Lipiec nie przyznał się do zarzutów korupcyjnych

Lipiec nie przyznał się do zarzutów korupcyjnych

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ruszył proces ministra sportu w rządzie PiS Tomasza Lipca, oskarżonego m.in. o przyjęcie co najmniej 270 tys. zł łapówek. Podsądny, któremu grozi do 10 lat więzienia, nie przyznaje się i liczy na oczyszczenie. Ma złożyć "obszerne wyjaśnienia" na następnej rozprawie, 27 kwietnia.

W czwartek przed Sądem Okręgowym w Warszawie zaczął się proces Lipca, jego żony oraz "prawej ręki" - Arkadiusza Ż. Prokurator odczytał akt oskarżenia. Podsądni oświadczyli, że nie przyznają się do winy.

Z aktu oskarżenia wynika, że Lipiec miał jako minister uzależniać powołanie Tadeusza M. na wiceszefa Centralnego Ośrodka Sportu od korzyści majątkowej i  przyjąć od niego co najmniej 70 tys. zł oraz 30 tys. zł. Ponadto jako minister miał polecić Tadeuszowi M. fikcyjne zatrudnienie pewnego człowieka jako swego osobistego kierowcy, któremu płacił więcej niż zarabia kierowca.

Z kolei, jeszcze jako szef warszawskiego ośrodka sportu i rekreacji, Lipiec w  latach 2004-2005 miał zażądać 170 tys. zł łapówki za realizację umowy na remont lodowiska na Stegnach i otrzymał tę kwotę. Ponadto, jako szef OSiR i jako minister, miał też polecić podwładnym fikcyjne zatrudnienie opiekunki swego dziecka, za co wypłacono nienależne pieniądze - w sumie 34 tys. zł. Ponadto w  latach 2006-2007 jako minister miał polecić, by zatrudnić w COS pewną osobę w  dziale obsługi stadionu X-lecia, choć obiekt ten miał być zlikwidowany.

Według prokuratury Lipiec w śledztwie nie przyznał się do winy. Mówił, że  dyrektorzy COS obciążają go, bo chciał ich zwolnić, a Tadeusz M. miał mieć żal do niego, bo nie zwolnił pewnego pracownika COS, a faktycznie oficera ABW.

Lipiec zaprzeczał w śledztwie, by polecał fikcyjne zatrudnienie opiekunki swego dziecka, a utrzymywanie osobistego kierowcy z budżetu COS uznał za legalne.

Lipiec nie przyznał się przed sądem do stawianych mu zarzutów korupcyjnych. Zapowiedział złożenie obszernych wyjaśnień 27 kwietnia; uprzedził sąd, że na razie nie wypowie się co do zarzutu zatrudnienia opiekunki swego dziecka.

Były minister nie chciał rozmawiać z licznie zebranymi dziennikarzami. "Zaczął się proces oczyszczania się z zarzutów korupcyjnych, czekałem na ten moment ponad półtora roku" - powiedział jedynie.

Sędzia Ewa Grochowska-Szmitkowska otworzyła przewód sądowy po oddaleniu wniosku o zwrot sprawy do prokuratury. Wniosek złożył obrońca Arkadiusza Ż. mec. Grzegorz Fertak, mówiąc, że prokuratura nie dołączyła do akt protokołów wszystkich przesłuchań podejrzanych o korupcję b. dyrektora COS Krzysztofa S. i  jego zastępcy Tadeusza M., którzy w śledztwie obciążyli oskarżonych, często zmieniając wyjaśnienia. Reszta obrońców pozostawiła ten wniosek do uznania sądu.

Prok. Radosław Wasilewski wniósł o nieuwzględnienie go, bo żądane protokoły można będzie załączać "na bieżąco". Przyznał, że nadal trwają czynności w  śledztwie wobec szefów COS. "Gdyby chcieć z tego powodu odraczać sprawę, to ten proces długo by nie mógł się zacząć" - mówił oskarżyciel, podkreślając, że w  całej sprawie jest w sumie "kilkadziesiąt wątków".

Sąd uznał, że w procesie i tak będą zeznawać Krzysztof S. i Tadeusz M. i  będzie można się odwoływać także do tych protokołów ich wyjaśnień, których prokuratura nie dołączyła do akt.

