Piesiewicz: byłem bliski samobójstwa

Piesiewicz: byłem bliski samobójstwa

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. WPROST) Źródło: Wprost
Spotkałem ją po wyjściu z hotelu Marriott. Ja siedziałem w samochodzie. Był upał, miałem odkręconą szybę. Ona podeszła i zaczęła ze mną rozmawiać – tak skompromitowany Krzysztof Piesiewicz wspomina dzień, w którym poznał jedną z kobiet zarejestrowanych na słynnym już nagraniu, na którym w jednej ze scen widać całkowicie nieprzytomnego senatora, ubranego w sukienkę, a na kolejnym wciągającego nosem biały proszę. Kobieta, jedna z późniejszych szantażystek tego dnia zrobiła na senatorze, jak dziś przyznaje „Super Ekspresowi” „wrażenie normalnej kulturalnej trzydziestokilkuletniej osoby”. - Rozmawiałem z nią dłużej w samochodzie, aż w końcu zaprosiłem ją do mojego domu. Jakiś czas potem znów się z nią umówiłem, przyjechałem po nią i pojechaliśmy do mnie. I tak dalej, i tak dalej... - wyznaje Piesiewicz. Dodaje, że to co teraz przeżywa to prawdziwe piekło
Z ust Polaków nie schodzi skandal z udziałem Krzysztofa Piesiewicza. Po opublikowaniu  przez „Super Ekspres" nagrania, na którym widać całkowicie nieprzytomnego senatora, ubranego w sukienkę, nad którym krążą „podejrzane kobiety", kariera tego zasłużonego scenarzysty, prawnika i senatora legła w gruzach. To jednak nie jedyne szokujące fakty jakie upubliczniono. Na filmie widać też, jak Piesiewicz wciąga nosem biały proszek. Kokaina? Eksperci nie mają wątpliwości, on sam jednak tłumaczy, że to tylko sproszkowane leki. Jak było naprawdę, Piesiewicz opowiada „Super Ekspresowi".

Jak do tego doszło?

Jak Piesiewicz poznał kobiety, które nagrały? Jak to się stało, że wpadł w takie towarzystwo? - te, jak i wiele innych pytań zadają sobie komentatorzy tego nagrania.
 W rozmowie z gazetą senator przyznał, że  z tą kobietą łączyły ich stosunki intymne, jednak zaprzeczył, by podczas spotkań dochodziło do jakichkolwiek przebieranek. - To nie były takie stosunki jak tam... (na nagraniu - przyp. red.). To było dwa razy po dwie godziny. W ciągu tych dwóch spotkań były stosunki intymne. Ale to była namiastka stosunków. Proszę zrozumieć, ja jestem mężczyzną – tłumaczy swoje słabości Piesiewicz. Dlaczego więc kobieta postanowiła go szantażować?  Zaczęło się od kłótni o pieniądze, po której senator postanowił zerwać z nią kontakty. - Kiedyś w nocy otrzymałem od niej telefon. Krzyczała, że musi zreperować samochód. Że potrzebne jej 2 tys. złotych. Ja przerwałem tę rozmowę - mówi. Jednak po kilku miesiącach para znowu się spotkała. Dlaczego? - Ona mnie przekonała. Wcześniej była miłą osobą, a telefon w nocy to był incydent. Chciałem się z nią spotkać i normalnie porozmawiać. Czy to z założenia miało być spotkanie o charakterze intymnym? Może tak, może nie. Zawsze kiedy mężczyzna się spotyka z kobietą, może dojść do zbliżenia i może do niego nie dojść.

"Mnie to też bulwersuje"

Do kolejnego spotkania, również w jego domu, doszło na początku września, kiedy wrócił z urlopu. Tym razem jednak, kobieta przyszła z koleżanką. - Raptem 15 minut przed spotkaniem podobno zjawiła się u niej koleżanka – wspomina Piesiewicz. - Oczywiście teraz już wiem, że potrzebny był ktoś do kręcenia filmów – podkreśla scenarzysta. -. One wzięły ze sobą torbę. Przywiozły sukienki, gadżety, to wszystko - opowiada. - To była przygotowana akcja – ocenia Piesiewicz. Nie mam pojęcia, czy nie wrzucono mi czegoś do drinka. Ja jestem zupełnie normalny. To był jedyny incydent tego rodzaju w życiu. Oczywiście w ciągu 10 lat separacji z żoną miałem spotkania z różnymi kobietami. Miałem krótsze, dłuższe romanse. Ale nigdy nie zdarzyło mi się nic, co by wychodziło poza konwencje... spotykania się kobiety z mężczyzną - zapewnia. - To była maskarada. One mnie oszołomiły. Był sztuczny penis, a ja nie wiedziałem, co się ze mną działo. W czymś takim brałem udział pierwszy raz w życiu - wyjaśnia. Podkreśla jednak, że widoczny na nagraniu biały proszek to nie były narkotyki. - To był sproszkowany lek. One chciały, abym brał coś do nosa. To życie intymne, które jest tu pokazane, jest sprowokowane. Mnie to też bulwersuje, że ja się dałem wkręcić w takie dwie czy trzy godziny. To jest straszne, nigdy w życiu czegoś takiego nie przeżyłem, nigdy nic takiego mi się nie zdarzyło. Przysięgam na wszystkie świętości na świecie. Nigdy! - podkreśla. - W moim życiu miałem styczność z narkotykami. 30 lat temu, 20 lat temu i 10 lat temu też. Jeżdżę po świecie na festiwale. Obracam się w towarzystwie artystów. Brałem kokainę w Holandii, we Włoszech. To były śladowe rzeczy. Jednak nie tym razem! To była przygotowana prowokacja. Ta sprawa zniszczyła mi życie – przyznaje.

"Oddałem im wszystko"

Jak doszło do szantażu? - Przyszli panowie, którzy doskonale znali moje oświadczenie majątkowe. To było działanie z chęci zysku. Chcieli wyciągnąć ode mnie jak najwięcej pieniędzy. Dwukrotnie uległem szantażystom. Oddałem im wszystko, co nie należało do żony (wg RM FM chodzi o pół mln zł). Kiedy zwrócili się do mnie trzeci raz po pieniądze, powiadomiłem policję i prokuraturę. Była dokonana akcja. Uczestniczyłem w przekazaniu pakietu kryminalnego (haraczu - przyp. red). Udało się zatrzymać trójkę, ale czy to wszystko. Byłem na skraju samobójstwa... Jestem wyniszczony. Od miesiąca, od momentu akcji policyjnej, nie mieszkam w domu. Ja nie mam życia. To jest piekło...

"SE", dar