Tusk kontra kreskówki

Tusk kontra kreskówki

Dodano:   /  Zmieniono: 
16 listopada minęła druga rocznica powołania rządu Donalda Tuska i Waldemara Pawlaka, rządu koalicyjnego PO-PSL. Dziwne, że przy okazji omawiania dokonań tego rządu, rzadko kto ocenia pracę wicepremiera Pawlaka i peeselowskich ministrów, skupiając się na premierze i jego działaniach. To wyraźny znak, że siłą sprawczą tego gabinetu i koalicji jest właśnie premier. To znak, że pomimo zawirowań aferalnych ostatnich miesięcy, to najsilniejszy i najsprawniejszy polski polityk.
Oczywiście, można dokonywać ocen prac rządu w sposób normatywny, ale nawet polegając na liczbach i danych statystycznych, można z nich wyciągać różne wnioski. Pokazali nam to politycy opozycyjni z SLD i PiS. Grzegorz Napieralski, z mierną zdolnością profetyczną twierdzi, że Polska w przyszłym roku zamiast na czele państw Europy, jeżeli chodzi o dane PKB, będzie na szarym końcu. Będzie, jak to określił, "czerwoną plamką" na zielonym tle wzrostów innych gospodarek. Skąd ma takie dane i skąd bierze taką pewność - nie wiemy - i jak widać po sondażach popularności SLD - mało kogo to interesuje.

Dla Jarosława Kaczyńskiego oczywiście 2 lata rządów PO-PSL to jedno wielkie pasmo klęsk, ograniczenie praw obywatelskich, afery i porażająca niekompetencja rządu. To znamy, znamy ten język o "zdumiewającej niekompetencji", czy o wielkich sukcesach jego rządu z lat 2005 - 2007 - zakończonych wyborczą porażką.  Można powiedzieć - wilcze prawo opozycji. Tylko, że również powtarzanie tych rytualnych zwrotów, jak ze starego generatora wystąpień, mało na kim robi wrażenie.

Wiele rzeczy temu rządowi się nie udało, wiele zapowiadanych działań, regulacji prawnych i reform nie wyszło poza retorykę medialną i zapowiedzi. Reforma służby zdrowia czy szkolnictwa podstawowego, tragiczny poziom kształcenia wyższego i brak regulacji rządu w tej dziedzinie - to rzeczy najpoważniejsze, jakie Tuskowi można zarzucić. Walka ze źródłami kryzysu i zmiana akcentów w polityce zagranicznej - to pozytywy. I to, że rząd i sam premier nie stracili w połowie kadencji społecznego zaufania.

Niewątpliwie sposób radzenia sobie z kryzysem jest wyjątkowo dużym plusem rządu Donalda Tuska. Biorąc pod uwagę sygnały, jakie dochodzą z gospodarki, można powiedzieć, że Polska już z kryzysu wychodzi, a jeżeli dodamy, że również kraje Eurolandu zaczynają się podnosić, oznacza, że siła polskiej gospodarki, tkwiąca nie tylko w popycie wewnętrznym, ale również w jej eksportowej konkurencyjności, pozwoli Polsce poprawić nasz bilans obrotów.

Inne sukcesy, które już widać gołym okiem, to wdrożenie i rozpoczęcie realizacji sieci dróg - zarówno autostrad, jak i dróg ekspresowych, trzymające się planu, harmonogramu, przygotowania do EURO 2012, rozwiązanie wieloletniego problemu PZU/Eureko, czy budowa i promocja "Orlików". Porażki, na własne życzenie, to obok już wspomnianych, sprawa stoczni i gazociągu Nord Stream. W tej ostatniej sprawie mam zdanie zgoła inne niż opozycyjni krytycy rządu - uważam, że Polska powinna politycznie i biznesowo wejść w ten projekt.

Sukces, jeżeli nawet przyjmiemy, że jest on umiarkowany, jest przede wszystkim porażką opozycji. Rząd, pomimo, że "agentura" pisowska w Pałacu Namiestnikowskim robi wszystko, aby osłabić jego działania, zarządza krajem i utrzymuje praktycznie niezmienny poziom społecznego poparcia i zaufania. Polityka minimalizmu nie jest naturalnym działaniem Donalda Tuska, lecz warunkowana jest otoczeniem i działaniem opozycji. Ale ta opozycja, poważna opozycja PiS-u nie zdobyła w ciągu ostatnich lat nowych zwolenników, nie udało się jej pozyskać nowego elektoratu. Nowe otwarcia, metamorfozy, mizdrzenie się, a to do "odrzuconych", a to znów do młodzieży i inteligencji, nie zmieniło oblicza tej partii jako anachronicznej i "obciachowej". Skostnienie mentalne i intelektualne partii, nieudolność marketingowa, objawiająca się infantylnymi, płaskimi i bez polotu kreskówkami, brak umiejętności sprostania potrzebom elektoratu innego, niż ten twardy, już przekonany, owocuje tym, że Prawo i Sprawiedliwość jest dokładnie w tym samym miejscu, co dwa lata temu - na pozycji przegranej. A dodatkowo to, co miało Jarosławowi Kaczyńskiemu pomóc i przywrócić go do władzy,  czyli droga przez morze kryzysu ekonomicznego, właśnie zostało zalane coraz lepszymi wynikami polskiej gospodarki i jej wyraźnymi sygnałami dalszej poprawy. To oznacza również, że nadzieja prezydenckiej reelekcji pisowskiego laufra, Lecha Kaczyńskiego, oddala się coraz bardziej...

Koalicja PO-PSL będzie rządzić pełną kadencję (może lekko skróconą, bo wybory parlamentarne, według konsensusu wszystkich sił politycznych, odbędą się na wiosnę 2011 roku - ze względu na polską unijną prezydencję). Premier pokazał już, że potrafi rafy polityczne, w tym afery zręcznie omijać, przeskakiwać i neutralizować. Stosuje metodę ucieczek do przodu. I to jest przez elektorat doceniane. Działania public relations i marketingu politycznego pozostawiają wprawdzie wiele do życzenie (co za każdym razem rządowi wytyka choćby Janina Paradowska, publicystka "Polityki"), ale wystarcza to na zachowanie "przewagi konkurencyjnej" nad opozycją.

Jeżeli w ciągu najbliższych dwóch lat nic wyjątkowego się nie wydarzy, to Donald Tusk może być spokojny, że ta najważniejsze ocena - weryfikacja wyborcza - będzie również dla niego korzystna.