- Chciałbym, żeby świat poważnie mówił o murze berlińskim – apeluje były prezydent Lech Wałęsa na kilka dni przed 20 rocznicą upadku muru dzielącego stolicę Niemiec. Ocenia też, że ze strategicznego punktu widzenia to był najbardziej niebezpieczny moment w drodze do wolności. - Mur berliński zaszkodził naszej wolności – podkreśla. Dlaczego? - Ponieważ okazał się niepotrzebny - uważa Wałęsa. - Niemcy zdezerterowali z Niemiec i wpuścili sowietów na całe NRD. Gdyby Gorbaczow był bystrzejszy w polityce, to mógłby zrobić bardzo niebezpieczną rzecz - analizuje Wałęsa w rozmowie z francuską stacją France24.
- Gdybym ja był na miejscu Gorbaczowa, to bym to wykorzystał – zdradza Wałęsa. - Powiedziałbym tak: kochani nie uciekajcie przez Czechy i Węgry, ja was wszystkich na wprost poprowadzę. Tylko ja was proszę: podpiszcie, że sami opuszczacie tę ziemię. Ja mam chętnych na to, żeby zamieszkali w waszych mieszkaniach w NRD. Bo nie pozwolę zniszczyć Układu Warszawskiego – snuje przypuszczenia Wałęsa. - I Niemcy na zawsze straciłby połowę kraju – dodaje były prezydent.
„Niemcy nie wiedzieli, że mur upadnie"
- Niemcy nie wiedzieli o tym że mur berliński upadnie – zaznacza Wałęsa. Przytacza tutaj wydarzenie, które miało miejsce dzień przed upadkiem muru, kiedy to spotkał się w Warszawie z delegacją niemiecką, z ówczesnym kanclerzem Niemiec Kohlem na czele. - Powiedziałem im: za chwile zburzy się mur, czy jesteście na to przygotowani? Oni zdziwieni twierdzili, że nie ma na to szans. - Wielkim intelektom i umysłom to się po prostu nie kalkulowało. Natomiast jak za politykę wzięli się amatorzy - ze mną na czele - którzy zlekceważyli te siłowe argumenty - wtedy udało się. Pokonaliśmy komunizm – wspomina Wałęsa. Dlatego, podkreśla, nie można mówić o mądrości niemieckiej w związku z upadkiem muru, bo to nie prawda. - Niemcy nie wiedzieli że mur upadnie – mówi były prezydent.
„Pierwszy raz było jeden zero dla nas"
Prezydent Lech Wałęsa przypomniał też, że walkę z komunizmem prowadziły różne narody: Węgry, Czechosłowacja, Polska, jednak zawsze przegrywały. Komunizm, po każdej takiej walce – pomimo iż wszyscy wiedzieli, że to kłamstwo - pokazywał całemu światu, jak jest potężny i jak wielu ludzi go popiera. - W taki właśnie sposób z nam wygrywał – ocenia po latach Lech Wałęsa. - Pierwszy raz z komuną zwyciężyliśmy w 1980 roku, ponieważ zagraliśmy z nimi w podobny sposób – wspomina były przywódca „Solidarności".
To był rok 1980. - Zorganizowaliśmy robotników w Stoczni Gdańskiej, do nich dołączyły się wszystkie zawody: lekarze dziennikarze aktorzy. A kiedy mieliśmy już miliony ludzi, poprosiliśmy kamery całego świata do stoczni i powiedzieliśmy w twarz komunizmowi: wy zawsze kłamaliście, my nigdy was nie chcieliśmy i dzisiaj też was nie chcemy – wspomina wydarzenia sprzed lat Lech Wałęsa, tłumacząc, że bez nich nie byłoby upadku muru berlińskiego i zwycięstwa nad komunizmem. - Czekaliśmy aż oni zrobią kontrmanifestacje. Jednak nie byli w stanie. Pierwszy raz było jeden zero dla wrogów komunizmu – opowiada dzisiaj były prezydent.
„Jaruzelski też ma rację"
Wałęsa nie zapomina również o drugiej stronie barykady. Pytany o dzisiejszą analizę tamtych wydarzeń przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego, odpowiada, że „każdy stara się usprawiedliwić". - Jaruzelski oczywiście też ma racje – ocenia Wałęsa. Ale zaraz dodaje, że „generał zapomina tylko o jednej rzeczy". Jaruzelski wprowadził stan wojenny wtedy, kiedy było go jeszcze „stać na większą demonstracje". - Później nie mógł zrobić większej demonstracji ponieważ nas było 10 milionów i jeszcze świat nas popierał. W tym miejscu jest ten niuans. - Do tej pory komunizm mógł w nas strzelać i tutaj generał mia rację - ponieważ do tej pory rzeczywiście siłowo nas rozbijano - przyznaje Wałęsa. - Jednak nie można było rozbić 10 mln ludzi i jeszcze 100 mln na zewnątrz które nas popierało – tłumaczy były prezydent.