W czerwcu 2008 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie wysłała do sądu akt oskarżenia wobec Lipca i dwóch innych osób. Były minister jest oskarżony o pięć przestępstw z lat 2004-2007, w tym: uzależnienie wykonania czynności służbowych od otrzymania korzyści majątkowej, przekroczenie uprawnień, podżeganie do  poświadczenia nieprawdy w dokumentach oraz oszustwo. Wraz z b. ministrem oskarżono jego żonę (o nakłanianie do fałszywych zeznań) oraz Arkadiusza Ż. (o "ustawianie" przetargów dla stołecznych ośrodków sportu i przyjmowania łapówek w  tym celu).

Lipiec był w areszcie od końca października 2007 r. do lipca 2008 r. Wciąż trwa śledztwo przeciw Krzysztofowi S. i jego zastępcy Tadeuszowi M. Sprawę Lipca wyłączono do odrębnego postępowania z tego właśnie śledztwa, w którym w 2007 r. zatrzymano w sumie 16 osób. Zarzucono im przestępstwa korupcyjne, poświadczanie nieprawdy, nadużycie władzy i "ustawianie" przetargów. W ramach tego śledztwa w  lipcu 2007 r. aresztowano Krzysztofa S. i Tadeusza M., którzy mieli przyjąć m.in. łapówkę za wynajem hali Torwaru na imprezy komercyjne. To właśnie po tym Lipiec podał się do dymisji. Pod koniec 2007 r. S. i M. wyszli z aresztu.

Z braku dowodów przestępstwa na początku br. umorzono śledztwo w sprawie rzekomego "wygenerowania" przy pomocy Lipca 100 mln zł dla PiS z budowy stadionu narodowego. Prokuratura uznała za niewiarygodne takie twierdzenia Tadeusza M.

Z doniesienia komisji śledczej prokuratura nadal zaś sprawdza, czy Jarosław Kaczyński jako premier nie ujawnił tajemnicy śledztwa w sprawie Lipca. Zeznając we wrześniu 2008 r. przed komisją śledczą Lipiec mówił, że premier Kaczyński informował go w lipcu 2007 r., że obciąża go Tadeusz M. Kaczyński miał sugerować wtedy Lipcowi, aby ten podał się do dymisji - co też nastąpiło.

Lipiec przyznał też komisji, że ówczesny wiceszef ABW Grzegorz Ocieczek pokazywał mu tajne materiały z podsłuchów dotyczących COS. Trwa śledztwo ws. ujawnienia tajemnicy państwowej przez Ocieczka; on sam twierdzi, że nie złamał prawa. Media podawały, że Lipiec ujawnił śledczym, iż był w stałym kontakcie z  ABW w sprawie korupcji w ośrodkach sportu, a pokazywane mu przez Ocieczka stenogramy z podsłuchów miały dowodzić, że Krzysztof S. i Tadeusz M. są skorumpowani.

Według mediów, Lipiec twierdził, iż stosując się do sugestii ABW, podjął decyzję o zwolnieniu obu dyrektorów, których wkrótce potem CBA zatrzymało na  dziedzińcu Ministerstwa Sportu, tuż po wręczeniu im kontrolowanej łapówki. Lipiec utrzymuje, że obaj obciążyli go właśnie w zemście za zwolnienie, a on sam miał być ofiarą konkurencji między specsłużbami.

Zdaniem mediów Lipiec miał być zatrzymany jeszcze przed październikowymi wyborami w 2007 r., ale miała się temu przeciwstawić ówczesna szefowa warszawskiej prokuratury okręgowej Elżbieta Janicka, mówiąc podwładnym: "Jeśli dojdzie do zatrzymania Lipca, to was puknę". Ona sama zaprzecza, ma jednak już zarzuty dyscyplinarne. Sprawę bada sejmowa komisja śledcza ds. nacisków, przed którą Janicka powiedziała, że chodziło jej o zatrzymanie osób w innej sprawie, o  czym dowiedziała się z mediów. Miała wtedy powiedzieć, że powinna dowiadywać się o zatrzymaniach od podległych prokuratorów, a nie z mediów, dodając żartem: "Bo jak nie, to was puknę w głowę".

38-letni Lipiec, były lekkoatleta, reprezentant Polski i olimpijczyk w  chodzie sportowym, został powołany do rządu przez premiera Kazimierza Marcinkiewicza w październiku 2005 r. 9 lipca 2007 r. złożył dymisję, przyjętą przez premiera J. Kaczyńskiego. Od 2003 r. do powołania na ministra Lipiec był dyrektorem stołecznego Ośrodka Sportu i Rekreacji.

pap, keb, ND