Wałęsa o przyznaniu mu Nagroda Nobla

Wałęsa o przyznaniu mu Nagroda Nobla

Dodano:   /  Zmieniono: 
Były prezydent Lech Wałęsa uważa, że przyznanie mu 25 lat temu Pokojowej Nagrody Nobla było zachętą dla ruchu "Solidarność" do dalszego działania.
"Komitet Noblowski dostrzegł, że walczyliśmy pięknie, że dokonaliśmy wielkich zmian, zachęcił nas do dalszego działania" - powiedział Wałęsa w Gdańsku na konferencji prasowej z okazji obchodów 25. rocznicy przyznania mu Pokojowej Nagrody Nobla.

Wraz z Wałęsą na konferencji prasowej wystąpili także inni laureaci Pokojowej Nagrody Nobla: b. prezydent RPA Frederik Willem de Klerk, argentyński architekt i rzeźbiarz Adolfo Perez Esquivel oraz irańska prawniczka Shirin Ebadi.

Na spotkaniu z dziennikarzami nie pojawił się natomiast Dalajlama. Jak się nieoficjalnie dowiedziała PAP ze źródeł zbliżonych do organizatorów konferencji, w tym czasie przywódca duchowy Tybetańczyków spożywał akurat jedyny w ciągu dnia posiłek.

Wałęsa podziękował Komitetowi Noblowskiemu, który przyznał mu tę nagrodę. "Dziękuję za to, że wsparł nasze wielkie dążenie, za to, że wyczuł kończącą się epokę podziałów, wojen, granic. Pomagając nam spowodował uruchomienie epoki intelektu, informacji, globalizacji" - powiedział b. prezydent.

Shirin Ebadi podkreśliła, że to w Gdańsku "zostały położone fundamenty prowadzące do społeczeństwa wolnego od fanatyzmu i despotyzmu".

Irańska laureatka pokojowej nagrody zaapelowała, by uczyć młodych ludzi, żeby zamiast "lżenia cywilizacji, myśleli o dialogu cywilizacji". Jak mówiła, młodzi powinni wiedzieć, że między ludźmi różnych religii i różnych cywilizacji istnieją wspólne wartości. "Powinniśmy korzystać z tego, co nas łączy" - podkreśliła.

Willem de Klerk, b. prezydent RPA, zaznaczył, że przyjął zaproszenie do Gdańska, bo chciał złożyć hołd osiągnięciom "Solidarności" i temu, w jaki sposób wydarzenia w Polsce przyczyniły się do późniejszych wydarzeń w jego kraju.

Jak mówił Klerk, gdyby komunizm nie przestał stanowić zagrożenia dla świata, być może on i jego współpracownicy nie byliby w stanie stworzyć systemu demokratycznego w RPA.

"To, co rozpoczęło się tutaj, miało konsekwencje, dotarło do najdalszych części Afryki" - podkreślił. Zaznaczył, że gdy skończyła się zimna wojna, były nadzieje, że świat dotarł do etapu, w którym panował będzie powszechny pokój.

"Jeśli przyjrzymy się sytuacji na świecie i konfliktom, które występują w tak wielu krajach na świecie, gdzie tysiące i setki tysięcy ludzi ginie, jeśli przyjrzymy się sytuacji w Afryce, w Azji, i w innych częściach świata, zdamy sobie sprawę, że pokój nie został osiągnięty. Nie wiemy, jakie jest właściwe rozwiązanie" - przyznał b. prezydent RPA.

Esquivel podkreślił natomiast, że dzisiejszy świat, w którym "dyktaturę wojskową zastąpiono dyktaturą gospodarczą" potrzebuje nowej umowy społecznej.

Jego zdaniem, nie do pomyślenia jest, aby codziennie umierało z głodu kilkadziesiąt tysięcy dzieci. "To ukryte ludobójstwo. Pozdrawiam +Solidarność+ i Lecha Wałęsę, ale walka o lepszy świat jeszcze się nie zakończyła" - zaznaczył.

Nobliści byli pytani o światowy kryzys i jego dalsze możliwe konsekwencje. Wałęsa powiedział, że nie ma kryzysu finansowego, a jedynie pewne "zacięcie techniczne". Jak wyjaśnił, chodzi o "złe programy, złe struktury". Jego zdaniem, rolą polityków jest, aby wyregulowali te kwestie.

"Uważam, że nie ma mowy o kryzysie, a już na pewno nie ma mowy o kryzysie porównywalnym do tego w latach 30-tych" - podkreślił. Zdaniem b. przywódcy "S", dziś "połowa świata czeka na wielkie reformy" i na pieniądze, które pomogą to przeprowadzić. "A więc kto tu mówi o kryzysie?" - dziwił się Wałęsa.

