Radom: pielęgniarki odeszły od łóżek pacjentów

Radom: pielęgniarki odeszły od łóżek pacjentów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak zapowiadały, tak zrobiły. Pielęgniarki z radomskiego Szpitala Specjalistycznego rozpoczęły strajk. Dyrekcja placówki zapewnia, że od wtorku szpital nie przyjmuje nowych pacjentów, i potwierdza, że nie wyklucza ewakuacji pacjentów. Jednak, jak donoszą reporterzy radia TOK FM, do szpitala nadal przyjmowani są kolejni pacjenci.
Strajk rozpoczął się o godz. 7 rano. Pielęgniarki i położne ubrane na czarno w zebrały się w świetlicy radomskiego Szpitala Specjalistycznego przy ul. Tochtermana - żądają 600 zł podwyżki brutto. Pielęgniarki zapowiadają, że będą czekać na propozycje rozmów z dyrekcją.

Będzie ewakuacja?

- Już pierwszego dnia strajku może dojeść do ewakuacji pacjentów i zamykania oddziałów. Na razie wygląda na to, że najgorzej będzie na chirurgii i w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym. Zastanawiamy się w jaki sposób ewakuować pacjentów - mówił Tadeusz Kalbarczyk, zastępca dyrektora RSS. I dodaje, że trwają wypisy. Jednak według ustaleń TOK FM, nowi pacjenci wciąż są przyjmowani.


Związki zawodowe pielęgniarek i położnych domagają się m.in. podwyżek, przeciętnie po 600 zł brutto na etat, a obecnie średnio pensja pielęgniarki w radomskim szpitalu to 3,3 tys. zł brutto. Ale placówka tonie w długach. Jest już 25 mln zł na minusie i dług co miesiąc rośnie o kolejny milion. W tym miesiącu nie ma nawet całej kwoty potrzebnej na pensje, pracownicy dostali na razie tylko 70 proc. wypłaty za lipiec. Roszczenia pielęgniarek, jak zapewnia dyrektor szpitala, są nierealne

Pacjenci nie pozostaną bez pomocy

Na pozostałych 19 oddziałach szpitala zostały tylko pielęgniarki oddziałowe, a w szpitalu powstają "zespoły interwencyjne", które w razie potrzeby udzielą pomocy pracującym koleżankom. Personel z oddziału dializ nie strajkuje. Pomimo, że pielęgniarki na nim zatrudnione popierają żądania koleżanek, obsada jest pełna. Po 50 proc. obsady pielęgniarskiej jest na oddziałach: OIOM, SOR, kardiologii.

- Oczywiście pielęgniarki powinny zarabiać więcej, ale też lepiej dbać o pacjenta - mówi "GW" jedna z pacjentek szpitala. 

Naczelna pielęgniarka Zofia Kopaczewska powiedziała, że opieka pielęgniarska w szpitalu jest obecnie zapewniona na minimalnym, ale wystarczającym poziomie. Dodała, że nie ma oddziału, na którym nie byłoby pielęgniarek. "Ich liczba jest zależna od liczby pacjentów. Na niektóre oddziały zostały przesunięte pielęgniarki z poradni specjalistycznych i położne z oddziału ginekologiczno-położniczego, na którym trwa obecnie dezynfekcja" - wyjaśniła.

Podkreśliła, że komitet strajkowy podał listę pielęgniarek, które mogą być wezwane telefonicznie do pracy w nagłych wypadkach zagrożenia życia lub zdrowia pacjentów.

Według przewodniczącej szpitalnego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Anny Trzaszczki wszystkie pielęgniarki są w pracy m.in. na oddziale dializ. Wcześniej planowały zapewnić obsadę tylko przy hemodializach. "Rano okazało się, że zgłosili się pacjenci do dializowania. Nie można było zostawić ich bez pomocy" - powiedziała.

Ciąg dalszy sporu

To już drugi strajk pielęgniarek. W połowie lipca w trakcie dwugodzinnego strajku ostrzegawczego pielęgniarek zmarł 61-letni pacjent oddziału dializ. Dyrektor szpitala zawiadomił o tym prokuraturę, ponieważ, jak zaznaczył, w przez strajk, personel nie przygotował na czas tzw. sztucznych nerek i chorzy zostali poddani dializom z opóźnieniem. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu pacjentów tego oddziału.

Pielęgniarki zaprzeczają tym oskarżeniom. Złożyły doniesienie do prokuratury, w którym wyjaśniają, że akcja reanimacyjna pacjenta zaczęła się jeszcze przed rozpoczęciem strajku, w którym nie brały udziału pielęgniarki z oddziału dializ. Uważają również, że za pracę szpitala i za bezpieczeństwo pacjentów w czasie zaplanowanej akcji strajkowej - odpowiada dyrekcja, której zarzuciły m.in. utrudnianie prowadzenia działalności związkowej, oraz ich zastraszanie.

 "Strajk niezgodny z etyką"

Zastępca dyrektora ds. lecznictwa Tadeusz Kalbarczyk stwierdził, że odejście od łóżek pielęgniarek jest niezgodne z zasadami etyki oraz z ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. "Artykuł 19 stanowi, że tam gdzie może dojść do pogorszenia stanu zdrowia lub życia ludzi zabrania się podejmowania strajku" - wyjaśnił Kalbarczyk.

Wicedyrektor dodał, że sytuacja w szpitalu jest na bieżąco monitorowana. "Ale w przypadku stwierdzenia stanu zagrożenia zdrowia i życia pacjentów dyrektor szpitala może zgłosić wniosek do wojewody mazowieckiego o zawieszenie działalności określonego oddziału" - zastrzegł Kalbarczyk.

Według niego najgorszy scenariusz w dalszej kolejności przewiduje m.in. ewakuację pacjentów, wstrzymanie przyjęć w poradniach szpitala, a w sytuacji pogorszenia stanu zdrowia lub życia chorych w wyniku akcji strajkowej wystąpienie do prokuratury o przeprowadzenie dochodzenia.

Na razie nie wiadomo, ile pielęgniarek zdecydowało się przystąpić do strajku. "Nie narzucaliśmy żadnej dyscypliny. Ten, kto widzi konieczność strajku, bierze w nim udział" - podkreśliła Trzaszczka.

Dodała, że pielęgniarki gotowe są do rozmów. "Strajk jest rozwiązaniem ostatecznym. Zabrakło nam już sposobów domagania się o poprawę naszej sytuacji" - dodała.

Pawluczyk podkreślił, że w obecnej sytuacji finansowej szpitala (zadłużenie na poziomie 25 mln zł, z czego 5 mln zł to zobowiązania wymagalne), nie ma mowy o rozmowach o podwyżkach. Lecznica potrzebowałaby na wyższe pensje dodatkowo 500 tys. zł. "Sytuację finansową możemy ocenić na nowo dopiero po 1 stycznia 2010, po zawarciu kontraktów z NFZ" - wyjaśnił.

pap, keb, Gazeta Wyborcza, wprost.pl, dar