Senyszyn: Kościół i mężczyźni boją się parytetów

Senyszyn: Kościół i mężczyźni boją się parytetów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mężczyźni boją się parytetu na listach wyborczych, bo kobiety wysłałyby parlamentarzystów-mężczyzn na emeryturę, a ci poza siedzeniem w Sejmie nie potrafią robić niczego innego - uważa europosłanka SLD Joanna Senyszyn. "Potwierdzeniem tej tezy jest liczba bezrobotnych byłych parlamentarzystów, a klinicznym przykładem Jan Maria" - zauważa Senyszyn. Jej zdaniem męskie lobby zrobi wszystko, by nie dopuścić do wprowadzenia równego podziału miejsc na listach wyborczych między kobiety i mężczyzn.
"Polacy coraz chętniej głosują na kobiety. Są przekonani, że zapewni to lepszą jakość prac w parlamencie i w samorządach. Dla mężczyzn będących już w polityce walka z parytetami jest więc, bojem o przetrwanie. Działa tu prawo koryta. Kto przy nim jest, nie chce dopuścić innych" - ocenia sytuację eurodeputowana. Jej zdaniem polityka w której byłoby więcej kobiet byłaby dużo lepsza. "Nie przypadkiem bohaterami większości afer są faceci. Miro i Zbychu nie byliby w interesach tak ulegli wobec Rysi, jak byli wobec Rycha" - ironizuje.

Zdaniem Senyszyn za brak parytetu odpowiadają jednak również kobiety. "Posłanki występują przeciw parytetom, bo nie wykazują solidarności płci. Nie chcą konkurencji. Jeśli są na liście w mniejszości, mają większe szanse. Skoro same musiały z trudem wszystko wywalczyć, nie są skore do pomagania swoim siostrom. Nie można też wykluczyć, że w nagrodę za antyparytetową postawę, dostaną lepsze miejsca na listach. Od partyjnych szefów, którzy są mężczyznami" - wyjaśnia eurodeputowana.

Wrogiem parytetów jest również, zauważa Senyszyn, Kościół. "Kościół katolicki równouprawnieniem i parytetami wręcz się brzydzi. Watykan to jedyne państwo w Europie, w którym kobiety nie mają praw wyborczych" - podkreśla Senyszyn.


arb