Sposób na kryzys według SLD

Sposób na kryzys według SLD

Dodano:   /  Zmieniono: 
Politycy SLD zaprezentowali pakiet zmian w ustawach, które mają pomóc w walce z kryzysem gospodarczym. Sojusz proponuje zmniejszenie liczby wiceministrów oraz osób zatrudnionych w gabinetach politycznych ministrów, a także ograniczenia w finansowaniu partii z budżetu.
Jak mówił na konferencji prasowej szef sejmowego klubu Lewicy Wojciech Olejniczak, zmiana w ustawie o Radzie Ministrów ma ograniczyć liczbę sekretarzy i podsekretarzy stanu.

"Dzisiaj mamy rekordy, które bije rząd Donald Tuska" - podkreślił Olejniczak. Według niego, w rządzie Marka Belki było 21 sekretarzy stanu, a w gabinecie Tuska jest ich 24. Jeśli chodzi o podsekretarzy to - jak mówił szef klubu Lewicy - w obecnym rządzie jest ich 65, podczas gdy u Belki było 49.

Olejniczak skrytykował również Tuska za to, że w swej kancelarii zatrudnia aż 9 sekretarzy stanu. "Jak takim zespołem kierować? Trzeba wprowadzić ograniczenia. Będzie to wielki pożytek finansowy dla państwa" - przekonywał szef klubu Lewicy.

SLD chce także ograniczenia liczby osób, które pracują w gabinetach politycznych ministrów i proponuje, aby w gabinecie premiera mogło być zatrudnionych pięć osób, wicepremiera - trzy, a ministra - dwie.

"Nie może być tak, że jednego dnia premier zapowiada potrzebę cięć w Sejmie, czy ograniczeń w funkcjonowaniu państwa, a tymczasem mamy rozbudowane gabinety polityczne, gdzie partyjni działacze są zatrudniani" - mówił szef klubu Lewicy.

SLD opowiada się również za zawieszeniem w latach 2009-2010 wypłacania nagród i "trzynastek" dla tzw. erki (m.in. prezydenta, premiera, ministrów, marszałków i wicemarszałków Sejmu i Senatu).

"W sytuacji, kiedy wynagrodzenia podsekretarzy stanu, sekretarzy stanu, ministrów są zdecydowanie wysokie, obniżono podatki dla osób dobrze zarabiających, również dla +erki+. Uważamy, że trzeba w dobie kryzysu być solidarnym" - stwierdził Olejniczak.

Sojusz chce również zmienić, przyjętą pod koniec ubiegłego roku, ustawę o pracownikach samorządowych, która wprowadziła możliwość tworzenia gabinetów politycznych przez samorządowców. "Chcemy to zlikwidować i przywrócić stan, który był wcześniej. Samorządy nie potrzebują pracowników politycznych" - zaznaczył szef klubu Lewicy.

SLD zgłasza także propozycję zmian w ustawie o finansowaniu partii politycznych tak, by zmniejszyć subwencję, którą ugrupowania dostają co roku z budżetu państwa.

Jak mówił Olejniczak, ograniczenie dla najbogatszych partii sięgnęłyby około 50 proc. "Te partie zdobywają największe poparcie, a tym samym kilkudziesięciomilionowe dotacje rocznie. Mówimy tutaj o około 40 mln dotacji dla PO i około 38 mln dla PiS. Te partie powinny mieć już w tym roku obcięty budżet o około połowę" - mówił Olejniczak.

Budżet mniejszych partii zmniejszyłby się o kilkanaście procent - SLD o około 15 proc., a PSL około 10-12 proc.

Obecnie subwencję z budżetu państwa otrzymują te partie, które w ostatnich wyborach do Sejmu uzyskały przynajmniej 3 proc. prawidłowo oddanych głosów (dla koalicji próg wynosi 6 proc.). Wypłacana jest ona w kwartalnych transzach. Partie, które dostały się do parlamentu, dostają także dotacje w ramach zwrotu kosztów kampanii.

Według informacji Państwowej Komisji Wyborczej subwencja dla PO w 2009 roku wyniesie ok. 40,4 mln złotych, dla PiS - ok. 37,8 mln złotych, dla PSL - ok, 15,1 mln złotych, dla SLD - ok. 14,3, mln, dla SdPl - ok. 3,5 mln złotych.

Według propozycji SLD zakazane byłoby ponadto finansowania billboardów i spotów telewizyjnych z pieniędzy budżetowych. Jednocześnie ustawa zobowiązywałaby partie do przekazywania większych środków na fundusz ekspercki. "Tak by partie działały na cel obywatela, przedstawiając merytoryczny program a nie tanią lub drogą propagandę, która nic nie wnosi" - podkreślił Olejniczak.

pap, em

Roman Włos kandydatem na prezydenta RP – serwis pitbul.pl zaprasza!