"Sprawa bankowa - ja podejrzewam, że jakaś grupa bąka nam puściła. Nie wiem kto to zrobił, nie wiem jak to zrobił" - dodał.

Zdaniem Esquivela, receptą na kryzys jest zmiana struktur międzynarodowych pozwalających na "dominację" ekonomiczną.

Argentyński noblista uważa, że głębokiej reformy wymaga np. ONZ. Dodał, że reforma musi dotyczyć "redystrybucji bogactwa", tak aby zniwelować nierówności materialne na świecie.

W opinii de Klerka, najlepszym sposobem na kryzys jest "większy tort", tj. pomnażanie bogactwa poszczególnych krajów. "Świat powinien wyciągnąć pomocną rękę do Afryki, ale w celu propagowania rozwoju gospodarczego i otwierania rynków" - dodał.

Klerk wątpi, aby obecny kryzys mógł doprowadzić do jakiegoś dużego konfliktu militarnego lub wojny, tak jak kryzys latach 30. B. prezydent RPA jest też zdania, że zmian wymagają takie instytucje jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy i ONZ.

Z kolei Ebadi oceniła, że aby uniknąć kryzysu, społeczeństwa muszą przede wszystkim zmienić konsumpcyjny styl życia. Jej zdaniem, głównymi przyczynami kryzysu są niesprawiedliwość i totalitaryzm.

W opinii irańskiej noblistki niezbędne jest zmiana w funkcjonowaniu ONZ. "Do głosowania na arenie międzynarodowej trzeba zaprosić zamiast przedstawicieli rządów sam narody, w które trzeba wierzyć i ufać" - dodała.

Omawiając problem Bliskiego Wschodu, Ebadi zwróciła uwagę, że region ten potrzebuje przywódców, którzy byli naprawdę wybrani przez narody. Jej zdaniem, tylko taka droga może "wytrącić argumenty" fundamentalistom i terrorystom.

"W Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratach Arabskich nie ma nawet parlamentów. Także w mojej ojczyźnie naród nie ma dużego wpływu na dobór członków parlamentu. Sposobem na terroryzm jest tylko demokracja, ale nie taka jak w Iraku, zaprowadzana przez obcych żołnierzy" - oceniła Ebadi.

Dziennikarze pytali o przyznanie królowi Arabii Saudyjskiej Abdullahowi Bin Abdulazi Al Saud Nagrody Lecha Wałęsy.

"To był dobry wybór" - powiedział b. polski prezydent. Pytany, czy król Abdullah nie jest postacią zbyt kontrowersyjną jak na taką nagrodę, i czy nie było silniejszych kandydatów odparł: "Staraliśmy się o dobry wybór i wydaje nam się, że na te czasy, patrząc perspektywicznie, to jest naprawdę dobra propozycja".

Piotr Gulczyński, sekretarz kapituły Nagrody Lecha Wałęsy podkreślił, że ma ona być "wsparciem dla tych, którzy prowadzą swoją działalność czasami wbrew okolicznościom, w których przyszło im żyć i od których wymagano działań z dużą dozą odwagi".

Podkreślił, że nagroda dla króla Abdullaha jest związana z jego działalnością międzynarodową, "dostrzeganą bardzo pozytywnie przez kraje arabskie, Izrael, kraje Bliskiego Wschodu".

Gulczyński powiedział, że plan pokojowy króla zyskał akceptacje wszystkich stron konfliktu i daje szanse, by konflikt na Bliskim Wschodzie rozwiązać. Podkreślił także zasługi króla dla dialogu międzyreligijnego i międzykulturowego.

"Jesteśmy świadomi pewnych kontrowersji dotyczących spraw krajowych w Arabii Saudyjskiej, poziomu demokracji, przestrzegania praw człowieka, ale namawiamy do tego, aby spojrzeć na działalność króla z perspektywy tego, co możemy osiągnąć globalnie" - mówił.

Gulczyński zwrócił uwagę, że rządy króla, zarówno w Arabii Saudyjskiej jak i jego inicjatywy międzynarodowe od początku stanowią "wartość pozytywną".

Jeden z zagranicznych dziennikarzy zapytał Wałęsę o jego złe relacje z braćmi Jarosławem i Lechem Kaczyńskimi.

"To należałoby złożyć na karb demokracji, w której czasami populiści i demagodzy mają szansę sprawować władzę" - powiedział Wałęsa. Dodał, że "Pan Bóg daje krzyż na miarę wielkości", a skoro jest tak atakowany przez braci Kaczyńskich to znaczy, że jego "krzyż" jest wielki. "Bo tylko z małymi ludźmi się nie walczy" - mówił b. prezydent.

ND, ab, PAP