„Nobel był jak wiatr w żagle"
W tym czasie komunizm już nie miał takiej przewagi i nie mógł zrobić takiej konfrontacji.
Nie byłoby możliwe rozbijania murów i innych zwycięstw. - Po tym wielkim uderzeniu Jaruzelskiego byliśmy osłabieni. A Nobel był jak wiatr w żagle. Usprawiedliwił nas i zachęcił do dalszego działania. Bez niego trudno byłoby walczyć i zwyciężyć – przyznaje laureat pokojowej nagrody Nobla.
France24, dar
„Niemcy nie wiedzieli, że mur upadnie"
- Niemcy nie wiedzieli o tym że mur berliński upadnie – zaznacza Wałęsa. Przytacza tutaj wydarzenie, które miało miejsce dzień przed upadkiem muru, kiedy to spotkał się w Warszawie z delegacją niemiecką, z ówczesnym kanclerzem Niemiec Kohlem na czele. - Powiedziałem im: za chwile zburzy się mur, czy jesteście na to przygotowani? Oni zdziwieni twierdzili, że nie ma na to szans. - Wielkim intelektom i umysłom to się po prostu nie kalkulowało. Natomiast jak za politykę wzięli się amatorzy - ze mną na czele - którzy zlekceważyli te siłowe argumenty - wtedy udało się. Pokonaliśmy komunizm – wspomina Wałęsa. Dlatego, podkreśla, nie można mówić o mądrości niemieckiej w związku z upadkiem muru, bo to nie prawda. - Niemcy nie wiedzieli że mur upadnie – mówi były prezydent.
„Pierwszy raz było jeden zero dla nas"
Prezydent Lech Wałęsa przypomniał też, że walkę z komunizmem prowadziły różne narody: Węgry, Czechosłowacja, Polska, jednak zawsze przegrywały. Komunizm, po każdej takiej walce – pomimo iż wszyscy wiedzieli, że to kłamstwo - pokazywał całemu światu, jak jest potężny i jak wielu ludzi go popiera. - W taki właśnie sposób z nam wygrywał – ocenia po latach Lech Wałęsa. - Pierwszy raz z komuną zwyciężyliśmy w 1980 roku, ponieważ zagraliśmy z nimi w podobny sposób – wspomina były przywódca „Solidarności".
To był rok 1980. - Zorganizowaliśmy robotników w Stoczni Gdańskiej, do nich dołączyły się wszystkie zawody: lekarze dziennikarze aktorzy. A kiedy mieliśmy już miliony ludzi, poprosiliśmy kamery całego świata do stoczni i powiedzieliśmy w twarz komunizmowi: wy zawsze kłamaliście, my nigdy was nie chcieliśmy i dzisiaj też was nie chcemy – wspomina wydarzenia sprzed lat Lech Wałęsa, tłumacząc, że bez nich nie byłoby upadku muru berlińskiego i zwycięstwa nad komunizmem. - Czekaliśmy aż oni zrobią kontrmanifestacje. Jednak nie byli w stanie. Pierwszy raz było jeden zero dla wrogów komunizmu – opowiada dzisiaj były prezydent.
„Jaruzelski też ma rację"
Wałęsa nie zapomina również o drugiej stronie barykady. Pytany o dzisiejszą analizę tamtych wydarzeń przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego, odpowiada, że „każdy stara się usprawiedliwić". - Jaruzelski oczywiście też ma racje – ocenia Wałęsa. Ale zaraz dodaje, że „generał zapomina tylko o jednej rzeczy". Jaruzelski wprowadził stan wojenny wtedy, kiedy było go jeszcze „stać na większą demonstracje". - Później nie mógł zrobić większej demonstracji ponieważ nas było 10 milionów i jeszcze świat nas popierał. W tym miejscu jest ten niuans. - Do tej pory komunizm mógł w nas strzelać i tutaj generał mia rację - ponieważ do tej pory rzeczywiście siłowo nas rozbijano - przyznaje Wałęsa. - Jednak nie można było rozbić 10 mln ludzi i jeszcze 100 mln na zewnątrz które nas popierało – tłumaczy były prezydent.
„Nobel był jak wiatr w żagle"
W tym czasie komunizm już nie miał takiej przewagi i nie mógł zrobić takiej konfrontacji.
Nie byłoby możliwe rozbijania murów i innych zwycięstw. - Po tym wielkim uderzeniu Jaruzelskiego byliśmy osłabieni. A Nobel był jak wiatr w żagle. Usprawiedliwił nas i zachęcił do dalszego działania. Bez niego trudno byłoby walczyć i zwyciężyć – przyznaje laureat pokojowej nagrody Nobla.
France24, dar