O godz. 10 pielęgniarki opuściły swoje stanowiska pracy. Przy pacjentach pozostali lekarze i pielęgniarki oddziałowe. Protest potrwa do godz. 12.
"Pracownicy zgromadzili się w holu przychodni, ale opieka nad pacjentami jest zapewniona. Gdyby było niebezpieczeństwo dla pacjentów, jesteśmy natychmiast gotowe do pomocy" - powiedziała Przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Pielęgniarek i Położnych w chełmskim szpitalu Iwona Stachniuk.
Protestujący domagają się podwyżek o 700 zł dla pielęgniarek i 500 zł dla pozostałego personelu. Stachniuk uważa, że dyrekcja szpitala faworyzuje lekarzy, którzy dostali duże podwyżki, kosztem innych pracowników.
"Pensje lekarzy, z dyżurami, sięgają nawet 25 tys. zł, a pielęgniarki zarabiają po 2 tys. zł. Nie jesteśmy równo traktowani, wszyscy ciężko pracujemy, a tylko lekarze dostają podwyżki. Nie zgadzamy się na to, to jest złe zarządzanie, będziemy protestować" - dodała Stachniuk.
Z-ca dyrektora chełmskiego szpitala Piotr Kiwińskiego przyznał, że pielęgniarki zarabiają niewiele, ale jego zdaniem szpital obecnie nie ma pieniędzy na podwyżki. "Niepodpisany jest jeszcze kontrakt z NFZ, a Fundusz oferuje za niskie stawki. Mamy około 40 mln zł długów" - powiedział.
Dodał, że różnice w zarobkach lekarzy i pielęgniarek nie są tak duże; pensje lekarskie z dyżurami maksymalnie wynoszą 8-9 tys. zł brutto. "Rozmawiamy ze związkami zawodowymi, są spotkania, rozumiemy powody protestu, ale na razie nie ma możliwości podwyżek" - powiedział Kiwiński.
ND, PAP