadzie.

"To jest dokument (jeżeli idzie o ten sam), który twierdzi, że jestem głównym zagrożeniem dla Platformy Obywatelskiej, powtarzam: wiosną 2006, jego autorem jest jeden z członków rządu Donalda Tuska" - powiedział prezydent w "Sygnałach Dnia".

Pytany, czy autorem tego dokumentu był Jacek Rostowski odpowiedział twierdząco. "Tam się zakłada między innymi scenariusz odwołania mnie ze stanowiska prezydenta" - powiedział L. Kaczyński.

Kierownictwo PO przebywa poza Warszawą. Senator PO Tomasz Misiak zaprzeczył, jakoby w Platformie powstał dokument zakładający impeachment L. Kaczyńskiego.

"Pod auspicjami Platformy taki dokument nigdy nie powstawał. Nigdy nie było planów PO odsunięcia L. Kaczyńskiego od władzy, chociaż uważamy, że prezydent nierzadko pełni swój urząd w sposób niewłaściwy, m.in. w wymiarze polityki zagranicznej. Prezydent próbuje wykreować nową, nieco fantastyczną rzeczywistość" - powiedział Misiak.

Senator Platformy podkreślił, że wiosna 2006 roku była okresem "pełni władzy" Prawa i Sprawiedliwości, kiedy to funkcjonował rząd Jarosława Kaczyńskiego i nic nie wskazywało na to, że dojdzie do przyśpieszonych wyborów.

Misiak podkreślił też, że wiosną 2006 r. Jacek Rostowski był wykładowcą London Business School, nawet dzisiaj nie jest "człowiekiem partyjnym", a "ekspertem sprawującym funkcję ministra", a jego nominacja na szefa resortu finansów była niespodzianką nawet dla części Platformy. "Tym bardziej nie mógł stworzyć dla PO takiego dokumentu" - zaznaczył Misiak.

Prezydent dopytywany, czy - jego zdaniem - obóz rządzący myśli o planie odwołania go z urzędu, powiedział, że nie bierze tego "raczej pod uwagę", ale "taki dokument" był ponad dwa lata temu przygotowany.

"Nie boję się w tej chwili odwołania ze stanowiska. Zdaję sobie sprawę, że jestem przeszkodą w tym sensie, że wypełniam swoje obowiązki konstytucyjne. Prezydent jest od oceny ustaw, tak przewiduje Konstytucja. Pewna część Platformy Obywatelskiej nie jest w stanie tego akceptować" - podkreślił.

Zdaniem L. Kaczyńskiego, od stycznia tego roku trwa kampania pod tytułem: prezydent nie ma żadnych uprawnień. "Jedni twierdzą, że nie ma (tych uprawnień) w obecnej Konstytucji, inni twierdzą, że w obecnej ma, ale trzeba ją zmienić, żeby było tak jak w RFN. Zdaję sobie sprawę z przesłanek. Niektórzy chcą mieć dla swoich interesów i dla siebie pełnię władzy w naszym kraju" - podkreślił prezydent.

L. Kaczyński pytany był także o zapowiedź posła PO Janusza Palikota, że wystąpi z oficjalnym wnioskiem o raport w sprawie zdrowia głowy państwa. "Jestem przeciwnikiem tego rodzaju raportu, ponieważ dzisiaj to będzie mnie dotyczyło, a jutro każdego polityka, który podpadł" - powiedział prezydent.

Dopytywany, czy w związku z tym nie będzie takiego raportu, L. Kaczyński odparł: "myślę, że tak".

Prezydent podkreślił, że w ciągu ostatnich paru miesięcy miał około stu wystąpień publicznych, m.in. podczas wyjazdów zagranicznych czy nominacji profesorskich i sędziowskich. "I proszę mi powiedzieć, czy w którymkolwiek z tych momentów widać było, że ja mam jakieś wady, jeżeli chodzi o stan zdrowia" - pytał prezydent.

Jak powiedział, oczywiste jest, że mając 59 lat nie ma już takiego zdrowia jak w wieku 39 lat, ale - jak podkreślił - podczas niedawnych spotkań w Bukareszcie, czy w Paryżu to raczej jego współpracownicy nie wytrzymywali tempa.

Dopytywany o zapowiedź jego ministra Michała Kamińskiego, że taki raport jednak powstanie odparł, że było to zrobione "bez porozumienia" z nim. "Zapowiadał (to) bez porozumienia ze mną, bo to jest pewien jakby precedens. Jeżeli taki raport będzie, to każdego polityka będzie można rozegrać, jeżeli chodzi o stan jego zdrowia. Oczywiście, jeżeli się ma przewagę w mediach" - podkreślił Lech Kaczyński.

"Natomiast jeżeli chodzi o pana Palikota, nie będę powtarzał swoich ocen, natomiast jestem całkowicie przekonany, że obecny rząd go popiera" - ocenił prezydent.

Pytany o niedawne notowania CBOS, zgodnie z którymi 63 proc. badanych negatywnie ocenia jego pracę, zaś tylko co czwarty Polak pozytywnie przyznał, że "każdy konflikt mu szkodzi". Ale - jak mówił - musi pamiętać o tym, że jest prezydentem Polski. "Muszę wypełniać swoje obowiązki, a te obowiązki często mają charakter konfliktowy, jeżeli chodzi o obecną władzę, która ma olbrzymią przewagę w mediach" - mówił prezydent.

Na pytanie, czy jest zadowolony z pracy swoich PR-owców odpowiedział, że "było dużo lepiej, później się pogorszyło, ale jeszcze zobaczymy".

nd, ab, pap