Buzek wspiera Polskę w walce o CO2, jest szansa na kompromis

Buzek wspiera Polskę w walce o CO2, jest szansa na kompromis

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. K. Mikuła /Wprost
Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek zaapelował na szczycie Unii Europejskiej w Brukseli, by podział kosztów wsparcia biedniejszych krajów w walce ze zmianami klimatycznymi był oparty na zamożności, a nie na zasadzie: im kto więcej emituje CO2, tym więcej płaci.
"Jest rzeczą wielkiej wagi, by teraz, podczas naszego szczytu, porozumieć się w sprawie podziału ciężaru zobowiązań pomiędzy państwa Unii" - zaapelował Buzek. Zdecydowanie poparł jednocześnie polski postulat, by podział kosztów wsparcia krajów biedniejszych w walce ze zmianami klimatycznymi był oparty "na sprawdzonym od lat kryterium produktu narodowego brutto", a nie na wysokości emisji dwutlenku węgla do atmosfery.

Najważniejsza solidarność

"Solidarność zaczyna się w domu - powiedział. - Jeśli chcemy być solidarni z najmniej rozwiniętymi państwami świata, musimy zacząć od okazania solidarności w samej Unii. Nie może być tak, że najbardziej rozwinięte państwa członkowskie poniosą niższe koszty i osiągną wyższe zyski ze sprzedaży swoich technologii państwom spoza Unii. Jadąc do Kopenhagi, powinniśmy dać innym przykład zgodnego działania i sprawiedliwego dzielenia kosztów w duchu europejskiej solidarności".

Tym samym Buzek zdecydowanie poparł stanowisko prezentowane na szczycie przez premiera Donalda Tuska, a także koalicję innych biedniejszych krajów UE.

Zbliżamy się do porozumienia?

Premier Donald Tusk ocenił w czwartek późnym wieczorem w Brukseli, że kraje UE są dużo bliżej porozumienia w sprawach klimatycznych. Prezydent Lech Kaczyński uważa, że jest 50-procentowe prawdopodobieństwo, że krajom UE będzie potrzebny kolejny szczyt, aby uzgodnić mandat na konferencję klimatyczną w Kopenhadze.

Główna debata jutro

"Porozumienie w sprawie klimatu jest dużo bliżej. Wszyscy właściwie bez wyjątku uznali argumentację nowych krajów, w tym przede wszystkim tę polską argumentację, tzn. że nie może być tak, że bogaci płacą mniej, a biedniejsi płacą więcej. Kwestia realnych możliwości płacenia będzie bezdyskusyjnie brana pod uwagę. Nam zależy na tym, żeby to możliwie precyzyjnie zapisać w konkluzjach szczytu. I o to prawdopodobnie będzie jutro główny spór, czy główna debata" - powiedział Tusk dziennikarzom w Brukseli.

"Z reguły później bijemy się o przecinki, kropki, słowa - jak zawsze przy konkluzjach. Ale wydaje się, że przekroczony został punkt graniczny w stronę pozytywną z punktu widzenia Polski" - dodał szef polskiego rządu.

Polska nie będzie robić kłopotów

Zapewnił, że Polska na szczycie nie wystąpi w roli tzw. troublemakera, czyli kraju sprawiającego kłopoty. "Polska nie będzie państwem, które z wyrzutami sumienia przystąpi do ostatecznej tury rozmowy o zmianach klimatycznych. (...) To nie jest szarża. My niczego egoistycznego dla siebie się nie domagamy" - zaznaczył.

Zdaniem Tuska, na szczycie dojdzie do porozumienia, które pozwoli Polsce spokojnie wyjechać z Brukseli, bez obawy, że Kopenhaga może być czymś "zbyt przygniatającym dla Polski". "Tego jestem pewien" - dodał.

Tusk podkreślił, że wiele państw UE ma różnego typu wątpliwości co do kwestii finansowania walki ze zmianami klimatycznymi. Dodał jednocześnie, że "największe kłopoty" - w kontekście klimatycznym - przewiduje z krajami spoza UE. Wymienił w tym kontekście m.in. Stany Zjednoczone, Chiny, Indie. Być może - powiedział - w tej roli wystąpią też Rosja i Ukraina.

"My dzisiaj na Radzie Europejskiej nie rozmawiamy o tym, co będzie w Kopenhadze, tylko z jakim mandatem UE pojedzie na Kopenhagę. Kluczowe jest, żeby w ogóle uzyskać mandat, żeby poszczególne państwa nie rozmawiały w Kopenhadze indywidualnie. Wydaje się, że (...) kwestia zamożności będzie brana pod uwagę wtedy, kiedy będziemy rozmawiali o sposobie podziału zobowiązań. Na jakim poziomie konkretu zapiszemy to w konkluzjach - zobaczymy. Jutrzejszy dzień zdecyduje. Na razie jesteśmy w połowie drogi" - powiedział Tusk.

Premier poinformował też, że jeśli chodzi o personalia, o giełdę nazwisk i usytuowanie nowych instytucji, przewodniczącego Rady Europejskiej i wysokiego przedstawiciela, to panuje "cisza jak makiem zasiał" i "nikt na razie się nie wychyla".

Prezydent: emisję i tak znacznie obniżyliśmy

Prezydent Lech Kaczyński zapewnił, że popiera rząd w "twardej postawie" w kwestii klimatu. "To jest sprawa, która z punktu widzenia Polski, kraju, który musi się rozwijać, ma bardzo zasadnicze znaczenie. Ta noc będzie niełatwa, ale ja zdaję sobie sprawę z tego, że akurat tutaj rząd przyjmuje postawę bardzo twardą, z którą się zgadzam i którą akceptuję, bo musimy bronić swoich interesów" - powiedział dziennikarzom Lech Kaczyński.

Prezydent uznał, że jest 50 proc. szans na to, że jeszcze przed Kopenhagą przywódcy unijni będą musieli spotkać się na dodatkowym szczycie. "Ja przyjmuję 50 na 50, może 55, że będzie dodatkowy szczyt" - powiedział. Prezydent nie chciał przesądzać, czy na konferencję klimatyczną w Kopenhadze UE pojedzie z jednym stanowiskiem.

Lech Kaczyński podkreślił też, że Polska po 1989 roku obniżyła ogromnie emisję CO2.

"To jest olbrzymie wyzwanie globalne, nie tylko europejskie. Europa chce być tutaj liderem. Mogę rozumieć ambicje naszych przyjaciół, ale proszę pamiętać, że jest taki 38-milionowy kraj, który na razie po tym roku będzie miał pewnie 60 proc. przeciętnego PKB europejskiego, i że zadaniem tego pokolenia, a także następnych jest to, żeby gonić. Muszą być do tego warunki" - argumentował prezydent.

pap, keb