Propozycję powołania komisji śledczej złożył wiceszef stoczniowej Solidarności Karol Guzikiewicz po wysłuchaniu poniedziałkowej debaty premiera z przedstawicielami związków zawodowych Stoczni Gdańskiej, ale bez udziału działaczy stoczniowej Solidarności i OPZZ.
"Komisja, która miałaby zbadać brak procesów prywatyzacyjnych przez kilkanaście lat, według mnie jest pomysłem mało efektywnym. Wystarczy spytać samych związkowców dlaczego blokowali prywatyzację stoczni przez 20 lat" - powiedział Komorowski dziennikarzom w Sejmie.
Marszałek dodał, że nie wyobraża sobie, aby w sprawie prywatyzacji Stoczni Gdańskiej komisja śledcza miała "wielkie pole do popisu", bo - jego zdaniem - wiele rzeczy związkowcy mogą wyjaśnić sami.
"Jeżeli coś badać, to prawidłowość procesu prywatyzacyjnego, bo to może być badane i robią to odpowiednie instytucje państwa: NIK oraz komisje sejmowe" - ocenił Komorowski.
Przypomniał, że wielokrotnie były sprawdzane mechanizmy prywatyzacyjnych ważnych przedsiębiorstw w Polsce. "Rzeczywiście warto sprawdzić, na ile decydowały kryteria ekonomiczne przy podjęciu decyzji o sprzedaniu Stoczni Gdańskiej kontrahentowi ukraińskiemu, a na ile grały tu kalkulacje polityczne, bądź związkowe" - zaznaczył.
"Obecnie widać, że prywatyzacja (Stoczni Gdańskiej) nie przyniosła spodziewanych, pozytywnych efektów, dlatego warto się przyjrzeć, czy u jej podstaw leżały mechanizmy czysto ekonomiczne, czy też może pozaekonomiczne" - dodał.
Dopytywany, czy powinna te sprawy zbadać komisja śledcza Komorowski powiedział: "Jest zwykła (sejmowa) komisja skarbu państwa, jest NIK, który może te kwestie podjąć".
ND, PAP