Zmarnowany rok

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk przez ostatni rok zajmował się dbaniem o poparcie w sondażach, a nie skutecznym rządzeniem. Kierowany przez niego rząd nie zrobił nic, aby uwolnić gospodarkę od biurokratycznego jarzma.
Jak zauważył Kazik, w PRL mieliśmy „socjalizm totalitarny", a w III RP zmienił się on w „koncesyjno-etatystyczny". Wszyscy zachwycający się postępem, którego dokonaliśmy od 1989 r. i wzrostem zamożności, nie zastanawiają się, jak bardzo bylibyśmy zamożni, gdyby w Polsce była prawdziwa wolność gospodarcza. Nie chodzi tylko o wszechwładzę urzędników, którzy mogą doprowadzić do bankructwa każdą firmę, ale także o zgodę na koncesjonowanie już 400 zawodów (nie tylko prawniczych, ale również tych prostych: jak pośrednik w handlu nieruchomościami czy taksówkarz). Żadnej z tych barier nie spróbował znieść rząd Donalda Tuska. Komisja ds. uwolnienia przedsiębiorczości, której szefuje Janusz Palikot przegrała z biurokracją i nie ma już żadnej nadziei, że to się zmieni.

Aby rządzić trzeba mieć odwagę narażania się grupom interesów i elektoratowi. Trzeba być również dobrze przygotowanym do rządzenia, bo jak zauważył prof. Milton Friedman, nowy rząd ma 100 dni na przeprowadzenie najważniejszych zmian, później wygrywa tyrania status quo.

Specjaliści od wizerunku Donalda Tuska liczyli na to, że dobra koniunktura potrwa jeszcze do 2010 r., co pozwoli mu wygrać wybory prezydenckie, tylko administrując krajem. Dziś, jak wynika z badań opinii publicznej („GFK dla Rzeczpospolitej"), jego rząd źle ocenia już dwie trzecie Polaków. A rząd dopiero przymierzył się do jednej z niepopularnych decyzji (likwidacji przywilejów emerytalnych). Premierowi pozostaje tylko podkreślanie, że spełnia obietnice wyborcze, bo Polacy wracają do kraju. Czyli jest dobrze.

Wygląda na to, że używając metafory Rafała Ziemkiewicza, jesteśmy skazani na pływanie w kisielu (zamiast w wodzie), co jak wiadomo wymaga znacznie większego wysiłku.