Śledczy badają katastrofę w Smoleńsku i nie mają czasu wyjaśniać wypadku CASY

Śledczy badają katastrofę w Smoleńsku i nie mają czasu wyjaśniać wypadku CASY

Dodano:   /  Zmieniono: 
Badanie okoliczności katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem może wpłynąć na długość postępowania w sprawie katastrofy samolotu CASA ze stycznia 2008 roku. Zaangażowani w przygotowywanie opinii ws. CASY biegli pracują także przy wyjaśnianiu przyczyn wypadku samolotu prezydenckiego. Jak poinformował rzecznik prasowy Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, ppłk Sławomir Schewe, na skończenie czeka niezbędna dla dalszego prowadzenia śledztwa uzupełniająca opinia. Według oczekiwań prokuratorów, ma być ona gotowa do końca czerwca.

- Zaangażowanie 5 osób z naszego 10-osobowego zespołu biegłych w sprawę katastrofy samolotu w Smoleńsku może wydłużyć nam postępowanie. Bez opinii nie możemy podejmować żadnych dalszych decyzji, dotyczy ona ok. 30 różnych kwestii - wyjaśnia Schewe. Jak dodał, zagadnienia którymi biegli musieli się zająć wynikły z analizy opinii, która już została sporządzona, jest to też efekt wniosków składanych przez przedstawicieli stron.

Samolot transportowy CASA C-295M rozbił się 23 stycznia 2008 r. w Mirosławcu. Maszyna wykonywała lot na trasie Okęcie - Powidz - Krzesiny - Mirosławiec - Świdwin - Kraków. Rozwoziła uczestników konferencji Bezpieczeństwa Lotów Lotnictwa Sił Zbrojnych RP. Zginęło wtedy 20 lotników - czteroosobowa załoga i 16 oficerów. Po katastrofie stanowiska straciło pięciu wojskowych bezpośrednio odpowiedzialnych - w ocenie ministra obrony - za decyzje, które do niej doprowadziły. Byli to ówczesny dowódca 13. Eskadry Lotnictwa Transportowego z Krakowa, kontroler zbliżania oraz precyzyjnego podejścia, kontroler lotniska, komendant Wojskowego Portu Lotniczego w Mirosławcu i starszy dyżurny Centrum Operacji Powietrznych.

Ppłk Leszek L. jest podejrzany o nieumyślne niedopełnienie obowiązków ws. katastrofy wojskowego samolotu CASA. Mężczyzna - podczas przesłuchania w prokuraturze w lutym - nie przyznał się do stawianego mu zarzutu. Grozi mu kara do dwóch lat pozbawienia wolności. Por. Adam B. usłyszał zarzut nieumyślnego sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym. Grozi mu do dwóch lat więzienia.

Zarzuty dla kontrolera lotów i zmiana zarzutu dla byłego dowódcy były możliwe m.in. dzięki analizie opinii przygotowanej przez biegłych. Prokuratura otrzymała ją na początku grudnia 2009 r. Śledczy badający sprawę biorą pod uwagę odpowiedzialność załogi samolotu oraz osób, które były odpowiedzialne za organizację lotu i za sprowadzenie samolotu do lądowania, nie wykluczają też postawienia zarzutów innym osobom. Komisja badająca przyczyny tragedii uznała, że doprowadził do niej splot wielu okoliczności. Eksperci ustalili, że na katastrofę wpływ miał m.in. niewłaściwy dobór załogi i jej niewłaściwa współpraca w kabinie, niekorzystne warunki atmosferyczne na lotnisku, brak obserwacji wskazań radiowysokościomierza podczas podejść do lądowania i błędna interpretacja wskazań wysokościomierzy.

PAP, arb